Jimin POV
Kończyłem właśnie swoją nocną zmianę w klubie "The Hideout". Byłem wykończony, a przy tym w cholere śpiący. Nie dość że dzisiaj było od zajebania klientów, to jeszcze od dwóch dni prawie w ogóle nie spałem. No cóż, w końcu chciało iść się na medycynę, wiadomym było że będzie ciężko.
Wytarłem ostatnią szklankę i spojrzałem na zegar który wybił godzine 3:00 rano. Odłożyłem ścierke na miejsce i skierowałem się w strone pokoju dla personelu by ściągnąć brudne, śmierdzące alkoholem, tytoniem ubrania i przebrać się w swoje czyste. Gdy skończyłem pożegnałem się z kolegami z pracy, których zmiana trwała aż do samego rana i wyszedłem z klubu.
Odetchnąłem świeżym powietrzem i skierowałem się w strone swojego domu. Moja podróż spacerkiem trwała jedynie 20 minut. Chciałem szybko znaleźć się już u siebie, umyty i w pachnącym łóżeczku. Nie miałem siły na nic, a jeszcze jutro zaczynałem praktyki o 10 rano w pobliskim szpitalu. Cztery godziny snu może mi wystarczą bym nie wyglądał jak zombie, chociaż w to wątpię, zresztą jak zawsze.
Odkąd rodzice odcieli mnie od funduszy musiałem sam zacząć zarabiać na siebie. Chcieli żebym przejął ich firme zajmującą się elektroniką, ale nie jarało mnie siedzenie na dupie przed biurkiem i wymyślanie nowych technologii. Wolałem pomagać ludziom, ale rodzice tego nie rozumieli. Dali mi wybór, albo firma albo radź sobie sam.
No więc od przeszło roku mieszkam w małej, ciasnej kawalerce i oprócz studiów medycznych jak i praktyk w szpitalu pracuje na nocki w tym syfiastym barze, gdzie codziennie pełno w nim meneli, świrów i pospolitych ruchaczy którzy posuwali by wszystko co się rusza. No ale lepsze to niż nic, ważne że sobie jakoś radze.
Weszłem w zaułek którym codziennie przechodziłem i chciałem włączyć sobie jakąś muzyke na spotify, gdy nagle usłyszałem głośne krzyki. Stanąłem jak wryty i podniosłem wzrok znad telefonu by zobaczyć co się dzieje. Widok który zastałem zmroził mi krew w żyłach - leżący chłopak na ziemi, który był brutalnie kopany i bity przez drugiego. Z reguły jestem pizdeczką i pewnie zawrócił bym i znalazł inną drogę powrotną, ale nie mogłem patrzeć na ten widok, szczególnie że na chwile złapałem kontakt wzrokowy z leżącym na ziemi.
Czułem się jak zahipnotyzowany, ale szybko otrząsnęłem się z tego stanu i zacząłem biec w strone chłopaka.
-Ej, zostaw go! - złapałem go od tyłu i odrzuciłem w strone śmietnika. Nie spodziewałem się że mogę mieć tyle siły, ale pod wpływem adrenaliny ludzie są zdolni do różnych rzeczy.
Zasłoniłem swoim ciałem poszkodowanego i popatrzyłem w strone wyższego odemnie chłopaka z maską, który odepchnął się od ścianki śmietnika. Na szczęście nie podszedł do mnie tylko stanął w miejscu.
- Masz farta dzieciaku że nie mogę ci nic zrobić - odezwał się do mnie. Miał niski, troche zniekształcony przez zasłaniającą twarz maske głos - Nie będę łamał na razie naszego porozumienia, ale pożałujesz tego Yoongi. Do zobaczenia wkrótce - odparł chłopak i ruszył w strone pustej już o tej godzinie ulicy.
Yoongi. Więc tak miał na imie pobity chłopak.
A właśnie wracając do niego, zwróciłem się w jego strone i zacząłem nim potrząsać. Nie reagował. Sprawdziłem jego puls i na szczęście żył, pewnie był tylko nieprzytomny. Wyciągnąłem telefon z zamiarem zadzwonienia na pogotowie, ale ręka chłopaka nagle mnie zatrzymała.
- Odłóż ten jebany telefon na bok i ani mi się waż dzwonić po kogokolwiek, szczególnie po policje bo skończysz gorzej niż ja.
Blondyn próbował się podnieść, ale zanim to zrobił osunał mi się w ramionach. Znowu zemdlał. Bez zastanowienia wykręciłem znany mi numer i przyłożyłem telefon do ucha.
CZYTASZ
Make It Right || YoonMin
FanfictionStatus → W trakcie Pairing → Yoonmin Gatunek → angst, romans, mafia, szkolne "The moment I noticed myself, I had to leave, I had to find out. All day all night..." Uwaga → przekleństwa, sceny erotyczne, przemoc, używki