Pierwszy pocałunek cz. 1

154 10 3
                                    

[T/I] - twoje imię ;)

Bill:

Pewnego dnia usłyszałaś pukanie do drzwi twojego domu. Miałaś iść je otworzyć, ale poprzedził/a cię twój/twoja brat/siostra [niepotrzebne skreślić ~ dop. aut.]. Doszedł/szła do drzwi i otworzył/a je z entuzjazmem, który momentalnie zszedł z jego/jej twarzy, kiedy okazał się to Bill Denbrough.


 - [T/I], twój chłopak przyszedł - rzekł/a i wrócił/a do swojego pokoju.

Ty tylko westchnęłaś i podeszłaś do zarumienionego Billa. Wyglądał uroczo w luźnej, flanelowej koszuli w kratę. Uśmiechnęłaś się do niego, na co zrobił się jeszcze bardziej czerwony.

 - Cześć, Bill - powiedziałaś.

 - Cz-cześć, [T/I] - powiedział cicho chłopak. - Możesz w-wyjść na moment?

 - Jasne.

Wyszliście na ulicę i szliście w krępującej ciszy kilkanaście metrów.

 - Ładna dzisiaj pogoda - powiedziałaś w końcu próbując ją przerwać.

 - Dzięki - powiedział bez zająknięcia Bill.

 - Nie ma sprawy - rzekłaś i przez chwilę zastanawiałaś się co się przed momentem wydarzyło.

Nagle Bill stanął przed tobą z odważnymi oczami. Zatrzymałaś się i przekrzywiłaś głowę w zdziwieniu. Bill nie mówiąc nic dotknął cię swoimi miękkimi ustami. Natychmiast oddałaś pocałunek i staliście tak kilka chwil. W pewnym momencie Bill oderwał się od ciebie z delikatnym uśmiechem.

 - Zapomnijmy o-o tej r-rozmowie przed ch-chwilą - zaśmiał się, a ty razem z nim.

Richie:

Leżałaś z Richiem na polanie niedaleko lasu. Wiał delikatny wietrzyk i słychać było chrząszcze w trawie obok was. Robiłaś wianek ze stokrotek, a Richie patrzył na twoje szybko ruszające się palce. Kiedy skończyły ci się kwiaty Richie zerwał się do pozbierania kilku więcej. Zostałaś więc na miejscu i nuciłaś jakąś melodię wpatrzona w prawie bezchmurne niebo.

Chłopaka nie było już kilka minut, więc zaczęłaś się martwić, więc wstałaś z ziemi i rozejrzałaś się dookoła. Nie widziałaś go. Twoje serce zaczęło bić szybciej z nerwów. Może gang Bowersa go dopadł?

 - Richie? - zawołałaś obracając się wokół własnej osi. - Richie?! - krzyknęłaś na całe gardło. - Richie to głupi żart, chodź tu i zostaw te cholerne kwiaty!

Brak odpowiedzi.

Nagle ktoś złapał cię w pasie. Wystraszona wrzasnęłaś i uderzyłaś napastnika łokciem w żebra. Puścił cię i z bólu upadł na ziemię. Obejrzałaś się i zobaczyłaś Richiego leżącego na ziemi.

 - Co jak co, ale siłę to ty masz - powiedział poprawiając okulary.

 - Nigdy więcej tego nie rób! - krzyknęłaś i kopnęłaś go w nogę.

 - Tak, jasne, kop leżącego, super - wstał z ziemi.

 - Wszystko w porządku? - zapytałaś z troską.

 - Trochę bolą mnie usta - powiedział z uśmiechem. Wiedziałaś do czego zmierza i  przystałaś na to. Stanęłaś na palcach i złożyłaś pocałunek na jego ustach.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czy to powrót? Nie wiem.

Wiem tylko, że napiszę drugą część niedługo.

Dziękuję, ze czytacie moje wypociny  <3<3<3


🎈IT🎈 Preferencje | Imaginy [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz