Wraz z Bożenka opłakiwaliśmy śmierć Zenka przy jego trumnie. To było bardzo dla nas ciężkie, ale trzeba żyć dalej.
ROK PÓŹNIEJ
Oglądaliśmy "Klan" jadząć smażony baleron. Waldek siedział bardzo poddenerwowany.
- Kotku co ty taki spięty?- złapałem go za kolano.
- Nic ważnego. Oglądaj.- objął mnie.Rano przy śniadaniu Waldek przyniósł jakąś różową kopertę. Zdziwony połykając resztę jedzenia otworzyłem kopertę. Wyciągnąłem z niej dwa bilety.
- Mój Chrystusie Elizejski!- odskoczyłem od stołu rzucając je na stół.
- Niespodzianka!- krzyknął Walduś.
- Ty naprawdę kupiłeś bilety na Hane Montana? Marzyłem o tym od zawsze.Nadszedł dzień koncertu. Szczęśliwie podążaliśmy samochodem przez A4 do Radomia.
Koncert pomału się kończył, gdy nagle na scenie pojawił się Waldek.
- Julian bardzo Cię kocham. Myślę, że ty mnie też, ale wracając do rzeczy. Jesteśmy w szczęśliwym małżeństwie i bardzo dobrze żyło nam się w dwójkę. Teraz kochanie będzie się nam też cudownie żyło tylko że w czwórkę.- popłakał się, a wszystkie kamery i oczy widzów były skierowane na mnie.
Wybiegłem na scenę i mocno go przytuliłem.
- Jestem w ciąży Julian.- wykrzyczał i wszyscy bili brawa.Brak weny. Przepraszamy za to. Pojawi się jeszcze jeden rozdział, który zakończy całą opowieść.
Pozdrawiamy.
Słowo i poezja Byczys:)