Rozdział 1

36 3 3
                                    

Codzienna rutyna.

-ERKAEEEEES!!!- krzyknąłem ściskając dłoń w pięść i grożąc nią do kamery, miałem szczerą nadzieję że ten obsrany kciuk obejrzy ten odcinek. NIKT NIE BĘDZIE OBRAŻAŁ MOJEJ SZYI, NIKT! Ech, nie ważne nie ma co wymyślać, ja dre mordę a jest... Właśnie, która jest godzina. Pożegnałem się i wyłączyłem nagrywanie. 19 minut filmu. Spytacie się pewnie "AlE sReLeVeN! CzMu TaK kr0tKo LENIWCU!", a to dlatego moje kochane Janusze, że iż ponieważ gdyż NIE chce skończyć tej gry tak szybko, HMMMM?! Jakbym chciał przejść te grę za jednym razem to bym zrobił cztero godzinny live, a nie nagrywał dwudziesto minutowe filmy. Wracając do godziny...

Spojrzałem na okno, a niebieskawe światło od ekranu komputera odbijało się od szyby przez co... Kurna nic nie widziałem, ale ładnie to wygląda. Przyłożyłem dłonie do szyby i wyjrzałem za okno. Tak jak myślałem. CIEMNOŚĆ WIDZE! Zerknąłem na zegarek wiszący na ścianie... Tak umiem z niego odczytywać godziny, AŻ takim debilem to ja nie jestem.

- Hmm... Druga nad ranem. - mruknąłem sam do siebie pod nosem i spowrotem usiadłem przed komputer.

- Choj, jest jeszcze wcześnie, może coś pomontuje. - pomyślałem na głos i włączyłem program. No dobra. Let de gejm bigen.

*Time skip*

I ostatnie dociągnięcie, muzyka na końcu, ach, tak, muzyka. Te rozbrzmiewające dźwięki są jak muzyka dla moich uszu... Bo są muzyką, nie ważne. Po prostu jak słyszę melodie to jest ukojeniem dla mojej duszy, której nie mam, jak wierzby płaczące, marzenia się tlące, jak przecena w biedronce i kebaby goronce. Ble PFU, o czym ja myslę? Ktoś chyba rzucił na mnie zaklęcie "ridiculus", świetnie. Dobrze że chociaż parę filmów zostało zmontowanych na później, bo potem zachoruje, nie będę miał czasu, wena mi ucieknie w Bieszczady i zaraz się okaże że na kanale nic nie wrzuciłem od miesiąca.

- Ugh... - spojrzałem na godzine, szósta. Dobra chyba już czas się położyć bo tu padne. Walnąłem się na wyrko jak to zawsze i po chwili już spałem... Ta, chciałbym. Dlaczego to takie trudne jest zasnąć? Nie rozumiem, siedziałem tyle czasu przed komputerem powinienem padać na twarz! Ech, dobra, plan B, może jak poprzeglądam social media to zasnę? Spróbować nie zaszkodzi. Odblokowałem telefon i- O MÓJ BOŻE, ŚWIATŁO! HIIISSSSS!!

O ja pinkolnięty dziadu pstryknięty, zgaś to!!! Jak to razi!!... Dobra teraz nie jest już tak źle. Obniżyłem częstotliwość światła, ZAJEBIIIIIIŚCIE : D
Ekhem. Czas wejść na reddita! Przeglądam przeglądam przeglądam przeglądam, gdy nagle. Natrafiłem na najsłodszy pic pieseła jaki tylko widziałem w swoim żyrafowym życiu.
- OMG, doggo! How c00T! - zawołałem zadowolony. Ta, jest noc... W sumie już ranek, a ja mam banana na twarzy przeglądając zdjęcia doggosów, super. Chociaż na pieseły nigdy nie jest za późno, albo za wcześnie, pieseły są ponad prawem czasu i socjalnym... Prawo socjalne? Jest coś wogule coś takiego, ech, w sumie jak niema to wymyślą jest w końcu XXI wiek. Po chwili przeglądania zdjęcia piesłów, artów oraz innych memów zasnąłem nawet nie wiedząc kiedy.

*Time skip*

- UUUGH. - No i jak zwykle witam dzień zadowolony z uśmiechem na twarzy. Godzina? Jedynasta... O kurde, tak wcześnie? No brawo jedynastku obudziłeś o godnej ciebie godzinie, teraz tylko trzeba odebrać Oscara.

Wstałem i poszedłem do łazienki, po czym spojrzałem w lustro. Wyglądam jak gówno, czyli standardowo. Umyłem zęby i gdy już miałem wychodzić... Zauważyłem coś dziwnego, w lustrze za mną pokazał jakiś... Glitch? Spojrzałem za siebie, niczego tu nie ma. Znowu zwróciłem wzrok na lustro by przyjrzeć się anomalii, ale ku mojemu ogromnemu zdziwieniu lustro nie pokazywało mojego odbicia, tylko ukazywało, czarną postać przypominającą mnie z białymi tęczówkami. Cofnąłem się do tyłu o krok zszokowany nie wiedząc co zrobić. Nagle postać wyłoniła się z lustra zglitchowana, złapała mnie za ramiona i wciągnęła do czarnej pustki. Z jego oczu nagle wypłynęła czarna maź i zaczął się śmiać.

- AAAAAAH!!! - wydarłem się spadając z krzesła. To był sen? Zdyszany podniosłem się drżąc. Co to kurwa było?! Poebany koszmar, jak wszystko co związane ze mną... KURNA ZASNĄŁEM PRZED KOMPUTEREM!!! Nigdy więcej montowania o takich godzinach! NIGDY. Nie ważne pewnie zaraz Zhalia mi wparuje do pokoju pytając "Co drzesz ryja?!".

- Mateusz, ku*wa, po co drzesz ryja!? - mówiłem ;-;. W jakich warunkach mnie tutaj trzymają...
- Wystraszyłeś mnie!! A teraz przestań beczeć jak baba i wstawaj.
- Dzięęęęęki... Jesteś bardzo pomocna. - gdyby wzrok umiał zabijać to już by mi szykowali mogiłę. Ale mój strach nie zdążył dotrzeć do mojego mózgu bo poczułem znajomy mi zapach.
- Naleśnikiiiii~
- Tak tak, nie musisz dziękować, a teraz się ogarnij i chodź. - przebrałem się gdy wyszła i poszedłem do kuchni. Ale piękny zapach. Zaciągnąłem się zapachem potrawy uśmiechając się. O tak! Czuję że to będzie dobry dzień. Tylko teraz trzeba się upewnić że wszystko jest w zupełnym porządku.

- Hej, Zhali? Która jest godzina? - udając grzecznego aniołka, normalnie aureolkę mi załatwcie.
- Eleven... Mówiłam coś o zdrobnieniach. - skarciła mnie wzrokiem jakbym był dzieckiem, które coś przeskrobało.
- :C
- I jest czternasta z hakiem... - no i wszystko wróciło do normalności :D

~~~~~~~~~~~~~~

857 słowa

Koniec rozdziału pierwszego! Chyba nie wyszło mi tak źle. Narazie nic nadzwyczajnego się nie dzieje.

Mam nadzieję że się spodobał. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale :3

Aut. is out!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 06, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie ufam ci. (Eleven x Dark Eleven)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz