Młoda dziewczyna siedziała na kanapie naprzeciw Stephena Strange'a. W dłoniach trzymała kubek chłodnej już herbaty i analizowała to co przed chwilą usłyszała.
-Czekaj, czekaj, czekaj. Pozwól, że powiem ci jak ja to rozumiem. Moja walnięta matka, twoja siostra, utonęła jak była małą dziewczynką, ale jednak nie i nikt nie wie jak dostała się do Szkocji, ale zaczęła tam nowe życie. Dodatkowo, jakby tamto nie było wystarczająco pojebane, to ty władasz czasem i spojrzałeś sobie w przyszłość i zobaczyłeś tam mnie więc uznałeś że świetnym pomysłem będzie przyjebać mną w ścianę i zaoferować mi współpracę.- gdy doktor pokiwał głową ze swego rodzaju grymasem dezaprobaty dziewczyna zamilkła na chwilę. - Wchodzę w to - odparła z uśmiechem wyciągając dłoń w stronę wujka. On jedynie skinął i ignorując przyjazdy gest nastolatki przeszedł do następnych kwestii.
-Na sam początek będziemy musieli ustalić sobie kilka zasad.- spojrzał na nią poważnie.- Jako że nie masz jeszcze 18 lat, będziesz musiała chodzić do jakiejś szkoły. Do jakiej? Sama zdecyduj. Tak długo jak będziesz sobie z tym radziła ja nie mam zamiaru zaprzątać tym swojej głowy. Po szkole będziesz miała godzinę na ogarnięcie spraw z nią związaną, jeśli się z tym nie wyrobisz będziesz musiała poświęcić na to przerwy. Potem czekają cię 3 godziny treningu ze mną lub Wongiem. Gdzieś po drodze musisz upchnąć jeszcze godzinę treningu fizycznego, tutaj też zostawiam ci wolną rękę. Dodatkowo nie dotykasz artefaktów, nie kręcisz się po sanktuarium i nadmiernie nie przeszkadzasz. Zrozumiałaś?
-Myślałam, że to moja matka była surowa- prychnęła Sheila.- wszystko jasne. Jutro poszukam szkoły dla siebie, a teraz gdzie będę mogła spać? I co z moimi rzeczami?
-Wszystko czeka na ciebie w pokoju.- odparł po czym wstał i ruszył do piwnicy w której poza ogromną biblioteką znajdowała się nieduża przestrzeń mieszkalna. Główny pokój mieścił salon i część kuchenną, z niego rozciągał się szeroki korytarz z masą drzwi. Dziewczyna przeszła za wujkiem do drzwi podpisanych jej imieniem.
Pokój jej przydzielony nie był duży. Składał się z łózka zawieszonego nad biurkiem, szafy , komody i regału. Po szybkich oględzinach zauważyłam że szafa jest zapełniona ubraniami, na regale znajduje się wiele książek które planowała przeczytać. Szybko dorwała się też do laptopa który leżał na biurku. Był już podłączony do internetu, więc zgodzie z obietnicą zaczęła szukać szkoły dla siebie. Mogła to zrobić jutro, jednak z tego co zdążyła zauważyć, wujek nie przepadał jak ktoś mu wchodził w paradę i uznała że im szybciej to zrobi tym krócej będzie mu się narażać. Niedaleko Sanktuarium znalazła całkiem przyzwoitą szkołę, która nie tak dawno wygrała mistrzostwa w Waszyngtonie. Nie tak dawno to może odważne stwierdzenie, było to przed blipem, jednak ponieważ Sheila była jedną z wielu wymazanych, miała wrażenia jakby było to niecały rok temu. Nie zwlekając napisała maila, czy jest możliwość dołączenia do klasy naukowej i nie licząc na natychmiastową odpowiedź ruszyła rozejrzeć się po kuchni, a konkretniej po lodówce. Gdy wyszła ze swojego pokoju zauważyła, że przy kuchence stał niski mężczyzna robiący jajecznicę. Odwrócił się szybko słysząc wejście brunetki.
-Dzień dobry- przywitała się z uśmiechem.-Sheila - wyciągnęła dłoń w jego stronę, on jednak jedynie zlustrował ją wzrokiem.
-Wong- odparł zanim wrócił do smażenia jajek. Brunetka zamrugała kilka razy, jednak nic nie powiedziała. Ruszyła dalej uznając, że poczeka z jedzeniem aż kuchnia będzie wolna. Nie miała jednak zbyt wiele do oglądania więc z rezygnacją wróciła do pokoju. Ku jej dziwieniu dyrekcja zdążyła odpisać na jej wiadomość. Był piątek, więc została zaproszona z rodzicem na spotkanie w poniedziałek. Z uśmiechem odpisała podziękowania i ruszyła dokładniej przejrzeć książki na regale. Nie wiedząc co ze sobą zrobić do końca dnia siedziała z jakąś przygodówką, aby nie narażać się chodzeniem po domu jeśli mogła go tak nazwać.
CZYTASZ
Strange things will happen
FanficSiostrzenica Dr. Strange'a wpada do Nowego Jorku aby uczyć się i pomagać wujkowi w ratowaniu świata.