~

373 27 33
                                    


Harry wraz z mamą przeprowadzili się do Doncaster, gdy chłopczyk miał pięć lat. Anne była świeżo po rozwodzie i chciała zacząć nowe życie w całkiem innym miejscu. To właśnie w Doncaster dostała pracę w jednym z urzędów, więc nie wahając się ani chwili spakowała siebie oraz swoje dziecko i wyjechała. Nie miała nic do stracenia.

To wszystko jednak w najmniejszym stopniu nie podobało się Harry'emu. Chłopiec bardzo ciężko przeżył rozwód rodziców, a zwłaszcza ciągłe kłótnie, które zdarzały się praktycznie każdego wieczoru na długo przed zakończeniem małżeństwa. Hazz zamknął się w sobie, stał się bardzo nieśmiały i o wiele delikatniejszy niż inni jego rówieśnicy. Nie miał zbyt wielu kolegów, był raczej typem dziecka, które trzymało się na uboczu grupy i udawało, że wszystko jest dobrze, choć w prawdzie chciało dołączyć do reszty. To wszystko sprawiało, że naprawdę obawiał się nowego miejsca, gdzie przecież nikt go nie znał, a on będzie zbyt nieśmiały, by z kim kolwiek się zapoznać.

Anne, jak każdy zapewne się spodziewał, nie brała pod uwagę zdania dziecka i zrobiła swoje.

Dwudziestego ósmego września zaparkowali pod ich nowym osiedlem. Kobieta szeroko uśmiechnęła się widząc zadbane bloki, ścieżki i ławki, Harry natomiast rozpłakał się, bo podczas ostatniej rozmowy z mamą, narobił sobie nadzieji, że pozna nowych i prawdziwych przyjaciół, jednak będąc już na miejscu, czuł, że tak się nie stanie, że zostanie sam.

Ścisnął mocno swojego czerwonego misia i pociągając noskiem, podszedł przytulić się do mamy.

- Hazz skarbie nie płacz, dzieci cię polubią, każdy chętnie poznaje nowych w przedszkolu.

- A jak znowu będą się ze mnie śmiać?

- Jestem pewna, że nikt nie będzie. Spójrz - wskazała na siedzącego pod drzewem szatyna, który bawił się dwoma misiami. - Ten chłopak bawi się całkiem sam, może pójdź się z nim zapoznać.

- Nie chcę - mruknął.

- No dalej, nic złego się nie stanie, jeśli będzie niemiły, uciekniesz do mnie i nie będziesz musiał z nim więcej rozmawiać.

Harry niepewnie podszedł w stronę nieznajomego chłopca, który wyglądał, jakby był smutny. Stanął obok i przez chwilę wahał się, co powinien powiedzieć, w końcu jednak stwierdził, że nie będzie nic mówił i odejdzie.

W momencie, gdy postawił krok do tyłu, wciąż patrząc na szatyna, chłopiec podniósł głowę spoglądając zaciekawionymi błękitnymi tęczówkami na Harry'ego.

- Kim jesteś? - jego głos brzmiał miło i Harry mimo gorących policzków nie uciekł.

- Jestem Harry. Wprowadzam się dzisiaj. A ty?

- Jestem Louis.

- Czemu siedzisz tutaj sam?

- Nikt mnie nie lubi, więc bawię się sam ze sobą.

Harry'emu od razu zrobiło się smutno, wiedział, co dokładnie musiał czuć Louis.

- Ja też nie mam przyjaciół - szepnął, kucając i bezmyślnie rwąc trawę.

- Skoro nikt się z nami nie lubi - zaczął ostrożnie niebieskooki - to może my dwaj się polubimy?

- Chciałbym. Fajnie byłoby mieć się z kim bawić.

I will always be with you || L.S One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz