11. Mój Skarb

439 23 2
                                    

'Teraz już mi nie uciekniesz'

Nie uciekne, to jest pewne. Nie zamierzam uciekać. To on był tym, który dał mi ciepło, wsparcie i bezwarunkową miłość. Nie chciałam od niego niczego w zamian. Jasne, chciałam by był przy mnie. To było jedyne, czego pragnęłam. Tylko tyle.

Patrzył na mnie swoimi ciemnymi, obojętnymi oczyma. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Czułam jak tonę w jego spojrzeniu. Czułam się źle na samą myśl, że jednak coś nadal łączylo mnie z Kentinem. Nie chciałam by myślał, że jest dla mnie kimś przelotnym. Zapewne takie są jego przeczucia. Ale dla mnie stał się on kimś o wiele ważniejszym... Przede wszystkim wsparciem, które mi pozostało po tym ile złego napotkałam w swoim życiu.

Przyciągnął mnie do siebie widząc, że głęboko rozmyślam nad czymś. Złapał mnie za podbródek i patrzył na moje usta zbliżając je do swoich. Nie zamierzałam przerywać. To to, czego pragnę. ON jest tym, kogo pragnę.

Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam składać namiętne pocałunki.

On odwzajemnił je z podwojoną siłą. Nasze ruchy stały się coraz śmielsze i gwałtowniejsze. W pewnej chwili ściągnął swoją koszulkę i nakierował moją dłoń na jego goły tors.

Moje serce przyspieszyło rytmu. Zakręciło mi się w głowie przez chwilę i zamarłam. Dotarło do mnie, co się właśnie dzieje i do czego oboje zmierzamy. Kas najwyraźniej zauważył o co mi chodzi. Patrzył mi w oczy i powoli marszczył się delikatnie. Jednak byłam w stanie to zauważyć. Bałam się. Nie tego, że będę żałować a tego, że to może wszystko pogorszyć. Nie chcialam go tracić ale nie chciałam też niczego psuć.

Odsunął się ode mnie i powoli odsuwał ode mnie swoje ręce. Następnie Wstał i sięgnął do kieszeni swojej kurtki, która leżała na krześle. Wyszedł na balkon i zapalił papierosa. Widziałam jedynie jak opiera się o barierki i patrzy w gwiezdziste niebo. Noc była wyjątkowo piękna, przyznam...

Narzuciłam na siebie welurowy, czerwony szlafrok i podążyłam za nim cichutko, tak, by mnie od razu nie usłyszał. Kiedy już się do niego zbliżyłam, wtuliłam się w jego plecy, obejmując go i kryjąc twarz w jego szerokich barkach. Czułam na sobie jego gorąc, który całą mnie ogarnął w kilka sekund. Cieszyłam się, że mam go przy sobie. Miałam pełno obaw odnośnie tego, że mogę go w jakiś sposób stracić.... Nie chciałam tego.

Po dłuższym milczeniu i moich głębokich rozmysleniach.... Kas odwrócił się, czując, że coraz mocniej się w niego wtulam. Moja twarz była zakryta burzą włosów, które układały się w nieładzie kręcąc się na wszystkie strony. Kas odgarnął po chwili je z mojej twarzy i zamarł przez chwilę. Moje policzki były całe czerwone, oczy oszklone a z nich wydostawały się pojedyncze krople łez. Spanikował, myślał, że coś mi się stało, mówił i pytał się mnie, czy wszystko gra. Nic mi nie było. Byłam szczęśliwa, że miałam go przy sobie, że nie opuścił mnie. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego szeroko po czym przybliżyłam się i wtuliłam w jego nagi tors. Jego serce przyspieszyło, był oszolomiony. Ale po chwili uspokoił się i bez zbędnych słów odwzajemnił uścisk. Tak delikatny jak tylko mógł. Glaskal mnie po włosach i całował co jakiś czas.

Po kilku minatch w ciszy, zawial mocniejszy wiatr i zrobiło się chłodniej.

-"Kas, wracajmy do środka"

Chwycilam go za rękę i pozlwolnym krokiem kierowalismy się do sypialni. Mój szlafrok delikatnie powiewał na wietrze odsłaniając części mojego ciała.

-"Vic..."
-"hm?"

Kas zamknął balkon, by chłód nie dostał się do środka.

-"oo, tak szybko zrobiło się zimno, haha"

Odwrócił się i ze swoją pokerową twarzą zaczął składać na moim ciele pocałunki. Na czole, policzkach, nosie, szyi, brzuchu, rękach, nogach.

Ogarnelo mnie głębokie pragnienie poczucia rozkoszy na całym moim ciele. Kas podniósł mnie i położył delikatnie na łóżku nadal całując po szyi i pieszcząc po nogach i brzuchu. Wstałam opierając się rękami, odwzajemniajac jego pocałunki jeszcze energiczniej i jeszcze namiętniej. Zaczęłam głaskać nieśmiale jego włosy a on przyciągnął mnie do siebie, ciężko dysząc, widziałam jego rozpaloną twarz i włosy, gdzie pojedyncze kosmyki wydostały się z kucyka i opadły na jego twarz. 

W tym samym momencie uslyszalam wibracje telefonu. Z początku nawet go nie słyszałam ale chwilę później Kas, powiedział, bym sprawdziła kto dzwoni. Nie patrząc na to czyj to numer odebrałam telefon i powiedziałam lekko zazenowanym głosem:
-"no halo?"

Przez chwilę siedziałam oszolomiona i nagle obrała mnie panika.

"Kas, musisz stąd wyjść, już!"

Na Zawsze Twój // Kastiel Love Story | Vic x KastielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz