Rozdział 3

510 13 0
                                    

Pov Ida

Pędziliśmy do domu bobrów słysząc za nami wycie wilków. Wpadliśmy wszyscy do kuchni, a pani Bobrowa zaczęła pakować prowiant.
-Szybko żonka! Polują na nas!- powiedział zsapany Bóbr.
-Już chwileczkę.- oznajmiła jego małżonka i pakowała dalej.
-Co ona robi?!- zapytał zdezorientowany Piotr.
-Jeszcze mi podziękujecie, to daleka droga, a mąż jak nie będzie jadł do się zrobi nerwowy.-wytłumaczyła Bobrowa, a ja z dziewczynami zaczęłyśmy jej pomagać.
-Jak dożyje.- powiedział zniecierpliwiony futrzak.
-Przyda się dżem?- zapytała Zuzanna.
-Wilki wolą chyba mięso.- odpowiedziałam z przekąsem. Zuzka tylko popatrzyła na mnie karcącym spojrzeniem.
Szczekanie wilków już było słychać bardzo głośno i wyraźnie. Zaczęły rozwalać drewno, z którego był zbudowany dom i wybijać szyby. Pan Bóbr pospiesznie otworzył szafkę, która jak się później okazało była tunelem.
Prędko weszliśmy do niego, a Megan idąca jako ostatnia zamknęła drzwiczki jak najszczelniej się dało.
Złapaliśmy za pochodnie wiszące na ścianie, a następnie zjechaliśmy po specjalnej linie, patrząc na poszerzający się tunel.
-Ten tunel wykopaliśmy z Borsukiem na wypadek jakiejś katastrofy.- powiedział biegnący na przodzie futrzak.
-Jakby zabrakło wam piwa.- powiedziała Bobrowa przewracając oczami. Zaraz potem Łucja się potknęła.
-Łucja!- powiedziała Zuza.
Biegnąc za dziewczynką pomogłam jej wstać.
Wszyscy na chwilę przystanęli.
-Są już w tunelu.- powiedziała Meg słysząc wycie.
-No na co czekacie?! Biegnijcie!- powiedziałam łapiąc najmłodszą za rękę i wymijając wszystkich. Co chwile padały takie słowa jak "Biegiem!" czy "Dasz radę".
-Trzeba było wziąć mapę!- powiedziała Bobrowa widząc, że wbiegamy w ślepą uliczkę.
-Właśnie! Mapę, a nie dżem!- powiedział oburzony Bóbr. Widząc jak bobry dostają się na powierzchnie kopiąc na szybko nowy wąski tunel, cofnęliśmy się do ostatniego zakrętu i biegliśmy przed siebie. Ta droga okazała się właściwą więc szybko się wydostaliśmy.
Piotr ze zwierzakiem zatarasowali wyjście z tunelu beczką i odetchnęli z ulgą. Wtedy Łucja znowu się przewróciła, a mnie i resztę zamurowało. Potknęła się ona o posągi będące niegdyś zwierzętami.
-Tak mi przykro kochanie.- powiedziała Bobrowa, widząc jak jej mąż podchodzi do posągu borsuka.
-Mój najlepszy kumpel.- powiedział Bóbr, dla którego Borsuk był jak brat.
Ja nie wyobrażam sobie życia bez mojej siostry.
-To sprawka Białej Czarownicy?- zapytał blondyn.
-Tak kończą ci, którzy z nią zadzierają.- powiedział Lis, jakby pojawił się z nikąd.
-Jeszcze jeden krok zdrajco, a potne cie na drzazgi!- powiedział futrzak.
-Spokojnie, jestem po waszej stronie.
-Ta, a ja jestem minotaurem.- powiedziałam przewracając oczami.
-Jak to mówią rodziny się nie wybiera, ale chwila moment. Niech mnie diabli! Księżniczka Ida i Księżniczka Megan.- powiedział zdumiony rudzielec.
-Ciszej!- skarciła go Bobrowa.
-Na drzewo! Szybko!- rozkazał chytrus, gdy usłyszeliśmy wycie wilków. Bez zastanowienia wdrapaliśmy się na drzewo.
-Witam kuzyni.- powiedział Lis patrząc na okrążające go wilki- zdaje się, że czegoś szukacie.- dodał.
-Nie bądź za cwany!- powiedział Maugrim- Jesteś podejrzany politycznie, szukamy grupy ludzi.
-Hahaha, ludzi? W Narnii to rzadkość. Ta informacja jest chyba sporo warta, co?- zapytał chytrze rudzielec. Nim się obejrzeliśmy Lis leżał w paszczy jednego z wilków, na co Łucja chciała krzyknąć, co uniemożliwiła jej ręka Piotra.
-Tyle co twoje życie.- powiedział inny wilk- hehehe czyli niewiele.
-Dokąd uciekli?- dopytywał trzeci.
-Na północ, biegli na północ.- odparł smutno chytrus. Zaskakiwało mnie to z jaką łatwością przychodziło mu kłamstwo.
-Do roboty.- powiedział Maugrim, po czym wypuszczono Lisa. On tylko pisnął z bólem łapiąc się za brzuch. Gdy wilki odeszły powoli zszedliśmy z drzewa.
-Nic ci nie jest?- zapytała Łucja.
-Nic, Wasza Wysokość.- powiedział, lecz byłam pewna tego, że skłamał.
Rozpaliliśmy ognisko i rozpoczęliśmy rozmowę.
-Pomagali Tumnusowi, nie zdążyłem ich ostrzec.- mówił rudzielec, gdy Bobrowa opatrzała jego rany.
-Nie wierć się tak!- powiedziała Bobrowa- gorzej niż mój mąż w kąpieli.
-Weź mi nie przypominaj.- powiedział Bóbr.
-Dziękuję za opiekę, ale kiedy indziej dokończę tę kurację.- powiedział Lis podnosząc się.
-Idziesz już?- zapytała Megan.
-To był dla mnie wielki zaszczyt Wasza Wysokość- powiedział wykonując ukłon- ale czas ucieka, a Aslan polecił mi zgromadzić wojska.
-Widziałeś Aslana?- powiedział podniecony Bóbr.
-Jaki on jest?- zapytała jego rozmarzona żona.
-Jest spełnieniem wszystkich naszych marzeń.- odparł Lis na co się uśmiechnęłam- dobrze będzie mieć go u boku w bitwie przeciw Czarownicy.
-My nie weźmiemy udziału w tej wojnie.- powiedziała Zuzanna. Odetchnęłam głęboko i z rozczarowaniem popatrzyłam na brunetkę.
-Królu Piotrze, jak to?- zapytał Lis, a ja przeniosłam wzrok na blondyna siedzącego obok mnie.
-Nie możemy iść na wojnę bez was.- wyjaśniłam. Piotr chwile popatrzył w moje oczy po czym odpowiedział:
-Chcemy tylko odzyskać brata.

Opowieści z Narnii lew, czrownica i stara szafa{Piotr Pevensie, Edmund Pevensie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz