Czy miłość istnieje?

10 0 0
                                    

Gdy go poznałam miałam zaledwie 16 lat. W tamtym okresie byłam pełna nienawiści do każdego chłopaka na tej samej planecie, ale akurat nie do niego. Zmienił coś we mnie. Jego wiara we mnie pozwoliła mi ujrzeć w sobie dobrą stronę, i że nie dostałam od życia jeszcze wszystkich kart. 

Nawet nie pamiętam kiedy przestałam zwracać szczególną uwagę na płeć przeciwną, imprezy i życie toczące się obok mnie innym torem. Prowadziłam na przekór normalne życie nastolatki. Szkoła, treningi i dom, przestałam zwracać uwagę na wszystkich innych. Dopóki nie poznałam miłości mojego życia. Razem z nim zaczęłam dostrzegać, że istnieje jeszcze coś zupełnie  innego niż boks, biegi czy praca domowa. Nie musiałam liczyć tylko na siebie, miałam go. Kochał mnie i razem z nim odeszła część mnie. Po wszystkich zdarzeniach z moim byłym nie chciałam więcej kochać. To mnie wystarczająco zniszczyło, zabrał jeden z większych kawałków mojego i tak malutkiego już serca. Żadna rozmowa nie była dla mnie jakoś szczególnie ważna, nawet z największym przystojniakiem w szkole. Chociaż to nie było możliwe. Byłam zbyt zwyczajna dla niego i zbyt szara na historie jak z bajki. Choć wciąż wierzyłam w miłość, przynajmniej próbowałam w nią wierzyć. Właściwie jedynym chłopakiem, z którym rozmawiałam był Matt, jedna jedyna bliska mi osoba.

Do dzisiaj pamiętam dzień, w którym się poznaliśmy. Jego pewność siebie, której mi tak zabrakło. Odwaga bijącą z jego zielono-niebieskich oczu. Był taki młody, ale nie wiele ode mnie starszy. Miał zaledwie 18. lat gdy poznaliśmy się w drodze Zakopca. Piękne miasto, pisałam kiedyś o nim wypracowanie na warsztatach pisarskich,na które zabrał mnie przyjaciel. Naprawdę dziękowałam mu przez kilka dni. Pełno gór, szlaków, piękne widoki z każdej strony i ten niesamowity klimat wieczorem. Można rzecz miasto miłości. Tak wtedy je opisałam, byłam nieuleczaną romantyczką w środku, chciałam studiować dziennikarstwo, a w przyszłości zostać pisarką. On był sportowcem, po prostu sobą.

Nie chciałam wyjeżdżać z rodzinnego miasta prawie pół roku po rozstaniu z chłopakiem i ogólnie bez wiedzy o miejscu pobytu mojej przyjaciółki. Do tej pory nie otrząsnęłam się z szoku jaki przez nich przeszłam, kilka dni spędziłam w łóżku. Choć nie byłam już dzieckiem to nadal byłam niepełnoletnia i opiekę nade mną wciąż sprawowała moja rodzicielka. Niechętnie oderwałam się od wszystkich zajęć. Matta wciąż zaliczającego egzaminy, treningów bokserskich, których prawdę mówiąc nie przerywałam niezmiennie od dobrych trzech lat. Od wspomnień o nim. 

Siedzę w tym nieszczęsnym autokarze pełnym rozgadanych nastolatków, którym buzują hormony. Ale nagle widzę GO! Mój świat się zatrzymuję. Wchodzi ostatni zaraz przed zamknięciem drzwi i siada ze mną. Jako jedna z nielicznych tu osób nie próbuję od razu znaleźć na siłę przyjaciół i izoluję się od nich siedząc sama na końcu. Tak koło mnie usiadł właśnie jeden z  najprzystojniejszych - nie wiem jak mam o nim mówić, może mężczyzn jakich spotkałam. Mam wrażenie, że chłopak zna mnie od zawsze i wszystko o mnie już wie. Widzę jego oczy wciąż zmieniające kolor od pory dnia i położenia słońca, są wyjątkowe. Wręcz zatyka mnie gdy wiem, że mi się przygląda. Nie mam odwagi odezwać się pierwsza i siedzę wpatrując się w niego. Profil ma delikatny, może nawet zbyt delikatny. Włosy w kolorze łagodnego brązu, a cerę w odcieniu karmelowym. Sportowe szorty pokazują opalone i wysportowane nogi, a błękitny T-Shirt idealnie pasuję do oczu. Podoba mi się jak bardzo opina się na mięśniach ramion i brzucha. Tak bardzo mnie do niego ciągnie, aż nagle dociera do mnie. Nie, wiem że w tym momencie jestem w stanie zrobić dla niego wszystko. Całą drogę siedzimy obok siebie, prawie dotykając , wpatrzeni w siebie nawzajem. Moja ulubiona muzyka śpiewa mi w uszach, ale i tak go słyszę. Ten melodyjny głos:

-Cześć. Jestem Peter. Miło mi cie poznać

-Hej. Jestem Juliet. Ciebie również- odpowiadam niemal szeptem

-Czego słuchasz?- rzuca pytanie, które kilka sekund więcej niż powinno wisi nad nami w powietrzu.

-Eminema i ogólnie popu.

Na tym kończymy naszą rozmowę. Krótką, ale jaką ważną dla mnie od kilku ciężkich tygodni. Tak bardzo cierpiałam i nie chcę powtórki. Nie mogę się w nim zakochać, po prostu nie mogę, ja to wiem. Odwracam głowę pełną myśli o nim w stronę okna i nawet nie wiem kiedy, ale ogarnia mnie sen. Budzi mnie on- lekkim dotykiem i troską w głosie:

-Jesteśmy na miejscu śpiochu.- jego słowa płyną tak wolno i tak kusząco że nie mogę dłużej wytrzymać. Wstaję pewnym krokiem, omijam go i bardzo powolnymi ruchami ruszam w stronę pensjonatu. 

                                                                 *****

Jak myślicie czy dziewczyna pozwoli sobie na uczucia do ledwo poznanego chłopaka.?

Czy w ogóle powinna?

Czy wystarczy mi sił.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz