- schodzicie? możecie się trochę pospieszyć? za chwilę macie lekcje!- krzyczał z dołu jaehyun, pakując drugie śniadanie do szkoły synom.
pierwszy zbiegł po schodach najmłodszy z trójki- jisung. ubrany był jak na swój wiek dziecinnie. jego dżinsy były pomalowane w małe kwiatuszki na kieszeniach na udach, które sam zrobił, nanosząc tam pędzelkiem kolorowymi farbkami. do tego wszystkiego wysokie kolorowe skarpety i koszulkę z uroczym koalą.
- cześć, tato. jaemin jeszcze nie wstał. chyba dziś nie idzie do szkoły.
- jak to? miał dzisiaj mieć ważny sprawdzian z koreańskiego... pójdę sprawdzić, co z nim, a ty, jisungie zjedz szybko śniadanie.
- dobrze!- krzyknął młodszy i powędrował szybko do stołu, usłyszawszy burczenie w brzuchu. zabrał kanapkę i zaczął ją jeść.- oh, tato!?- przypomniał sobie młody jung.
- tak?
- wrócę później. pójdę zobaczyć na ten trening.- poinformował go.
- nie rób nic na siłę, jisungie! poradzisz sobie! wierzę w ciebie!- krzyknął, wbiegajac po dwa schodki na górę. prawie wpadł na chenle, ale szybko zrobił unik do barierki.
- śniadanie w kuchni.- poinformował syna jaehyun.
- mhm.
- uważaj na siebie jak pójdziesz.
- mhm.
- mógłbyś się normalnie odzywać? gdzie twój szacunek do ojca?
- w tym momencie gdzieś uciekł.- powiedział obojętnie zielonowłosy.
- dobra. idź już do szkoły. pogadamy o twoim zachowaniu wieczorem jak wrócę.- mówił już całkowicie na poważnie i trochę bardziej oschle. czasami nie miał nerwów użerać się ze swoimi dziećmi, ale też nigdy nie zostawił ich samych. zawsze starał się rozwiązać lub przynajmniej zminimalizować ich problemy, które dla niego stawały się być również i jego.
- no tak, ale ja wieczorem, kiedy ty wracasz będę już spał jak grzeczne dziecko.- odparł znudzony do granic możliwości tą wymianą zdań młodszy.
- chenle. możesz dać sobie teraz spokój.
- przepraszam, ale ja nie jestem taki ślepy jak jisung i jaemin na tą twoją "pracę".- powiedział, patrząc się prosto w oczy taty. jaehyun w tym momencie zatkało. nie wiedział, co ma powiedzieć i co o tym myśleć. wiedział, że chenle miewał swoje humorki, ale nigdy nie okazywał, aż tyle złości i braku pokory. - a teraz wybacz, ojcze idę do szkoły.
- zjedz śniadanie.- powiedział, martwiąc się o lele jego tata. chenle tylko w odpowiedzi coś mruknął i uciekł.
- może powinieneś zmienić do niego podejście?- jaehyun podskoczył przestraszony, słysząc głos. spojrzał w kierunku dźwięku i zobaczył najstarszego z synów, stojącego na najwyższym stopniu.
- nana, przestraszyłeś mnie.- odparł, biorąc głęboki oddech.- nie wiem, co mam z nim zrobić. pogadam z nim jak wrócę, może uda mi się wcześniej.
- przynajmniej spróbujesz coś zrobić.- uśmiechnął się jaemin.
- a ty dlaczego jeszcze w piżamie?- spytał ciekawy tata, obserwując nanę, który był w samej koszulce i przydługawych spodniach w kratę. wiedział, że młodszy znajdzie jakąś wymówkę, żeby tyko nie pójść do szkoły.
- bo.. jestem chory.- nana zaczął nagle kaszleć, podciągać nosem i chwycił się jeszcze teatralnie za serce.
- nie umiesz kłamać jae. coś się stało?- powiedział i wywrócił oczami, cicho chichocząc z zachowania swojego synka.
CZYTASZ
boss&daddy [jaeyong..]
Fanficjaehyun ma rodzinę, swój zespół i wszystko czego zapragnie. taeyong nieudolnie próbuje skombinować trochę pieniędzy na wyjazd z kraju. a jaemin boi się o swojego tatę, żeby nie zrobił żadnej głupoty. ˢᵗᵃʳᵗ ¹⁷⁰⁵ (wena wraca) ᵏᵒᶰᶤᵉᶜ ✧ ˚