Rozdział pierwszy

522 40 48
                                    


Ochako budziła się bardzo powoli. Miała wrażenie jakby w dziwnego rodzaju półśnie spędziła co najmniej kilka godzin. Starała się otworzyć oczy, wrócić do świadomości możliwie jak najszybciej, chociaż nie wiedziała, czemu było to tak ważne. Czemu pobudka sprawiała wrażenie tak istotnej sprawy? Odpowiedź wydawała się być na wyciągnięcie ręki, ale za każdym razem, gdy dziewczyna prawie ją pochwyciła, wymykała się niespodziewanie, zostawiając ją z mętlikiem w myślach i tępym bólem w skroniach, który nasilał się z każdą próbą. Zrezygnowała, kiedy cierpienie osiągnęło apogeum, budząc w niej lęk przed poznaniem prawdy. Tam było dobrze; tak spokojnie. 

Ochako czuła się niewiarygodnie lekka. Ciało jej nie ciążyło, zupełnie jakby go nie miała, jakby zamiast iść wśród wszechobecnego błękitu leciała. Ale gdy zerkała w dół zaskoczona tym zjawiskiem orientowała się, że wszystko było na swoim miejscu. Więc po prostu szła i nie myślała o tym, że krajobraz powinien składać się z czegoś więcej niż tylko mdłego koloru. Ignorowała przebijające się przez jej myśli wielkie, zielone oczy, które wyraźnie starały się jej coś przekazać.

Nie zastanawiała się gdzie szła ani czy jej wędrówka miała cel.

I wtedy niespodziewanie usłyszała czyiś głos – zupełnie odległy, dobiegający zewsząd. Obcy.

– Chyba się budzi...

Świat zaczął się walić. Błękit kruszył się, rozpadał wokół dziewczyny, strącając ją w przepaść.

– Lepiej niech jedno z nas zostanie, żeby jej nie przestraszyć.

Znajomy ciężar ciała, który Ochako odczuła, okazał się przytłaczający. Ból w prawej nodze ją sparaliżował. Ledwo powstrzymywała się, żeby nie krzyczeć. Gardło miała suche. Oddech łapała z wyraźnym trudem. Powoli otworzyła oczy, nadal czując się zagubioną między rzeczywistością a tym słodkim stanem między snem a jawą.

– W porządku? Nic ci nie grozi.

Ochako przyjrzała się uważniej chłopakowi i rozpoznając wielkie, zielone oczy, mimowolnie się rozluźniła. Były znajome. Chciała im zaufać. Uczynić z nich kotwicę, która nie pozwoli jej odpłynąć po raz kolejny.

– Mogę... wody? – wycharczała.

– Tak! Już!

Nie minęła minuta, kiedy Ochako trzymała w w dłoniach kubek i piła łapczywie. Dopiero, gdy ugasiła pragnienie, zerknęła w stronę swojej nogi, ale nie była w stanie obejrzeć rany przez grubą warstwę bandaży, która szczelnie uciskała jej udo. Wydawało się, że nie krwawiła, więc dziewczyna postanowiła nie ingerować; i tak nie znała się na tym w najmniejszym stopniu. Potem rozejrzała się wokół. Znajdowała się w niewielkim pokoju, na dwuosobowym łóżku. W pomieszczeniu nie było zbyt wielu mebli. Wzrok Ochako przyciągnęła drewniana komoda, na której znajdowało się wiele ramek ze zdjęciami, a na każdym z nich widniał szeroko uśmiechnięty All Might z innymi Bohaterami.

– All Might? – zapytała niepewnie. Chłopak zmarszczył brwi zaskoczony, powiódł za nią wzrokiem, i dopiero dostrzegając zdjęcia, odpowiedział.

– To jego mieszkanie.

Ochako nie dociekała, chociaż ciekawość zżerała ją od środka. Musiała dowiedzieć się przede wszystkim co się stało, gdzie była, jak się tu dostała i kim był ten chłopak. Kiedy zwróciła spojrzenie w jego stronę, spiął się i wgapił w swoje dłonie.

– Mógłbyś mi powiedzieć co się stało?

– Nie pamiętasz nic?

 Ochako pokręciła głową. 

Save yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz