Dałam sobie tydzień na ochłonięcie. Alex torpedowała mnie telefonami, ale konsekwentnie nie odbierałam. Potrzebowałam chwili, żeby sobie wszystko ułożyć. W końcu dotarły do mnie jej słowa. Okej, to nie była zdrada, ale wnioski, które podążały za tym przemyśleniem wcale nie poprawiły mi humoru.
- Hej.
- Serio, Piper? Serio? – okulary oczywiście znalazły się od razu na czubku jej głowy - Ty sobie chyba ze mnie kurwa żartujesz! Hej? Tyle masz mi do powiedzenia po tamtej akcji i głuchej ciszy przez ostatni tydzień?
Zamknęłam na chwilę oczy i pokiwałam głową.
- Alex, przepraszam. Nie byłam sobą. Myślałam...
- Wsadź sobie w dupę swoje przeprosiny! – przerwała mi krzykiem.
- Myślałam, że mnie zdradziłaś – dokończyłam i tak.
Alex wyciągnęła ręce tak jakby chciała mnie udusić.
- Przecież ci mówiłam!
- Wiem, wiem – było mi naprawdę głupio.
Alex ciężko westchnęła. Jej ręce, wyrażając całkowitą bezsilność, opadły na stół.
- Ciebie się nie da zdradzić. Jesteś jak pijawka, która ulokowała się w moim sercu. I mózgu. Tu i tu jednocześnie. Gdybym zrobiła cokolwiek, wyssałabyś ze mnie wszystko.
- Pijawka w sercu? Alex, jakaś ty romantyczna – uśmiechnęłam się do niej lekko. Na szczęście odpowiedziała tym samym. Odetchnęłam z ulgą.
- Naprawdę cię przepraszam. Za zeszły tydzień i za to olewanie telefonów. Musiałam zebrać myśli.
I musiałam też zapytać wprost.
- Skoro to nie zdrada, to znaczy, że werbujesz ludzi, prawda?
Odpowiedziała mi cisza i zaskoczone spojrzenie.
- Wiem jak to działa, już to kiedyś widziałam. Tylko po co, Alex? Tego nie potrafię zrozumieć. Przecież teraz nie zajmujesz się już żadnym... transportem.
- Piper... - widziałam, że bije się z myślami – masz rację.
Naprawdę wolałabym tego nie usłyszeć.
- Możesz mi to jakoś wyjaśnić? – starałam się mówić względnie spokojnie.
Alex przełknęła ślinę. Już pogodziła się z tym, że musi mi powiedzieć prawdę.
- Robię to dla własnego bezpieczeństwa.
Co takiego?
- Co?!
Nagłe olśnienie w mózgu.
- Badison?
Alex tylko kiwnęła głową.
- Przysięgam, że starałam się trzymać na uboczu, ale ona się do mnie doczepiła. Nie dawała spokoju. Po prostu musiałam coś zrobić. Podjąć pewne kroki.
Zaczęłam bębnić palcami w stolik. Powiedzieć, że czułam niepokój, to jakby nie powiedzieć nic. Byłam tym wszystkim przerażona.
- Panujesz nad sytuacją?
- Koniec odwiedzin za minutę!
- To jest niemożliwe, dopiero przed chwilą przyszłam!
- Nie – usłyszałam w słuchawce.
- Co? – nie wiedziałam, o co jej chodzi.
- Pytałaś, czy panuję nad sytuacją. Niestety, Piper, nad niczym nie panuję.
Czułam, że żołądek wywraca mi się do góry nogami. Patrzyłyśmy na siebie bez słowa.
- Koniec odwiedzin! Zapraszamy państwa do wyjścia.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Pipes. Kocham cię.
Przypomniało mi się jeszcze, że miałam ją jeszcze zapytać o rudą strażniczkę... ale tak naprawdę, jakie to miało teraz znaczenie?
CZYTASZ
Orange is the new black (after). Więzienne rozmowy
FanfictionW oczekiwaniu na finałowy sezon Orange is the new black pozwoliłam sobie puścić wodze fantazji. Jak może zakończyć się historia miłości Alex i Piper?