"Príncipe lunar" - Chyba część 2

19 2 15
                                    

Pierwsze promienie słońca wpadły przez okno.

Młoda dziewczyna dopiero co się przebudziła. Otwierając powoli oczy, syczała z bólu rozchodzącego się po jej kruchym ciele. Potem rozejrzała się dookoła. Przejechała dłonią po swoim brzuchu.

Leżała w łóżku z lawendową, aksamitną w dotyku pościelą. Nad nią roztaczał się wpół przezroczysty biały baldachim. Na ścianach w tym samym lekko fioletowym kolorze wisiały obrazy. Każdy mebel był wykonany z ciemnego drewna. Podobnie jak podłoga wyłożona panelami, którą zakrywał, wyglądający na drogi, dywan.

Chciała się podnieść, ale ból jej na to nie pozwolił. Piekło ją udo, plecy promieniowały bólem, a ona sama czuła się... tak jakby osłabiona.

Nie minęła nawet chwila, jak przypomniała sobie, co się stało jakiś czas temu.

Ale jaki, to już nie wiedziała.

W jej oczach pojawiły się łzy. Jej myśli powoli zaczynały być... ciemne. Chciała się stąd wydostać, ale zupełnie nie wiedziała jak, gdzie i kiedy. A jej stan wcale nie pomagał.

Spojrzała na swoje dłonie. Wydawały się być jeszcze bardziej chude, nim tu przybyła. Były blade. Skóra przypomniała jej trochę papier.

Czyli jednak było źle. Chociaż nie - według niej było zdecydowanie gorzej niż źle. Było fatalnie, paskudnie i aż brakowało jej gorszych epitetów, by opisać tragiczność tej sytuacji.

Sama w ogromnej rezydencji z jakimś przeklętym... księciem wampirów? I... i z jego niewolnikami...? Z czego jeden był jakimś zwierzęciem. W dodatku podejrzewała, że ta stara kobieta mogła być wiedźmą albo coś w tym stylu. Przerażającą, zresztą.

- Czuję się jak w jakimś popapranym dramacie - mruknęła do siebie cicho arystokratka.

Westchnęła cicho, zbierając siły, by w końcu usiąść. A gdy w końcu jej się udało, oparła się o drewniany tył łóżka, zagryzając wargę z bólu. Ciągle w myślach powtarzała sobie "wdech i wydech", licząc, że w jakiś sposób ukoi to ból, przepływający przez jej ciało.

Powoli odrzuciła na bok kołdrę, zdając sobie sprawę z tego, że miała na sobie tylko i wyłącznie białą zwiewną, aczkolwiek koronkową koszulę nocną sięgającą do kostek. Rozejrzała się w wtedy, żeby upewnić się, że nikt jej nie obserwuje, po czym powoli odsłoniła obolałą nogę.

Jej oczom ukazał się doskonale widoczny ślad zębów, jakby ludzkich. Krew już dawno przestała sączyć się z rany, którą otaczał teraz lekki obrzęk i rumień. Przełknęła ślinę, bo w końcu nie wróżyło to jak dla niej nic dobrego.

Delikatnie dotknęła opuszkami palców ugryzienia i momentalnie jej twarz wykrzywił ból.

W pokoju rozległ się dźwięk pukania Wystraszona Ivory szybko zakryła się i przysunęła do siebie nogi. Ta wypowiedziała beznamiętne i dość głośne "proszę", a zaraz po tym drzwi otworzyły się.

Do pokoju weszła ta sama elfka, którą dziewczyna spotkała na samym początku tej niezwykłej przygody. Uśmiechnęła się słabo na widok przebudzonego gościa i uniosła wyżej tacę z jedzeniem, lekko dygając w geście szacunku. Było to jednak dla niej zbyt trudne jak na jej umiejętności - dygać, trzymać, unosić, iść - prawie by upuściła tę tacę. Mało brakowało, a bułki, jajko sadzone i herbata wylądowałyby na tym drogim dywanie...

- Nie sądziłam, że panienka już wstała. Nie powinnaś może... uch... no nie wiem... odpocząć jeszcze trochę? Dwa dni temu staraciła panienka mnóstwo krwi przez panicza... - powiedziała cicho Merrill ze zwieszoną głową, przechodząc przez cały pokój.

Príncipe sangriento | Dragon Age ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz