Właśnie uświadomiłam sobie, że zaspałam. Sięgnęłam po mój zegarek leżący na szafce nocnej. Każda sierota taki miała po to, aby z każdą pracą mogła zdążyć na czas. 6:30. Niedobrze, każdy już był na śniadaniu po modlitwie. Ubrałam się z prędkością światła, a z włosami nie było problemu, bo przecież każda sierota miała włosy do połowy szyi maksymalnie, więc wystarczyło je rozczesać. Ułożyłam piżamy pod poduszkę, i dokładnie, aby nie mieć jeszcze większych problemów z opiekunkami, pościeliłam swoje łóżko, monotonne, takie jak każdej innej sieroty. Każda też miała taką samą czarną sukienkę do kolan, z rękawem 3/4, oraz koronkowy, biały fartuszek. Żadna nie wybrzydzała, bo każde, maleńkie słowo, które określało sytuację sierot jako złą, kończyło się pół-godzinnym klęczeniem na grochu przed krzyżem. Ubrałam jeszcze czarne baleriny, i pobiegłam ile sił w nogach, biegłam wąskim, świeżo umytym korytarzem.
-Może nie będzie tak źle, i dopiero zaczęły się modlić?- pomyślałam. Szybko weszłam do jadalni, na moje szczęście sieroty zaczynały dopiero przygotowywać śniadanie. Miałam jeszcze nadzieję, że nikt nie zauważył jej nieobecności przy rannym porządkowaniu, ale moje nadzieje zniknęły, gdy podeszła do mnie Paulina, moja przyjaciółka.-Dzisiaj zapomniały nas przeliczyć-powiedziała- ale Sylwia na Ciebie podkablowała i masz przerąbane kochana.
-Jak ja jej nienawidzę- burknęłam, i to co powiedziałam było prawdą. Nikt właściwie Sylwii nie lubił, oprócz jej koleżanek. Cała ta banda to były zwykłe bogate bachory, na które po opuszczeniu sierocińca czekała fortuna zmarłych tatusiów. Na takie jak ja i Paulina czekały skromne posady. Pomogłam nosić sztućce z kuchni obok i serwetki. Zatrzymała mnie jednak jedna z opiekunek, na szczęście taka dosyć miła, pani Beata.-Alicja, nie ukrywam że jesteśmy zawiedzione, ale to pierwszy raz, więc nic się nie dzieje. Jednakże skoro jest wina, to musi być i kara, prawda?- powiedziała czarnowłosa opiekunka.
-Ma pani rację- odezwałam się grzecznie, by nie powiększyć sobie tej kary, no i po prostu z szacunku do pani Beaty, no jako jedna z niewielu pracowała tu po prostu z pasji i zamiłowania do pomagania innym ludziom. Jako jedyna nie domagała się podwyżek.
-Za karę wysprzątasz strych, tam, gdzie nie sprzątano od wielu lat. Sama. Nie ja wybierałam karę, wybacz.- pani Beata wyraźnie posmutniała, a mnie zamurowało. Każda sierota bała się strychu, a szczególnie części w której miałam sprzątać, tzw części gdzie światło nigdy nie dochodzi. Strych sprzątano raz na pół roku, a ową część jedynie zamiatano co dwa lata, a szczególne sprzątanie odbyło się ostatni raz dziesięć lat temu, i sprzątały tam tylko najstarsze dziewczyny pod silnym nadzorem najbardziej surowych opiekunek.
-Pod czyim nadzorem będę to wykonywać...?- zapytałam.
-Sama...- odpowiedziała pani Beata- strach ma być twoją karą.
A bałam się bardzo. Krązyło wiele legend na temat tej części strychu, i był to jeden z ulubionych tematów sierot, które nocami nie mogły spać, i odpowiadały sobie różne, straszne historie. Raz zaginęła jedna sierotka, siedmioletnia Klara. Sieroty uznały, że to duch zmarłej Klary straszy na poddaszu, bo nieraz słyszano dziwne jęki z tego właśnie miejsca, przez co małe sierotki często nie mogły spać (starsze dziewczyny przywykły do tego). Inna była powiastka o tym, że po poddaszu chodzi sam diabeł, i porywa grzeszne sieroty do piekła. A mówili również, że straszą tam zmarłe zakonnice, które do nieba się nie dostały, bo dręczyły biedne dzieci. Ale każde dziecko miało własną teorie na ten temat, a to były historie powtarzane przez większy ogół sierot.
-Przykro mi ale zostało przegłosowane- powiedziała ze smutkiem pani Beata.-Czego one mnie tak nienawidzą...?- szepnęłam sama do siebie.
-Bo to jedne wielkie zołzy- szepnęła do mnie pani Beata, i puściła do mnie oczko, na co ja się uśmiechnęłam. Pani Beata była mi najbliższą osobą ze wszystkich opiekunek, z resztą, była naprawdę dobrą kobietą, i każda sierota jej ufała.