Ze względu na to, że nie mam gdzie się wygadać, robię to tutaj, bo mogę. SPOJLERY
Ogólnie na transformerach Michaela Baya się tak trochę wychowałam, bo był to początek mojej przygody z Transformersami. I o ile jedynka była jeszcze niezła (z wyjątkiem desingu), to umówmy się, że seria nie najlepsza.
No dobra, beznadziejna.
I po tym ile recenzji o Bumblebee przeczytałam, ile dobrych opinii słyszałam i po tym jak obejrzałam parodię HISHE, byłam napalona jak nigdy na ten film. Szczególnie, że byłam po początkowej walce na Cybetronie (która jest chyba najlepszą częścią filmu)
Zgarnęłam moją matkę i parę kaszojadów, aby się pochwalić "gdzie będę pracować". Ja pełne gacie ze szczęścia, oni już wydają pomruki uznania nad animacją i...Dawno się tak ze wstydu nie spaliłam.
Jak wspominałam, początek jest świetny. Walka na Cybetronie to majstersztyk. Wzdychałam nad pięknie dobranym głosem Arcee, który do złudzenia przypominał ten z TFP. W końcu Bumblebee, który ma modulator (jedynie z jego nazwą miałam takie wtf, ale w końcu trzeba było dać wzruszająca scenę z nadawaniem imienia). Widząc Thundercrakera i Skywarpa, miałam mini omdlenie, ze względu na to jak pomijane jest to trio, a Smexy Wheeljack, tylko poprawił mi nastrój.
Ale trzeba było wjebać po raz kurwa kolejny tych cholernych ludzi.
No dobra. John Cena na początku jeszczę mnie rozbawił, a współwidzowie nie omieszkali się bez znajomego okrzyku, przez co nie usłyszałam połowy dialogów, ale raczej nie było to nic mądrego.
Słynny Starscream aka. Blitzwing też był niezły. A przynajmniej pozwolił mi zapomnieć o upokarzającej ucieczce Bee, przy której o mało co se łba nie rozwalił. Natomiast rozwalił Blitzwinga, przy okazji rozpoczynając moją udrękę.
Ja naprawdę nie lubię tworów Baya, ale tam przynajmniej Sam był spoko. Natomiast Charlie to najgorsza bohaterka jaka mogła być. I nawet nie chodzi o Edgy nastolatki, ale sam fakt, że TYTUŁOWY Bumblebee staje się bohaterem drugoplanowym na rzecz problemów tej bUnToEnIcZkI, które wszyscy mamy gdzieś.
Ja chciałam Transformery, a nie kolejne Eat, Prey, Love.
Matka Charlie to nieudana adaptacja Matki Sama, która umówmy się, ale pomimo poziomu serii, była zajebista.
Dzieciak karate to nieudana adaptacja Dzieciaka kostronauty z Turecki Dla Początkujących.
A Ojciec miał fajną brodę.To tyle jeżeli chodzi o jej rodzinę.
A i jeszcze Mojo. A nie, Momo. Sorki.
W sumie te sceny jak próbował zarywać do Charlie były śmieszne, ale mogli się do tego ograniczyć.Tak więc, TRANSFORMERY, które chciałam oglądać, zostały przyćmione przez rozjechaną Mary Sue, której umarli rodzice, a raczej 1/2. Dręczonej przez plastiki, na których się później mści (Czy to nie brzmi jak połowa słabych ff na wattpadzie?) i ogólnie potem ratuje robota, który przez połowę filmu zachowuje się jak mocno niedorozwinięty. Dopiero w scenie w lesie dowiedziałam się o tym, że stracił pamięć. A stracił po co?
ABY BYŁO WIĘCEJ SŁODKICH/CIAPOWATYCH/WZRUSZAJĄCYCH MOMENTÓW.
Umówmy się. To film dla Amerykanów, więc nie oczekiwałam Intelektualnych przybyłysków, NO ALE BŁAGAM.W ogóle sam fakt, jak Charlie zareagowała na tego robota, jakby fakt, że jej auto zamieniło się w pieprzonego mecha z kosmosu było takie: "No trochę takie zaskoczenie, ale meh... Bez szaleństwa. SŁODKIE MOMENTY SUCKERZZ! "
Podczas sceny ratowania Bee, po prostu wzięłam kompa i poszłam oglądać do pokoju w samotności (przez łzy), bo koleś siedzący obok mnie chrapał tak, że nic nie słyszałam, a moja rodzicielka pisała z matką.
Ostatnio byłam tak zawiedziona na Piratach z Karaibów pięć. Eeeeh.
A właśnie, zapomniałam wspomnieć o antagonistach (wyczujcie tą aluzję).
No...
No byli... I... No byli źli... Zrobili słodkiemu/ciapowatemu pszczółkowi kuku ;(
Dlaczego nie mogli wziąść do tego mniej znanych, ale bardziej ikonicznych postaci? Nie mam nic przeciwko oc w uniwersum (baa, sama chcę wepchnąć swoją), ale tak nudnych antagonistów jeszczę nie widziałam. No, ale przynajmniej nie Megs i mieli jakiś motyw.
W ogóle ta scena jak mordują Cliffjumpera xD Ja jestem pewna, że oni wszyscy mają zmowę do uśmiercania go na samym początku. Ghahah.
Nie wiem, czy mam coś więcej do powiedzenia, bo tak naprawdę nie ma o czym. Film to kolejna seria familijna z problemami głównej, nastoletniej bohaterki z robotami w tle, które powinny być TYTUŁOWE.
Dajcie nam w końcu akcję na Cybetronie! Nie? Sama to zrobię! Sama to zrobię! Sama nauczę się wszystkich programów graficznych, wypierdolę tamtych z posady i...
Po prostu nauczę się programów graficznych.
I naprawdę, jakby wyciąć wszystkie sceny nudnawo/irytującej Charlie i zostawić roboty, nawet z tymi równie nudnymi antagonistami (których imienia nie pamiętam, ale chyba ich nawet nie podano) to film byłby... No lepszy, niż Bay, bo przyznać muszę, że sceny walki są tutaj świetne.
Zostało mi jeszczę około dwadzieścia minut filmu, więc może zostanę miło zaskoczona. Natomiast wstydu jakiego się najadłam przy reszcie nie zapomnę nigdy. A tak wiele ludzi mi ten film polecało... Eeeeh.
Jeżeli komuś się ten film podoba to spoko, chętnie podyskutuję na poziomie. Natomiast powtarzam, rozczarowanie.
W moim przypadku rozczarowanie.
Co jest z tobą Hasbro?
CZYTASZ
Meet The Coaster | TF - Prime (2018)
FanfictionMODEL 3D NA OSTATNICH STRONACH "Pozytywna Postać" Rollercoaster w pigułce. Arty, charakterystyka, wasze rysunki i inne