#2# Starzy znajomi

14 0 0
                                    


Minęły trzy dni od przeprowadzki Dippera. W tym czasie całkiem nieźle ogarnął burdel w mieszkaniu i w sklepie. Przynajmniej według niego to była całkiem "nieźle" wykonana robota. W rzeczywistości posprzątał na błysk tylko sklep, który miał zamiar otworzyć w poniedziałek. Reszta jego domu wyglądała nieco lepiej niż jego pierwszego dnia tutaj, ale nadal wymagała sprzątania. Dip nie lubił się wysilać fizycznie więc całą swoją pracę, która wymagała użycia siły zazwyczaj przekładał na kolejny dzień. Tak też zrobił ze sprzątaniem. Stwierdził już pierwszego dnia, że nie ma zamiaru nikogo tutaj zapraszać, więc po co ma się męczyć i sprzątać wszystko. Wyszło w końcu na to, że w miarę czysto było tylko w kuchni salonie w jego pokoju i troszkę na korytarzu. Zastanawiał się czy nie zająć się jeszcze pomieszczeniem, które znajdowało się za automatem na przekąski, jednak jak tylko je otworzył ze środka wyleciała rodzinka szczurów, która wesoło wybiegła przez otwarte drzwi na zewnątrz. Po tym wydarzeniu nie miał zamiaru zagłębiać się do tej piwnicy, żeby nie spotkać jeszcze jakiś innych szkodników.

Zawsze pod wieczór Dip wybierał się na spacer i rozmawiał ze swoim starym znajomym Dorito, który chyba polubił jego obecność bo nie protestował, nawet kiedy młody założył mu na czubek melonika swoją czapeczkę z daszkiem i śmiał się, że w takim zestawieniu wygląda bardziej przyjaźnie.

Kiedy przyszedł piątek Dipper chcąc czy nie musiał udać się do miasteczka wywiesić ogłoszenie o ponownym otwarciu Tajemniczej Chaty. 

Rozwieszając właśnie jedno z ogłoszeń na drzewie minęła go pewna dziewczyna. Poznał ją od razu.

#DIPPER#

-Wendy?

-O. Mój. Boże. Dipper? To naprawdę ty? -Rudowłosa wyglądała całkiem inaczej niż pięć lat temu. Miała krótkie włosy wygolone po prawej stronie i opadające luźno na lewą oraz zasłaniające jej oko. Co było dla niego dziwne miała na sobie okulary zupełnie takie jakie nosi większa populacja kujonów. Wendy i kujon to nie idzie ze sobą w parze. Ona przecież jest buntowniczką, która łaknie przygód... No albo przynajmniej była teraz właściwie przecież w ogóle jej nie znał na pewno wydoroślała przez ten czas.

-Tak to ja. -Uśmiechnąłem się troszkę niepewnie -Wyglądasz kompletnie inaczej niż ciebie zapamiętałem... no wiesz włosy i... to wszystko -Zrobiłem bliżej nieokreślony ruch ręką  wskazując całą jej sylwetkę, kiedy nagle mój wzrok zatrzymał się na jej sukience. Była to właściwie taka sama sukienka jaką noszą starsze panie, biała, prosty krój, ale nie to mnie przyciągnęło tylko to, że brzuch Wendy był dziwnie wypukły. Patrzyłem się na to zjawisko i nie potrafiłem odgadnąć co to może znaczyć. Czy może ona tak dużo zjadła, że aż ją wydęło? Nieeee w takim stopniu to przecież nie możliwe, ten brzuch jest zbyt duży aby to było od jedzenia... To NA PEWNO jakaś choroba. Czytałem raz o takiej chorobie, chyba coś z jelitami się działo, że brzuch robił się taki wielki. Tylko jak ta choroba się nazywała...

-Hallo Dip... DIPPER!!! -Podniosłem nagle głowę i zobaczyłem rozbawione spojrzenie rudowłosej -Patrzysz się na to jakby to była jakaś choroba weneryczna czy coś. -Czekaj czyli to jednak nie jest choroba... to co to takiego. Dlaczego ona ma taki wielki brzuch?!

-Emm... Wendy... no bo... ja... wiesz...-Kurde jak ja mam normalnie zacząć to zdanie. Już czuje jak się rumienie. -Co to jest? -Wskazałem na brzuch nie zrywając kontaktu wzrokowego z moją rozmówczynią.

-Oj Dipperku... myślałam, że jesteś bardziej inteligentny. -W tym momencie mój mózg chyba się wyłączył. Czy ona mnie właśnie obraziła? Momentalnie zrobiło mi się gorąco i już miałem ochotę jej coś złego zrobić za taką zniewagę, kiedy nagle coś mi przyszło do głowy.

Po drugiej stronie ~BILLDIPWhere stories live. Discover now