*Rozdział 1*

26 2 0
                                    

- Ej Cat i co sprawdziłaś ich?- spytałam.

- Ta. Ale chodź tu, musze ci coś jeszcze powiedzieć.

Wstałam i poszłam do jej pokoju.

- No i co znalazłaś?

- Włamałam się do ich danych. To nie za bardzo było trudne. Cała ta ich paczka założyła gang, ale z tego co mi wiadomo, nie są aż tak rozchwytywani jak my. Wszyscy są bardzo przystojni. No i to tyle w sumie.

- No ok. Myślę, że powinniśmy mieć razem pokój w domu mojego brata. Dobrze wiesz czemu?

- Ta. Żeby nas nie przyłapali. Masz dzisiaj wyścig. Wiesz o tym? Jest o 23 na lotnisku. A jest 22:30.

- Jedziesz ze mną?

- No jasne! Idę tylko po samochód.

- Tylko się spręż ok?

Wsiadłyśmy do samochodu, oczywiście ja za kierownicą. Jestem w tym lepsza niż Cat. Wiec to ja biorę czynny udział w wyścigach. Wpłaciłyśmy na konto organizatorów. I wjechałyśmy na mete. Nikt nie wie, że to my cały czas wygrywamy. I tak ma na razie pozostać. Na środek drogi weszła, skąpo ubrana laska, z flaga w ręku. Kiedy upuściła flagę, od razu ruszyłam. Oczywiście wygrałam. Organizatorzy, przelali moja wygrana na konto moje i Cat. A chwilę później ruszyłyśmy do domu aby się spakować. Musimy udawać teraz nudne kujonki, które nic nie robią tylko się uczą. Zajebiście, chociaż się już przyzwyczaiłam. Musimy tak udawać, żeby nasi wrogowie, nas nie rozpoznali. Tak to mielibyśmy przesrane. A tak to zabijamy i nikt nie wie, że to my.

Dojechaliśmy do domu i każda udała się do swojego pokoju, aby się spakować. Na dol walizki włożyłam wszystkie top cropy, krótkie szorty, obcisłe sukienki, 2 telefony, broń, notatki, moje kilku centymetrowe szpilki a na wierzch porozciągane swetry, getry, nudne rurki, jakieś vansy i za duże koszulki.

Kiedy byłyśmy gotowe, 2 walizki razem z Cat, zawiozłyśmy do magazynu, bo to zepsułoby  nam reputację, a tego nie chcemy.

Reszta walizek, jedzie z nami do mojego brata, ale musimy być ostrożne, bo oni pewnie nie szanują, takiego czegoś, jak prywatność, ale no cóż.

Kiedy wszystko juz zrobiliśmy była

03:47

Poszłyśmy się szybko umyć i nastawiłyśmy budzik na 9:30. Tyler ma być na 11. Wiec zdążymy.

Obydwie położyłyśmy się jakoś w pół do piątej. I po paru minutach, odpłynełam do krainy Morfeusza.

Biegnę ile sił w nogach, ale to nic nie daje. On i tak jest szybszy. Krzyczy coś za mną, ale ja nie mam siły nawet go słuchać. Juz nie daje rady. Ale biegnę, w końcu ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Zaczynam krzyczeć ile sił w gardle...

- Holi już spokojnie, skarbie jestem przy tobie.

- Boże, znowu to samo ten sam sen. Ja juz nie daje rady.

- Spać z tobą?

- T-tak jeśli możesz.- powiedziałam do Cat.

Po kilku minutach znowu zasnęłam ale już bez koszmarów.

Bad QuennOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz