5

198 11 2
                                    

*Nicolas

Drzwi się otworzyły, a po ich drugiej stronie stanął seksowny siedemnastolatek. Już na samym początku zwrócił uwagę na moje rozdziawione usta i zalotny wzrok.

- Czego? - warknął przez zaciśnięte zęby. Nie otrzymując odpowiedzi, ruszył w swoją stronę. Wpatrywałem się w jego umięśnione plecy, czując coraz większe wybrzusznie w spodniach.

Nie każąc dłużej czekać ubikacjowemu natrętowi, szybko go dogoniłem. Gdy znajdowałem się wystarczająco blisko klepnąłem go z otwartej dłoni w pośladki czekając na agresywną reakcję. Wbrew moim oczekiwaniom szarooki pobłażliwie się zaśmiał i zmierzył moją sylwetkę obsesyjnym wzrokiem. Cicho zamlaskał zatrzymując spojrzenie na namiocie w moich czarnych dżinsach. Oblizał spierzchnięte usta i objął mnie ramieniem.

- Masz ochotę na drinka? - zaproponował, nie oczekując odpowiedzi. Oboje podeszliśmy do baru, stwierdzając fakt, dotyczący zajęcia wszystkich krzeseł.

Nie zamartwiający się tą wiadomością chłopak podszedł do dwóch ładnych panienek sączących mojito z przeźroczystych szklaneczek.
-Spierdalać i to już - jego dłonie zacisnęły się na barkach blondynek, które po sprawnym ocenieniu sytuacji, ulotniły się jak najszybciej znikając z pola wiedzenia liecealisty. Odsunął jedno z krzeseł samemu na nim siadając. Cóż za dżentelmen. Gdy oboje zajęliśmy miejsca, oczekując na odpowiednią ilość whisky nalewanej przez przystojnego bruneta do kieliszków, zaszczyt rozpoczęcia rozmowy spadł na mojego towarzysza.

- Nie jesteś stąd, prawda?
- Aż tak bardzo się wyróżniam? - odebrałem od zdegustowanego moją ponowną obecnością barmana naczynia z alkoholem.
- Wątpię, że w innym przypadku klepnąłbyś mnie w tyłek- zaśmiał się pod nosem na wspomnienie o moim wcześniejszym wyczynie.
- Wiesz, takie zagrywki wiążą się z konsekwencjami - mruknął popijając barwną ciecz. Lekko się uśmiechnąłem na jego słowa, w głowie kalkulując wszystkie za i przeciw , w temacie - zamordować czy zostawić.

- Te barman! Dolej nam tu! - ponownie skupił uwagę zielonookiego za ladą. Zrezygnowany chłopak, zwinnie ze schowka pod stołem wyjął flaszkę, by chwilę później postawić ją pod nosem albinosa.
- Powiedziałem dolej, sam się nie będę z tym trudził - lekko poddenerwowany chłopak wypełnił szklanki napojem władców.
- Proszę - z ironicznym uśmiechem zaczął obsługiwać resztę chołoty.

Podczas kilku kieliszków dowiedziałem się, że nazywa się Logan Halle, ma siedemnaście lat i uczęszcza do Beacon High School.

- Siema chłopaki, gracie w butelkę? Na górnym piętrze z Rachel, Rebecą, Edith, Rapchaelem, Grace, Hannah, Marcusem, Waltem i oczywiście mną - naszą rozmowę zakłócił niebieskooki blondyn, który odrazu zaciekawił moją osobę.

Być może jestem chujem, a pierwsze na co zwracam uwagę to wygląd. Jednak, co mi innego pozostało? Oceniać charakter?Mimo iż poznaję go w najgorszej formie, kiedy ofiara kuli się przede mną że strachu. Tacy jak ja nie mają możliwości poznania człowieka od lepszej strony. Wiem  jakie cechuje ich zachowanie w obliczu śmierci. To mi wystarczy.

- Żal byłoby nie skorzystać - sarkastyczny uśmiech ozdobił twarz Logana, która za pomocą powstałych dołeczków nabrała delikatnego wyrazu.

Nie zdążyłem się chociażby obejrzeć a całą trójką znajdowaliśmy się w jednym z pokoji, gdzie na środku uzbierał się całkiem duży krąg. Moją uwagę przykuła zalotna blondynka, opierająca się o czerwonowłosego, dobrze zbudowanego typka. Pieprzony Clifford.

- Teraz uwaga - pierwszą osobą zabierającą głos okazała się długonoga brunetka. Włosy miała splecione w warkocz z tyłu głowy, a z lekko zadartego do góry noska, powoli spadały czarne okulary. Jednak mimo pozorów nastolatka nie sprawiała wrażenia sztywniary. Bardziej mógłbym stwierdzić, że owy nietypowy wygląd brązowowłosej, służył jako pewnego rodzaju imicz.
- Zasady są proste. Osoba, która kręci butelką musi pocałować gracza na którego wypadnie i tak w kółko - kontynuowała
- A! I najważniejsze! Każdy przed zbliżeniem, wypija kieliszek wódki. Rozumiemy się? Żadnym pytań? No to świetnie! Ja zaczynam! - opróżniła zawartość naczynia, postawionego w środku kręgu i zakręciła butelką. Wypadło na Clifforda. Zdegustowana Rachel była zmuszona ustąpić miejsca rywalce. Dziewczyna siadając na kolanach chłopaka, agresywnie wbiła język pomiędzy jego usta. Do moich uszu dotarły okrzyki wsparcia dla owej Edith i Rapchaela.

Rapchael - warto zapamiętać.

Gdy czułości dobiegły końca, roztrzepany chłopak zakręcił butelkę. Wypadło na dziewczynę po mojej lewej. Całe szczęście.

Gra zaczęła się spokojnie. Koleżanka obok mnie przelizała się z Rachel. Rachel z różowowłosym kolegą. Pudrowy zbadał podniebienie czarnoskórego, a czekoladowy upojne chwilę przeżył z wymalowaną szatynką. Nadszedł koluminacyjny moment. Czarna wdowa zakręciła plastikiem, a koniszek butelki wskazał na moją osobę. Śmiało mógłbym stwierdzić, że była zadowolona z obrotu sytuacji ponieważ odetchnęła z wdzięczną ulgą. Rozkraczyłem się by ułatwić szatynce dostęp do moich warg. Krótki pocałunek i koniec. Liczyłem na coś lepszego.

Zakręciłem butelką w głębi duszy prosząc o w miarę interesującą osobę. Zamknąłem oczy, gdy owy przedmiat zaczął tracić prędkość na szkarłatnowłosym. Po kilku sekundach pokój wypełnił się ogromną ilością westchnień i gwizdów. Powoli otworzyłem oczy i z niedowierzania ponownie je zamykając. Tak w kółko.

Cóż za przypadek, że osobą, którą wylosowała butelka okazał się być śnieżnowłosy bóg.

Opróżnianiłem zawartość kieliszka i ruszyłem w stronę siedemnastolatka, po drodze lekko trącając przeźroczysty plastik i rzucając w jego stronę ciche, ,,masz dobry gust stary".

Nachyliłem się nad twarzą śnieżnowłosego, której grymas przyciągał mnie jeszcze bardziej niż liny zawieszone na mojej szyji przez podświadomość, która jasno dawała mi do zrozumienia, że coś jest nie tak. Zignorowałem to uczucie. Wyłączyłem się na szepty rozchodzące się po cienkich ścianach. Dałem się ponieść błogiej chwili przeznaczonej wyłącznie dla mnie i chłopaka przede mną. Bez chwili namysłu usiadłem na jego kolanach. Jedna z moich rąk opuszkami palców oplotła jego szyję, pozostawiając lekkie zadrapania na jego bladej jak włosy skórze. W tym momencie agresywnie zbliżyłem wargi naszej dwójki. Językiem badałem podniebienie chłopaka, zachaczając o kły w jego uzębieniu. Albionos nie pozostał mi dłużny. Brutalnie ścisnął mój pośladek, powodując z mojej strony przeciągły jęk, amortyzowany przez inne wargi napinające na moje usta. Drugą ręką szarpnąłem za jego śnieżne włosy, odzyskując w jakimś stopniu ponowne panowanie nad sytuacją. Nasze języki toczyły zawziętą walkę o dominację. Całe towarzystwo ucichło a nasza dwójka skupiła się jedynie na agresywnym zbliżeniu, które zważając na wielkość naszych ego, przypominało bardziej pożeranie zwierzyny, ni jeżeli pocałunek.

Potem nastąpiła czarna pustka. Straciłem nad sobą kontrolę.

Envoy of hell (bxb) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz