8. Jest pan bez serca

206 8 0
                                    

Wysłałam do niej jakiś milion listów. Cały tydzień, bez efektu, czekałam na telefon. Cisza. Moją ostatnią nadzieją były odwiedziny, ale tutaj również się zawiodłam.

- Niestety nie wolno nam udzielać żadnych informacji.

Jeszcze chwila, a oszaleję. Wypadłam z budynku więzienia, tylko po to, żeby zaraz do niego wrócić.

- W takim razie chcę rozmawiać z Nicky Nichols – wiedziałam, co zaraz usłyszę, ale musiałam spróbować.

- Chapman, znasz zasady. Nie ma cię na jej liście odwiedzających – Alvarez patrzył na mnie ze znudzeniem w oczach. Naprawdę miałam ochotę go zabić.

- To nie może pan jej przekazać, żeby mnie dopisała? To jest sprawa życia i śmierci!

- Napisz list, poproś ją, żeby cię dopisała. Nie ma innej możliwości – wzruszył ramiona i popatrzył w boku – Zapraszam następną osobę.

- Jest pan bez serca – rzuciłam na odchodne. Czy mi to pomogło? Oczywiście, że nie, w najmniejszym nawet stopniu. To znaczy... tak mi się tylko wydawało.

Wróciłam do domu, poszłam na krótki spacer, żeby wszystko przemyśleć i zabrałam się za pisanie listu do Nicky. Co innego miałam zrobić? Nie mogłam żądać informacji o Alex, na przykład w Departamencie Więziennictwa, bo w świetle prawa byłyśmy dla siebie nikim. Przerwał mi telefon.

- Usadzona z więzienia Litchfield próbuje się z tobą skontaktować. Aby zaakceptować połączenie, wciśnij jeden.

Głos automatu przyprawił mnie o palpitację serca. Z wrażenia prawie zapomniałam wcisnąć tą głupią jedynkę. Alex?

- Alex? – odezwałam się z nadzieją.

- Niestety, Chapman, to tylko ja – nie mogłam uwierzyć, że słyszę głos Nicky w telefonie – Nie wiem jakim cudem udało ci się namówić tę amebę do przekazania wiadomości, jestem naprawdę pod wrażeniem.

Ameba. Alvarez.

- Nicky, co się dzieje z Alex? Kto ją pobił?

- Pobił? – czyżby Nicky o niczym nie wiedziała? Zadrżałam.

- Aaa, to była Badison. – usłyszałam po chwili - Kochanie, uwierz mi, to już są dawne dzieje. Wiesz, co teraz wywinęła twoja żonka?

W tym samym momencie usłyszałam łomotanie do drzwi. Tak mocne, że nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz runęły z zawiasów. Podskoczyłam z zaskoczenia.

- Cóż... jak sądzę zaraz się dowiesz – głos Nicky wdarł się jakimś cudem do mojej głowy, mimo hałasu.

- Co? Nicky?!

Rozłączyła się.

Co się dzieje do jasnej cholery? Czułam, że cała się trzęsę. Walenie w drzwi nie ustawało. Trzeba zacząć działać. Pobiegłam do kuchni, chwyciłam nóż i... poszłam otworzyć. Kogo zobaczyłam za drzwiami? Przerosło to moje najśmielsze oczekiwania.

Orange is the new black (after). Więzienne rozmowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz