1.1 Christopher

103 8 12
                                    

    Znacie to uczucie, gdy wszystkie wasze plany idą w łeb? Kiedy całe wasze życie, które dotychczas doskonale kontrolowaliście, sypie się jak domek z kart, w najmniej oczekiwanym momencie? Nie jesteście na to przygotowani i nie macie wystarczająco dużo czasu, by jakoś temu przeciwdziałać.

Christopher Williams doskonale znał to uczucie i budziło w nim ono bezradność, zagubienie, a przede wszystkim złość. O wszystko obwiniał swojego ojca i w tym przypadku nie można było mieć o to do niego pretensji. W końcu, gdyby nie nałóg starszego Williamsa w grach hazardowych, mógłby bez problemu studiować w Stanach, tak jak od samego początku planował, razem ze swoją dziewczyną. Tymczasem z powodu utraty prawie całego rodzinnego majątku (który swoją drogą był naprawdę spory) rodzice Chrisa stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie wysłanie go do rodzimego kraju jego matki, czyli Polski. Więc nie dość, że musiał się wyprowadzać do jakiejś dziury w samym środku Europy, porzucając przy tym wszystkie swoje plany, przyjaciół i dziewczynę, to jeszcze nie miał pojęcia, co dalej go czeka. Co prawda umiał w najprostszy sposób porozumieć się po polsku, jednak niewiele wiedział o tym kraju. Poza tym, że był biedny. Ten fakt dobijał go jeszcze bardziej. Jedyne co zdołał wynegocjować, to mieszkanie samemu, a nie z rodziną od strony matki. Jeszcze tego brakowało, żeby zgraja dzieciaków jego ciotki latała mu nad głową, podczas gdy on będzie się uczył. Bo taki właśnie miał plan. Jak najlepiej zdać studia medyczne i tak szybko, jak to możliwe, wrócić do Stanów, po czym zacząć żyć na własną rękę, nie będąc zależnym od nikogo innego. Ta jedyna myśl ratowała go przed kompletnym załamaniem.

W końcu samolot, po wielogodzinnym locie, wylądował na lotnisku w Warszawie, co sprawiło, że Chris wreszcie mógł odczuć nieco ulgi. Pierwszy raz podróżował w klasie ekonomicznej i było to doświadczenie, którego za nic nigdy więcej nie chciał doświadczać. Tłum pełen gwarnych ludzi pochodzących z różnych (przeważnie niższych) grup społecznych, wydzierające się dzieci i ogólny chaos zdecydowanie źle wpływały na jego samopoczucie. Zniesmaczony oraz pełen zmęczenia i wciąż tlącej się w nim złości, opuścił pokład samolotu i udał się po swój bagaż. Wszystko, co później musiał zrobić, to zadzwonić po taksówkę i podać kierowcy konkretny adres, pod którym już czekało na niego własne mieszkanie. Co prawda jego ojciec stracił sporo majątku, ale nie tyle, by nie wystarczyło na wszystkie podstawowe potrzeby studenta, a nawet nieco więcej.

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pomylił nazwy ulicy, albo gdyby to kierowca tego nie zrobił. Była też możliwość, że chciał się odegrać za dość nonszalanckie zachowanie bruneta lub, w skrajnym przypadku, był tak beznadziejny, że nie znał własnego miasta. Zamiast bowiem dotrzeć do mieszkania w centrum, ten wywiózł go na totalne zadupie, a że było ciemno i Chris był ledwo żywy po przebytej podróży, nim zdążył się zorientować, że coś jest nie tak, taksówka dawno zniknęła z jego punktu widzenia.

— To chyba jakiś pieprzony żart — mruczał pod nosem wściekły, taszcząc swoją walizkę na przystanek autobusowy, który na szczęście w nieszczęściu znajdował się nieopodal. Droga była pełna dziur i kamieni, co jeszcze bardziej wprowadzało chłopaka w rozeźlenie.

Zdyszany postawił walizkę koło ławki, która wyglądała, jakby miała się rozpaść w chwili, gdy ktoś na niej usiądzie, po czym odszedł kawałek dalej, ponownie dzwoniąc po taksówkę i tym razem przeprowadzając znacznie bardziej wzburzoną rozmowę z osobą po drugiej stronie. Przed sobą widział pole, a w tle dochodziły do niego przeróżne odgłosy zwierząt. Zapach również pozostawiał wiele do życzenia. Dodatkowo wszystkie latające stworzenia wydawały się być trzykrotnie większe oraz agresywniejsze. Dosłownie każda część ciała zaczęła go swędzieć.

W życiu nie byłem na większym zadupiu — myślał, z przerażeniem dochodząc do wniosku, że jeśli cała Polska tak wygląda, to nie chce zostawać tu ani chwili dłużej. Nic, co dotąd napotkał na swojej drodze, nie przypominało mu jego dawnej codzienności. Urodził się w San Francisco w Kalifornii i był przyzwyczajony do wieżowców, świateł, gwaru ulicznego, a przede wszystkim dobrze rozwiniętej komunikacji miejskiej oraz pięknych plaż tuż przy Oceanie Spokojnym. Tutaj wszystko wydawało mu się obce.

Po zakończonej rozmowie, kiedy w końcu udało się coś ustalić, odwrócił się z zamiarem przykucnięcia na walizce i odczekania całej jednej i pół godziny na transport, ale... No właśnie. Jego walizka zniknęła. W całym tym zamieszaniu i braku czujności, ktoś najwyraźniej skorzystał z nadarzającej się okazji na nowy nabytek, z niesamowitą wręcz zdolnością okradając przybysza.

— Co do cholery?! — krzyknął, tym razem już nie na żarty przestraszony i wkurzony zarazem. Przetarł twarz dłonią, nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył tylu nieszczęść w tak krótkim czasie i to sprawiało, iż tym bardziej upewniał się w fakcie, że przyjazd tu był największym błędem w jego życiu. Właściwie to czuł, jakby tuż po przekroczeniu progu lotniska przegrał całe swoje życie.

Ze zrezygnowaniem opadł na chwiejną ławkę, chowając twarz w dłoniach i modląc się o dożycie jutra.

To z pewnością będzie ciężka noc...

———————
Cześć wszystkim!
Jak widzicie, postanowiłam stworzyć nową książkę. Wiem, że pierwszy rozdział jest krótki, ale dajcie znać, co o niej myślicie 😊

Postaram się publikować rozdziały w miarę regularnie, natomiast ich długość może być przeróżna. Raczej nie będzie przekraczała 2000 słów.

Co mogę więcej powiedzieć... Ucieszę się z każdej waszej szczerej opinii i mam ogromną nadzieję, że historia czwórki nastolatków, którą zdecydowałam się tu opisać przypadnie wam do gustu.
Jak na razie poznaliście jednego z bohaterów — Christophera, na którym Polska chyba niekoniecznie zrobiła dobre wrażenie 😂
Myślicie, że jeszcze się przekona? W końcu między San Francisco a Polską jest mała różnica.

Pozdrawiam ❤

SamotnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz