Wczesna jesień, chłodne wieczory oraz ponura atmosfera, to właśnie tego popołudnia Leon miał zamiar udać się na skraje niedużego lasu, z którym wiąże wiele różnych wspomnień.
Dziewiętnastolatek zbliżał się już powolnym krokiem do kwiaciarni, gdzie zakupił niewielki bukiet różowych goździków, które chciał zostawić przy drzewie, za którym ostatni raz widział brata cztery lata temu.
Po drodze panująca mżawka delikatnie muskała twarz młodego mężczyzny, który właśnie mijał stary sklep, który wcześniej należał do jego rodziców. Budynek stał już zamknięty od dwóch lat, a jego stan był przerażający. Chłopak przejechał ręką po brudnym parapecie okna, po czym wbił wzrok we wnętrze budowli. W środku było ciemno, jednakże mimo to dało się ujrzeć cząstkę pomieszczenia, po zabrudzonej podłodze walały się śmieci, ściany były zmasakrowane, a paru szafkom brakowało półek. Drzwi wejściowe były otwarte, ale mimo to Leon nie miał ochoty wejść do środka, patrzył na nie z pewnego rodzaju pustką w oczach.
Odwrócił wzrok i rozejrzał się po okolicy, która z biegiem lat stawała się mu coraz to bardziej obca. Wszystko straciło życie, rodziny z dziećmi zaczęły się masowo wyprowadzać z obawy o swoje pociechy, zostawiając domy puste, a na ulicy brakowało zgiełku, który w tym momencie wydawałby się ulgą. Nawet rośliny straciły swoje wyraziste, przyjemne barwy. Leon jeszcze pamiętał, jak za dzieciaka uwielbiał ganiać się z bratem po osiedlu, pamiętał, jak znaleźli bezpańskiego kotka, między śmietnikami ich sklepu, którego potem przygarnęli. Pamiętał, jak się wprowadzali do niewielkiego mieszkanka nad sklepikiem, który potem stał się własnością jego rodziców.
Odtrącił od siebie uczucie melancholii i powrócił na obraną ścieżkę. Po dotarciu na miejsce, widok go zamurował, drzewo, do którego zmierzał oraz które było ostatnim, gdzie widziano Bena, leżało oparte o klif. Leon wywnioskował, iż musiało ono upaść niedawno, gdyż liście jeszcze znajdywały się na jego gałęziach. Ciemno włosy dotknął kory drzewa i oparł głowę o jego pień. W myślach wspominał tamten moment, który przez lata zaczynał powoli się zamazywać i widział z niego coraz mniej. Klęknął obok drzewa, położył kwiaty na korzeniach i wryty patrzył się na ziemię w ciszy, a łzy samoistnie zaczęły spływać po jego policzkach, opadając na trawę.
Po paru chwilach ciszy Leon zaczął mówić sam do siebie, udając, że mówi do swojego zaginionego brata. Łzy, które spływały mu po twarzy, nie ustąpiły, mimo to na chłopaka twarzy pojawił się uśmiech.
- Dawno mnie tu nie było, za co przepraszam, nie było komu się zająć tym miejscem, wygląda ono teraz okropnie. Mam nadzieje, że mi to wybaczysz... A właśnie, mam cos dla ciebie z okazji twoich siedemnastych urodzin. Wiem ze jak byliśmy mali to ciągle gadałeś mi, że o takim właśnie marzysz. - Chłopak uśmiechnął się szerzej, sięgnął ręką do plecaka, który leżał obok niego i wyjął zestaw małego chemika, który postawił obok bukietu. Przez najbliższą minute klęczał w ciszy. - Wiesz, znalazłem nową pracę, w takim barze na obrzeżach. Tak wiem, obiecałem ci, że z tamtej mnie nie wyrzucą, ale to nie do końca była moja wina. Naprawdę. Starałem się, wyglądałem schludnie, bylem uprzejmy dla klientów, a nawet przychodziłem na czas do pracy, ... o ile w niej w ogóle bylem. - Leon machnął rękoma i położył się na mokrej od deszczu trawie, wpatrując się glebie nieba, wyobrażał sobie, że jest ono Oceanem Spokojnym, na którym on sobie dryfuje na swojej malutkiej tratwie, odczuwając sielankę i spokój. Jego wyobrażenia przerwał hałas zza krzewów, z których po chwili wyskoczyła wiewiórka, mała i samotna jak on na tym świecie.
Niebieskooki stracił poczucie czasu i zorientował się dopiero po chwili, że spędził tam dobre dwie godziny. Rozejrzał się, słońce już zaszło, ale w mroku dostrzegł, jak zapaliło się małe niebieskie światełko, zebrał w pośpiechu swoje rzeczy i ruszył za nim. Zaprowadziło go ono do zarośniętego stawu, u którego brzegu Ben znalazł kamień z bransoletki, która teraz zdobiła dłoń Leona. Dziewiętnastolatek od razu rozpoznał to miejsce, to właśnie nad tym stawem wydarzyło się tyle wspaniałych rzeczy, z którymi wiąże wspomnienia. Ciemnowłosy wyjął telefon i zaświecił latarka na wodę, w której było widać pełnię księżyca, spojrzał w górę i zatopił się w gwieździstym niebie, które przerwał po chwili, by spojrzeć na godzinę, którą wskazuje mu zegarek, dziewiętnastą trzydzieści, jego odwiedziny się trochę przedłużyły. Wstał, otrzepał spodnie i ruszył jeszcze na chwile pod przewrócone drzewo.
![](https://img.wattpad.com/cover/184311116-288-k68546.jpg)
CZYTASZ
Podziemia
FantasyHistoria opowiada o losach młodego chłopaka Leona, po tym, jak odkrył przejście do podziemnej krainy. Spotyka on tam wiele stworzeń i przydarzają mu się niezwykłe sytuacji, które zmieniają jego życie na zawsze. Nasz bohater musi stawić czoła swojej...