11. „Żegnajcie... kochani?"

859 43 13
                                    

-Musisz oddać mi wygraną na smoczym szkoleniu, to ja mam zabić smoka - powiedziała arcypoważnym tonem, a mi do głowy wpadł świetny pomysł...
-Umowa stoi.
Astrid zaskoczona moją szybką zgodą aż się uśmiechnęła (a u niej to się rzadko zdarza)
-Chciałam się zapytać jak to zrobisz ale nie obchodzi mnie to, zwycięstwo ma być moje, masz czas do jutrzejszego wieczora, radzę Ci się pospieszyć - i poszła sobie.
Spełnię jej prośbę, na Berk życie to tragedia... wszyscy mnie nękali do póki nie pokazałem swoich umiejętności na smoczym szkoleniu, a że nie potrafię zabić smoka to zawiedliby się na finale i nękali, bili jeszcze bardziej.Dodać jeszcze pozbycie się mnie i wysłać na jakąś tam wyspę żeby mnie ożenić za pare lat! Nie doczekanie. Szczerze to nie rozumiem ojca... staram się jak mogę ale on mnie już chyba nigdy nie zaakceptuje.
-Szczerbatek, musimy uciekać z tej wyspy.Nocna furia zamruczała pytająco podnosząc uszy do góry.
-Nie mamy innego wyboru Szczerbuś... Jak uciekniemy to Astrid dostanie to czego chciała, ja nie będę musiał się żenić na innej wyspie i zostawać wodzem, a ty będziesz żył razem ze mną bez ukrywania! - Smok zrozumiał że nie możemy tu zostać więc popchnął mnie w stronę wyjścia z zatoczki żebym leciał się spakować.

Wszedłem do domu po cichu i zacząłem pakować torbę, co prawda wylatujemy jutro ale będę miał czas na spakowanie tylko ryb.
Wziąłem kompas, ubrania, nożyk, kocyk, zapasową lotkę itp. Wszystko już miałem spakowane.
Zasnąłem z myślą o nowym, lepszym życiu.

Wstałem o wschodzie słońca, wioska dopiero będzie budziła się trochę później więc uniknę ciekawskich spojrzeń. Może zajdę pożegnać się z Astriś? Albo napisze jakiś pożegnalny list? Nie, list to zły pomysł, będą wiedzieli że żyje... zostawię kartkę Astrid w zatoczce, może kiedyś tam zajdzie.
Ubrałem się, zszedłem z torbą na dół i zapakowałem 2 ryby na podróż, na wszelki wypadek. Starałem cicho się poruszać po skrzypiące pod każdym moim krokiem podłodze żeby ... zbudzić  ojca... ojca? Nie, teraz już nie jest moim ojcem, z resztą nigdy nim nie był... żeby nie zbudzić wodza.
Wziąłem węgielek z kieszeni, wyrwałem jedną kartkę i napisałem:

Droga Astrid
Spełniłem twoją prośbę, mam nadzieje że jesteś zadowolona, nie obwiniaj się. Już dawno chciałem opuścić wyspę, nie szukajcie bo nie znajdziecie. Żyje i prawdopodobnie mam się dobrze, do zobaczenia?
Jeśli kiedykolwiek jeszcze będziesz chciała mnie zobaczyć...

Wsadziłem kartkę w kieszeń i wyszedłem z domu. Zaszedłem do kuźni po drodze, ze stolika w rogu ciemnego pomieszczenia zgarnąłeś wszystkie moje projekty, szkice i rysunki. Pognałem do Szczerbatka, gdy byłem już w zatoczce przywitałem się z mordką
-Gotowy Szczerbatku? - zapytałem smoka gdy umocowałem już torbę przy jego siodle. Wyjąłem z kieszeni kartkę i zostawiłem ją przyciskając kamieniem przy głazie przy którym rozmawialiśmy z Blondwłosą wojowniczką. Sprawnym ruchem wsiadłem na Szczerbatka, popatrzyłem z siodła na jego pysk, zamruczał cicho upewniając czy jestem gotowy na lot. Na lot który zmieni moje życie, moje i szczerbatka, nasze życie.
Kiwnąłem głową potwierdzające a Szczerbatek odbił się od ziemi j wzleciał w przestworza.

Od tego czasu to my pisaliśmy swoją własną książkę, zaczęliśmy nowy rozdział, i nasze życie zmieniło się na lepsze. To my staliśmy się najgroźniejszym duetem smok&jeździec na całym archipelagu. Byliśmy jednością która rozumie się bez słów, pomagaliśmy wyspom zaprzyjaźniać się ze smokami i wiedliśmy spokojne życie do pewnego czasu

..

5 lat później





=========================

Tadaaam! Lecimy z tematem xD
Mam nadzieje że rozdział się spodobał!🙈❤️

Czkawka i Szczerbatek...na zawsze razem || JWSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz