- Możesz przestać być takim kutasem? - zapytałam z irytacją.
- Dlaczego? Jesteś słodka kiedy się złościsz - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
Spojrzałam na niego i z wielkim trudem próbowałam zachować powagę. Był irytujący, wredny, zapatrzony w siebie i wszystko inne, co można powiedzieć najgorszego o facecie. Momentami miałam ochotę powiedzieć mu, żeby wyniósł się z mojego życia i nigdy więcej nie wracał.
Następnie przed oczami przelatują mi wszystkie wspólne chwile i już wiem, że nie potrafiłabym bez niego normalnie funkcjonować.
Przyglądam mu się i myślę o jego pięknych, szafirowych oczach. To chyba one mnie tak do niego przyciągają, kiedy w nie spoglądam, nie mogę oderwać wzroku. To tak, jakby pochłaniał mnie ocean, z którego nie mogę wypłynąć na powierzchnię.
Myślę o jego miękkich, malinowych ustach, które całują mnie każdego ranka, zaraz po przebudzeniu. Smak mięty i papierosów, który niegdyś mnie irytował, stał się dla mnie czymś, bez czego nie mogę wytrzymać dnia.
Myślę o jego niesfornych włosach, w które wplatam swoje palace za każdym razem gdy się całujemy, czy też po prostu leżymy tuląc się do siebie.
Myślę o jego gównianych żartach, które rozumie tylko on, ale z których zawsze śmieję się razem z nim.
Myślę o tym, jak bardzo doprowadza mnie do szału, gdy wsiada na motor i nie wraca przez długi czas. Najgorsze scenariusze przechodzą mi wtedy przez głowę, lecz pocieszam się tym, że za każdym razem powtarza, że wróci.
Myślę o tym jaki jest uroczy, kiedy zżera go zazdrość, choć on zawsze wykłóca się, że facet nie może być słodki.
" Pamiętaj malutka, ja jestem seksowny, nie uroczy ". Cóż, dla mnie zawsze pozostanie to słodkie.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - lekko otępiona dźwiękiem jego głosu, wyrwałam się z moich rozmyślań.
- Tak sobie myślę.
- O tym jak bardzo jestem seksowny? - znowu ten durnowaty uśmiech.
- Raczej uroczy. - również cwaniacko się uśmiecham i już po chwili biegnę po schodach aby schować się w moim pokoju.
- Liczę do pięciu i albo dobrowolnie oddasz się w moje ręce i poniesiesz karę, albo sam cię dorwę i będzie o wiele gorzej.
Słyszę jego powolne odliczanie i myślę gdzie mogę się schować. Zerkam na szafę i wydaję mi się to kiepską kryjówką, ale brak mi czasu i raczej nic lepszego nie wymyślę. Kiedy już do niej dobiegam czuję ciepło na ramieniu i lekkie szarpnięcie do tyłu. Rzuca mnie na łóżko i siada na mnie okrakiem.
- Pięć! Niestety, nie zdążyłaś, więc teraz poniesiesz konsekwncje swojego niedorzecznego czynu! Ostatnie słowa zanim cię zniszczę ?
- Kocham cię, mój uroczy mężczyzno.
- Możesz zacząć żałować, że twoim ostatnim słowem nie było przepraszam.
Zaczął powoli nachylać się w kierunku mojej twarzy, ułożyłam usta w tak zwany dziubek, myśląc, że chce mnie pocałować, lecz kiedy nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry, zaczął mnie łaskotać.
- Nie, pr-roszę, przestań. - krzyczałam w niebogłosy, dławiąc się własnym śmiechem - Przepraszam, nie jesteś uroczy,- przestał mnie łaskotać i czekał na dalszą część mojej wyowiedzi - jesteś seksowny.
- To nie wystarczające, chyba muszę cię jeszcze trochę podręczyć.
- Okej,okej! - uniosłam ręce w geście poddania - Jesteś najseksowniejszym facetem na świecie.
- No i to rozumiem.
Ponownie się nade mną nachylił i tym razem, złożył czuły pocałunek na moich ustach. Ułożyliśmy się wygodnie na moim łóżku i włączyliśmy The Walking Dead, to nasz ulubiony serial, i oboje uwielbiamy samotnika Daryl'a.
W momencie gdy Beth umiera, a ja zalewam się łzami Ross wyłącza odcinek i zaczyna się zbierać do wyjścia. Spoglądam na zegarek i widzę, że jest dopiero 20:00. Już mam pytać, dlaczego wychodzi dzisiaj tak wcześnie, lecz odpowiada na moje niezadane pytanie.
- Umówiłem się z Mike'em i Steve'em, mają wyścig i prosili żebym tam był. Najchętniej zostałbym z tobą, ale dawno nie widziałem się z chłopakami, rozumiesz prawda?
- Jasne, rozumiem. Pozdrów chłopaków i życz im powodzenia - podnisołam się z łóżka i podeszłam do niego wtulając się w jego ciepły tors - Uważaj na siebie i wróć - wyszeptałam.
Wziął moją twarz w swoje dłonie i skierował tak abym patrzyła mu w oczy.
- Obiecuję. - uśmiechnął się lekko i złożył pocałunek na moim czole - Rano, kiedy się obudzisz, będę siedział na oknie. Tak jak zawsze.
- Kocham cię Ross.
- A ja kocham ciebie Scar.
Pocałował mnie ostatni raz i wyszedł przez okno. Chyba nigdy nie przyzwyczai się wychodzić jak normalny człowiek, nawet gdy w domu nie ma mojego ojca.
Wróciłam do łóżka i przykryłam się kocem. Zasnęłam z myślą, że z pewnością nigdy nie chciałabym go stracić.
Nikt nie kocha go tak, jak ja kocham jego i wiem,
że on kocha mnie tak jak nikt inny nie potrafi.
CZYTASZ
Scars of love // by S. R.
RomansPoznając go, nigdy nie pomyślałabym, że zostawi na mojej duszy miliony blizn.