Camila's POV
Wyszłam z domu mając dość ciągłego kłócenia się z zielonooką. Kochałam ją, ale coraz częściej myślałam nad odejściem od niej. To wszystko zaczynało mnie już coraz bardziej przytłaczać... Ciągłe kłótnie, wyzwiska i nawet przemoc. Uwielbiałam rano budzić się i widzieć jak spokojnie śpi, jak całowała mnie w policzek i gdy jej na to pozwoliłam, w usta lecz nic nie poradzę na to, że rosnąca nienawiść nie pozwala mi na okazywanie uczuć ciemnowłosej. W dodatku miałam Shawna... Wiem, że to nie fair, że zamiast na graniu w tenisa skupiałam się na podrywaniu chłopaka i zaciąganiu go do łóżka... Bo tak właśnie spędzaliśmy czas, dlatego źle się czułam widząc jak Lauren starała się nas odratować, ale ja w głowie dalej miałam słowa Mika z przed dziesięciu lat jak to Jauregui posuwała wszystkie tanie prostytutki.
Szłam przed siebie z papierosem w ręku rozmyślając nad tym wszystkim co działo i dzieje się w moim życiu. Kiedyś sama byłam taką tanią dziwką, którą Lauren posuwała w jednym z klubów, potem zaprosiła mnie na coś w rodzaju randki stwierdzając, że chyba poczuła do mnie coś więcej i w bardzo romantyczny sposób zapytała czy zostanę jej dziewczyną bo ta nie chciała aby pieprzył mnie kto inny. Oczywiście, że się zgodziłam. Czułam, że ja tez żywię do niej jakieś nieobojętne uczucie, poza tym w końcu mogłam rzucić te zjebaną robotę i zacząć żyć w luksusach... Nie uczciwie zarobionych ale luksusach.
Niby wiedziałam od samego początku w jaki sposób zarabia zielonooka, jaka jest wybuchowa i wszystko inne... Wcześniej mi to nie przeszkadzało lecz teraz z dnia na dzień, miesiąca na miesiąc i z roku na rok coraz bardziej lecz mimo wszystko wiedziałam, że i tak jej nie opuszczę. Jestem zbyt słaba... Wiem, że nie poradziłabym sobie bez niej. Niby gdzie znajdę teraz pracę? Gdzie się zatrzymam?
No niby mogłabym u swojego trenera lub u Dinah... Sama nie wiem... Pokręciłam głową w celu odsunięcia od siebie tych wszystkich myśli, a po około trzydziestu minutach znalazłam się pod drzwiami Mendesa. Zapukałam, czekając aż mi otworzy...___________________________
Lauren's POV
Stałam jeszcze jakiś czas obok tej pieprzonej butelki, w końcu biorąc ją wściekła do ręki. Z hukiem rzuciłam ją o podłogę, a szkło wraz z cieczą rozbryzgało się po całej kuchni, a ja opuściłam pomieszczenie udając się na górę do sypialni, a z niej do garderoby..
Pani Brown będzie miała w końcu zajęcie. Ta kobieta strasznie mnie drażniła gdy przychodziła do naszego domu. Zamiast zająć się swoją pracą czyli sprzątaniem bawiła się w jakiegoś pieprzonego terapeutę, którego z Camilą już miałyśmy. Pieprzony stary chuj. Wydzwaniał do mnie ostatnio lecz nie miałam ochoty na pogawędki z nim.
Pewnie znów zadawałby pytania typu : "No i jak wam się wiedzie?", "Stosujesz się do podanych przeze mnie rad?". Nie kurwa bo nie miałam jeszcze okazji.
Zła pokręciłam głową i podeszłam do jednej z szaf. Wyjęłam z niej czarne spodnie oraz bordową nakładaną przez głowę bluzę. Szybko się przebrałam i po powiedzeniu synowi, że wychodzę a jego druga matka spierdoliła do trenera zeszłam na dół wchodząc do garażu. Otworzyłam swoje ukochane czarne bmw, po chwili wsiadając do środka. Odpaliłam ślinik opuszczając garaż oraz posesję. Włączyłam się do ruchu, chuj wie gdzie jadąc.
Z jednej strony miałam ochotę poszukać Mika i powiedzieć mu, że wchodzę w jego głupie układy, a z drugiej wolałam jednak kraść, naprawiać niezłe fury i sprzedawać za granicę. Ta.... Znów nielegalna praca. Nic nie poradzę na to, że w zwykłej, legalnej bym się nie odnalazła.
Z ciężkim westchnieniem oparłam głowę o zagłówek fotela, nagle słysząc cichy szmer. Zmarszczyłam brwi spoglądając w lusterko kiedy nagle jakiś ciemnoskóry facet przyłożył mi spluwę do skroni. - Jedź. - warknął. - Jak się zatrzymasz dostaniesz strzał w łeb. - przełknęłam głośniej ślinę na jego słowa. - Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - odezwałam się spokojnym tonem głosu by w żaden sposób nie zdenerwować tego świra za mną. Jechałam dalej spoglądając na niego w lusterku, w którym zauważyłam ten jeden z obrzydliwych uśmiechów każdego gangstera.
Sama taki posiadam. - Twojej fury. - zaśmiał się. - Znaczy nie ja, mój szef chce twojej fury. - oblizał spierzchnięte usta, a ja od razu zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy. Co to, to nie. Nie oddam nikomu mojego cudeńka. - Dobrze. - wymruczałam. - Więc gdzie mam jechać aby mu ją oddać? - zapytałam, a stosunkowo młody chłopak podał mi adres. Kiwnęłam głową skręcając w jakąś uliczkę aby tam dotrzeć. W schowku miałam schowaną broń, tak na wszelki wypadek... Teraz tylko musiałam jakoś wykombinować jak ją wyjąć by ten czarnuch za mną się nie zorientował. - Możesz już zabrać te spluwę i wygodniej usiąść. - powiedziałam, a mężczyzna niepewnie zmarszczył brwi powoli wycofując rękę, a chwilę później siedział już wygodnie na fotelu i patrzył przez szybę.
Głupi debil, nigdy się tego nie robi.
Pokręciłam lekko głową powstrzymując się od chichotu. Jechałam spokojnie nucąc piosenkę z radia, aż w końcu dotarłam na miejsce.
To ten moment Jauregui. Możesz się wykazać po tylu latach siedzenia grzecznie na dupie.
Zaparkowałam we wcześniej wskazanym miejscu przez chłopaka, który jako pierwszy opuścił pojazd i nie czekając na mnie udał się do szefa na co zdziwiona uniosłam brew.
Widać, że początkujący chociaż ja nigdy nie popełniałam tak kategorycznych błędów. Przecież teraz gdybym chciała bez problemu mogłabym uciec.
Rozbawiona wyjęłam swój ukochany pistolet i włożyłam go w tył spodni. Przeczesałam włosy i wysiadłam z auta.No to będzie zabawa...
Z lekkim uśmiechem na ustach weszłam tam gdzie wcześniej ten murzyn. Oparłam się plecami o ścianę przysłuchując rozmowy. - Mam ją. Siedzi w aucie. - odzywa się ten sam chłopak, który nie wiem jakim cudem znalazł się w moim garażu oraz aucie.
Zdziwił byś się, że tam jestem.
- Dobrze, to teraz tylko zadzwonię do Taylor'a. - mruknął nieznany mi głos mężczyzny. Co do cholery? Skąd on kurwa zna Michaela.
Stałam coraz to w większym szoku nie widząc już o co w tym wszystkim chodzi.Przychodzi Mike, robi awanturę i mówi "do zobaczenia", potem kłótnia z Camilą, która wychodzi aby iść ruchać się z trenerem, później wishkey i jakiś murzyn w moim ukochanym aucie.
Pokręciłam głową i ciężko westchnęłam.
Dlaczego to wszystko musi być takie pojebane?
CZYTASZ
Pieniądze przesiąknięte krwią. - camren pl -
Fanfiction- Lauren upozorowała swoją śmierć by zacząć razem z żoną i swoim synem nowe życie jednak jej mroczna przeszłość nie daje jej spokoju... A po dziesięciu latach znów staje się rzeczywistością. -