Z dedykacją dla mojej imienniczki, która opowiedziała mi legendę o tysiącu papierowych żurawi i zainspirowała do napisania tego one-shota.
a/n; to takie małe "coś" z okazji szóstej rocznicy debiutu bangtanów, chociaż znowu nie udało mi się napisać czegoś o całej siódemce... ale mam nadzieję, że pomysł się Wam spodoba >.<
jeszcze wtrącę, że rozpisałam sobie, jakie pomysły na ff zostały mi do zrealizowania i powiem szczerze, że trochę tego jest — dwanaście wymagających opowiadań po kilkanaście rozdziałów i jeden one-shot, który i tak jest zarezerwowany na urodziny pewnej czytelniczki *ekhem, pozdrawiam, ekhem*, więc najprawdopodobniej nie dodam nic w najbliższym czasie. postaram się jednak napisać w wakacje jak najwięcej, żeby również podczas roku szkolnego coś publikować!
a teraz życzę miłego czytania~
***
Taehyung przeczesał dłonią włosy swojego przyjaciela, uśmiechając się pod nosem. Siedzieli na moście; tak właściwie, to Jeongguk leżał, z głową na kolanach starszego. Miał przymknięte oczy, dzięki czemu Kim mógł bezkarnie na niego patrzeć, a było co podziwiać — dla niego ten dzieciak był dziełem sztuki.
Nie wiedział, kiedy tak właściwie się w nim zakochał. Może podczas ich pierwszego spotkania? Nie, raczej nie. Wątpił, że stało się to, gdy miał dziesięć lat. Tak czy siak, zakochanie było nagłe i nie mógł jednoznacznie zlokalizować momentu, w którym się zaczęło.
Poznali się, gdy Kookie miał osiem lat i nie były to najlepsze okoliczności do zawierania nowych znajomości, ale Kim nie narzekał. Wolał nie myśleć, co by się wtedy stało, gdyby nie wpadł na nich przypadkiem.
Była wiosna, więc wielu uczniów spędzało przerwy na zewnątrz. Dziesięcioletni Tae zmierzał w stronę budynku szkoły, by kupić butelkę wody w sklepiku. Nie chciało mu się pić, ale Jimin poprosił go, żeby to zrobił, dał mu nawet pieniądze, by miał czym zapłacić, więc się zgodził. Lubił Jimina, często spędzali razem czas na przerwach i nawet siedzieli razem w ławce.
Miał już wchodzić do środka, kiedy usłyszał szydercze śmiechy i... płacz? Wychylił się zza ściany budynku i zamarł, gdy zobaczył, co się tam działo. Jakiś mały chłopiec, z pewnością z młodszej klasy, stał oparty o mur i trząsł się jak osika. Był otoczony przez kilku innych dzieciaków, zapewne jego rówieśników i może nawet chodzili do jednej klasy.
Śmiali się z niego, a Taehyungowi ten chłopiec przypominał nieco królika. Bardzo przestraszonego królika. Gdy jeden z członków tej dziwnej grupy podniósł gwałtownie rękę do góry, Kim się nie zawahał; doskoczył do nich szybko i zaczął machać pięściami na prawo i lewo. Był starszy i silniejszy, dzięki czemu udało mu się odpędzić — teraz już przerażonych — chłopców.
Otrzepał się z piachu i spojrzał na dalej trzęsącego się malucha. Serce krajało mu się na ten widok. Podszedł do niego niepewnie i wyciągnął rękę.
— Jestem Taehyung, a ty? — uśmiechnął się szeroko, ukazując rządek białych zębów.
Ośmiolatek zawahał się przez chwilę.
— Jeongguk — przedstawił się w końcu i uścisnął większą dłoń swoją malutką. — Dziękuję.
— Och, nie ma za co — powiedział Kim szczerze. — Nic ci nie zrobili? Wszystko w porządku?
Młodszy przytaknął jedynie, ponownie dziękując. Tak zaczęła się ich znajomość — od pobicia kilku niegrzecznych chłopców i pierwszej wspólnie spędzonej przerwy, a potem było ich coraz więcej (oczywiście obeszło się bez bicia młodszych).

CZYTASZ
Last hope ⋄ vkook ✓
Fiksi Penggemar„Zawsze znajdzie się gdzieś jakaś nadzieja, a jej najmniejszy płomyk jest w stanie rozpalić w nas ogromne pokłady energii i dać motywację do działania." Taehyung od zawsze był bardzo uparty. Naprawdę rzadko odpuszczał. A tamtego dnia, gdy do jeg...