1.2 Aileen

57 5 7
                                    

       Osiemnastoletnia Aileen od zawsze zastanawiała się, dlaczego życie jest tak bardzo niesprawiedliwe. Dlaczego jedni z radością pławią się w bogactwie, a drudzy w tym samym momencie są obrzucani błotem. Jakim prawem jedni ojcowie zastawiają swoje rodziny nie bacząc na to, co z nimi dalej będzie, podczas gdy inni są w stanie poświęcić za bliskich życie. Dlaczego niektóre matki, gdy tylko robi się gorzej, wpadają w alkoholizm, niszcząc tym samym życie swoich dzieci. Oraz czemu niektórzy mogą w całości decydować o wielu aspektach własnej egzystencji, kiedy reszta żyje w więzieniu, w którym w zasadzie się urodzili.

I chodź nigdy nie dostała odpowiedzi na żadne z tych pytań, to jednocześnie wiedziała, że sami jesteśmy kowalami własnego losu. A za nic w świecie nie chciała złej przyszłości dla siebie i swojego młodszego brata, który już i tak zdecydowanie za długo dorastał w patologicznym środowisku. 

Nagle usłyszała głośny krzyk z pomieszczenia obok oraz dźwięk tłuczonego szkła, na co się wzdrygnęła. W znacznie szybszym tempie kontynuowała pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy do torby, nie przejmując się już, że przypadkowo zrobi jakiś hałas. W środku miała całą gotówkę, którą udało jej się nazbierać, pracując w klubie, dwa paszporty, pluszaka, z którym młody nigdy się nie rozstawał oraz trochę ubrań. Niespodziewanie dobiegł do niej odgłos kroków, rozlegający się niebezpiecznie blisko jej pokoju. Szybko rozejrzała się wokół, po czym nie myśląc za wiele, schowała się w szafie, w której brakowało jednych drzwiczek. W tym samym momencie do środka wpadła struga światła, świadcząca o otwartym wejściu.

– Tej szmaty jak zwykle nie ma! – To był głos ojczyma Aileen, na który dziewczyna nieznacznie się wzdrygnęła.

Głos jej matki z drugiego pomieszczenia nakazał mu się zamknąć, na co tamten burknął coś pod nosem i wyszedł, uprzednio nieco się zataczając.

Odetchnęła głęboko, po czym tak cicho, jak mogła, wyszła na korytarz, kierując się do pokoju obok. Jej brat leżał na swoim materacu, przykryty kołdrą po same uszy, tak, że na pierwszy rzut oka nie było go w ogóle widać.

– Nigi – szepnęła cicho nastolatka, znajdując się tuż koło niego. – Zbieramy się.

Tamten bez słowa wstał z pościeli, mając już na sobie cały ubiór. Podszedł do szerokiego okna, które znajdowało się naprzeciwko biurka i jak najciszej otworzył je na całą szerokość. Dziewczyna pomogła mu się przedostać na drugą stronę, po czym sama zrobiła to samo. Ich lądowanie na ziemi wzbudziło lekki hałas, dlatego znieruchomieli na chwilę, wpatrując się w siebie nawzajem.

Gdy nic się nie wydarzyło, schyleni pobiegli wzdłuż drogi za domkiem, a będąc kawałek dalej, przyspieszyli. Zatrzymali się dopiero przed drugim zakrętem, gdzie czekał na nich już odpalony samochód. Aileen otworzyła tylne drzwi, nakazując wejść do środka Nigelowi oraz kładąc obok niego torbę, a sama przeniosła się do przodu. Po chwili ruszyli, na co oboje odetchnęli z ulgą, a Aileen pokrzepiająco chwyciła swojego brata za rękę.

– Jeszcze raz dziękuję za to, że nam pomagasz. – Zwróciła się do kierowcy.

– Nie ma za co – odparł starszy pan, którego znali z sąsiedztwa. Wiedział, że nie mają łatwo, więc zawsze starał się im pomóc najlepiej, jak mógł. – Na pewno macie dokąd pójść?

– Tak – odpowiedziała dziewczyna. – Gdy wylądujemy w Polsce, pojedziemy do naszej babci. Mieszka w Warszawie.

– Rozumiem. W razie jakichkolwiek problemów, dzwońcie – powiedział z troską w głosie. Sam nie miał dzieci, choć bardzo chciałby je mieć, dlatego było mu szkoda Aileen i Nigela, którym trafili się tacy rodzice. Obstawiał, że tamci nawet specjalnie nie przejmą się tym, że zniknęli, natomiast Aileen będzie musiała troszczyć się za nich oboje. Mimo to, miał ogromną nadzieję, że tak będzie dla nich lepiej.

Uśmiechnęła się do staruszka z wdzięcznością. Prawdę mówiąc sama nie wiedziała, czy wszystko pójdzie dobrze, ale nie miała innego wyjścia. Jej jedyna rodzina, którą znała mieszkała właśnie w Polsce i była to babcia od strony ich mamy. Mimo że posiadała tylko prowadzący do jej mieszkania adres, miała nadzieję, że pozwoli im u siebie zamieszkać. Nie mogli zostać tutaj, ponieważ w dzielnicy, w której mieszkali było zbyt niebezpiecznie, a w każdym innym mieście nie starczyłoby jej pieniędzy na utrzymanie dwójki osób w pojedynkę. 

Dalsza podróż, choć bardzo długa, upłynęła im w miarę gładko. Aileen przez cały czas nie opuszczały zmartwienia, ale nie dawała po sobie niczego znać, nie chcąc pokazać Nigelowi, że coś jest nie tak. Najwyraźniej dobrze spełniała swoją rolę, bo chłopiec zasnął zaledwie po piętnastu minutach w samolocie. Ona nie potrafiła zmrużyć oka nawet na sekundę, dodatkowo mając wrażenie, jakby każdy wpatrywał się w nich podejrzliwie albo ze współczuciem. Normalnie nigdy nie zwróciłaby na to uwagi i miała wszystkich w głębokim poważaniu. Zawsze była pewna siebie, dążyła do wyznaczonego celu i niczego się nie bała, będąc wrogo nastawioną ku każdemu, kto próbował jej przeszkodzić. Ostatnie wydarzenia jednak sprawiały, że to wszystko zaczynało ją przerastać i być może dlatego wpadała w lekką paranoję. Z całej siły ściskała swoją szczękę i dłonie, wmawiając sobie, że wszystko będzie dobrze, niemniej nie mogąc się pozbyć stresu, zaciskającego w jej żołądku supeł.

Odetchnęła głęboko, kiedy znaleźli się w końcu pod blokiem ich babci. Znajdowali się na obrzeżach Warszawy, dwadzieścia minut drogi autem od centrum. Dzięki sporej ilości zieleni było tam całkiem ładnie, co nieco zaskoczyło dziewczynę, jednak nie to było teraz dla niej najważniejsze.

– Gotowy? – zapytała brata, gdy znaleźli się pod odpowiednimi drzwiami.

Chłopiec ścisnął lekko jej rękę i patrząc na nią z dołu, lekko skinął głową.

Zapukała więc do drzwi dwa razy, po czym cofnęła się odrobinę do tyłu, z zapartym tchem czekając na to, co się wydarzy. Jednak nie wydarzyło się nic, przez co ponowiła próbę, tym razem z lekką desperacją. A co, jeśli pomyliła adresy i nikt im nie otworzy? Nie miała nawet żadnego innego sposobu na skontaktowanie się z babcią. Nie miała również pojęcia, gdzie się podzieją, jeśli ten plan nie wypali.

W końcu, po kilkudziesięciu sekundach, które dla Aileen były wiecznością, w drzwiach szczęknął zamek, a zza nich wychyliła się starsza kobieta z ponurym wyrazem twarzy i zmrużonymi oczami.

– Kto wy? – burknęła ponuro, nieprzychylnym wzrokiem skanując ich dwójkę.

– Pani Bailey? – zapytała nastolatka, chcąc być pewna, że dobrze trafiła.

– Tak.

– Jestem Aileen Flores, a to mój brat – powiedziała, nie będąc pewną, czy podać jej dłoń na powitanie, jednakże patrząc na jej minę stwierdziła, że nie będzie to dobrym pomysłem.

– Nie znam żadnych Flores – mruknęła, patrząc na nich podejrzliwie.

– Myślę, że jednak pani zna, bo jest to nazwisko pani zięcia – odpowiedziała Aileen, próbując brzmieć przy tym jak najbardziej uprzejmie.

W tamtym momencie kobieta wyglądała, jakby chciała natychmiastowo zamknąć drzwi i nie przejmować się, że rodzina, z którą utraciła kontakt, nagle postanowiła dać o sobie znać. Blondynka, widząc to, natychmiastowo zareagowała, nie zamierzając poddawać się tak łatwo, mimo że staruszka najwyraźniej nie chciała ich w swoim domu.

– Wracajcie, skąd przyszliście. Nie macie tu czego szukać – burknęła, z pogardą skanując dziewczynę ubraną w krótką spódniczkę i potargane rajstopy.

– Proszę, niech pani mnie chociaż wysłucha. My tylko szukamy miejsca, w którym moglibyśmy się podziać na jakiś czas – powiedziała dziewczyna błagalnie, czując jakby robiła to po raz pierwszy w życiu. Ona nie prosiła nikogo o nic. Nigdy.

– Przykro mi, ale nie stać mnie, żeby was utrzymać – powiedziała, zachowując surowy ton, jednak przestała już naciskać na drzwi.

– Obiecuję, że nie będzie pani musiała wydać na nas ani grosza. Dopłacę się nawet do mieszkania, gdy tylko znajdę pracę. – Z całej siły starała się ją przekonać, więc gdy zauważyła, że kobieta robi się coraz bardziej niepewna, dodała – proszę. Nie mamy gdzie pójść.

Spojrzenie kobiety odrobinę zmiękło, zwłaszcza po tym, jak zobaczyła wystraszony wzrok dziesięcioletniego Nigela. Być może nie była, aż tak nieczuła, na jaką wyglądała z początku?

– Właźcie. Bylebym tylko tego nie żałowała.

SamotnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz