#4

555 62 10
                                    

Chodzę z kąta w kąt, próbując znaleźć sobie miejsce. Kolejny raz przemierzam drogę między łóżkiem, a oknem; patrzę przez nie na padający nieprzerwanie od kilku godzin deszcz, jakby to było najciekawsze zajęcie pod słońcem. Niecierpliwie wyczekuję.

Tęsknota nigdy nie była bardziej dotkliwa.

Luke'a nie ma w mieście od trzech dni, a ja czuję się jakby nie było go kilka tygodni. Wiem, że nie mogę mieć go wiecznie dla siebie, jednak ilość czasu, którą ostatnio ze sobą spędzamy daje mi poczucie posiadania go w każdym aspekcie życia. Nawet Ashton żartuje, że wreszcie zaczniemy mieć siebie dość, jednak nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieć dość kogoś takiego, jak Luke.

Zerkam na telefon leżący na stole. Cisza. Żadnych wiadomości, żadnego nieodebranego połączenia. Nie powinnam być zła, dzwonił przecież jakąś godzinę temu, zapewniał mnie, że wszystko u niego w porządku i po raz sześćdziesiąty powiedział mi, że mnie kocha.

Mimo wszystko, czuję się w jakiś sposób zagrożona. Boję się, że kiedy to znowu się stanie, nie będę miała gdzie pójść, będę zdana tylko na siebie, a jestem przecież tylko bezradną Polly Waters, a bezradna Polly Waters potrzebuje Luke'a. To aż straszne, jak bardzo jestem uzależniona od jego pomocy.

- Apollony! Zejdź tu natychmiast!

Krzywię się, gdy słyszę chrapliwy głos ojca. Wiem, że to dopiero początek; nie da mi spokoju aż do momentu, kiedy nie zaśnie w fotelu przez telewizorem ze szklanką whisky w dłoni. Przedtem da mi odczuć, jak bardzo jestem beznadziejna, jak bardzo wszystko mi nie wychodzi i że powinnam całować go po rękach, że daje mi dach nad głową.

Posłusznie schodzę na dół i wchodzę do kuchni. Ojciec stoi przy stole i od samego początku ciska we mnie złowrogimi spojrzeniami.

- Zrobiłaś obiad?

Kiwam niepewnie głową, robiąc szybkiego susa w stronę kuchenki. Nakładam ryż i porcję kurczaka na przygotowany wcześniej talerz i stawiam go na stole; podaję sztućce i do kieliszka nalewam wino. Wykonuję te czynności codziennie, jednak ręce tak samo mi drżą za każdym razem, kiedy to robię.

Ojciec siada na swoim miejscu; zajmuję krzesło przy drugim krańcu stołu, ze swoją małą porcyjką jedzenia. Nie potrafię przełknąć ani kęsa, kiedy jestem w jego pobliżu, ale zmuszam się do tego, bojąc się tego, co może mnie spotkać za brak posłuszeństwa.

Unikam jego wzroku, wpatrując się w talerz. Jem powoli, przeżuwam każdy kawałek tak długo, aż traci smak. Ojciec je szybko, słyszę jak popija wino. Zazwyczaj nie odzywa się podczas posiłku; dlatego, kiedy ciszę przerywa jego głos, podskakuję lekko na krześle.

- Słyszałem, że spotykasz się z młodym Hemmingsem i wychodzisz do niego w nocy.

Zamieram.

- Jeśli myślisz, że oboje w jakiś sposób mnie przechytrzycie, jesteś w błędzie. Nie pozwolę, by jakiś gówniarz wtrącał się w sprawy mojego domu - kontynuuje. Podnoszę wzrok, patrzę jak mężczyzna odrywa palcami kolejne części kurczaka i wrzuca je do ust.

Nie mówię nic; staram się nie pokazać po sobie, jak bardzo w tym momencie jestem przerażona.

- Patrz, jak do ciebie mówię.

Spoglądam na niego. Nie wydaje się być wściekły, jednak po jego minie widzę, że to nie są groźby rzucane na wiatr. Właściwie, on nigdy nie grozi na pokaz. Już nie raz pokazał, jak bardzo jest konsekwentny i nie chcę wiedzieć, co tym razem zrobiłby mi, gdybym się z nim nie zgodziła.

Co zrobiłby Luke'owi.

- Zabraniam ci do niego chodzić, rozumiesz? Zabraniam ci się z nim spotykać. A jeżeli kiedykolwiek zobaczę was razem... Nie chcesz wiedzieć, co wtedy zrobię. Szczególnie Hemmingsowi, gówniarz myśli, że jest cwany... Zupełnie jak jego stary. - Milknie.

Przełykam ślinę, czując drżenie nóg i panikę stopniowo ogarniającą całe ciało. Powiedzieć, że jestem przerażona, to mało. Nie jestem w stanie wykrztusić z siebie słowa - patrzę jak ten wstaje i wędruje do salonu, zgarniając z kredensu szklankę i butelkę whisky, które zostawił tam poprzedniego wieczoru. To sprawia, że mam dla siebie jakieś dwie godziny, zanim zacznie się awanturować. Mimo wszystko nadal bardzo pragnę zobaczyć Luke'a i szczerze wierzę w to, że Hemmings coś wymyśli.

Oby.

- Lukey?! Oszalałeś?! - syczę groźnie, kiedy widzę jak chłopak wdrapuje się przez okno do mojej sypialni i robi przy tym tak mało hałasu, jakby tę czynność wykonywał codziennie.

- Nie widzisz mnie kilka dni i to jest twoje powitanie? - odpiera chłopak, zamykając okno. - Sądziłem, że usłyszę jakieś „tęskniłam", albo chociaż „cześć, skarbie".

- Przywitałabym cię tak, gdybyś chwilę wcześniej nie przyprawił mnie o zawał pukaniem w okno - mruczę już nieco mniej złym tonem, bo widzę przed sobą mojego chłopaka, który przyjeżdża do miasta dwa dni wcześniej tylko po to, by się ze mną zobaczyć. - Tęskniłam jak cholera, wariacie!

Pokonuję w kilka susach odległość między nami i wpadam w jego ramiona. Kiedy czuję znajomy zapach jego perfum całe napięcie znika, a ja rozluźniam się i po chwili wpijam się w jego usta jak szalona, jakbym nie widziała go rok, a nie trzy dni.

- Co z nim? - pyta Luke w przerwie między pocałunkami.

- Śpi na fotelu w salonie, jest zalany jak zwykle - odpowiadam, zirytowana tym, że nie pozwala mi się sobą nacieszyć.

- Nie mogę uwierzyć, że ci to powiedział.

- Ja nie mogę uwierzyć, że mimo wszystko tutaj jesteś.

- Pierdolę tego świrusa, nie pozwolę mu, żeby cię mi zabrał, rozumiesz to? - Spogląda mi w oczy z tą swoją poważną miną, a potem całuje mnie z pasją, którą czuję w najdalszych częściach ciała, które drży pod wpływem dłoni przesuwających się pod moją cienką koszulką.

- Kocham cię, Lucasie Hemmingsie - mruczę zadowolona, poddając się serii pocałunków w szyję.

- I ja ciebie, Apollony Waters.

Na dole nagle słyszymy hałas; oboje zamieramy na długą chwilę. Wiemy, że jeżeli mój ojciec tu wpadnie, będzie bardzo, bardzo źle. Hałas jednak cichnie, nasłuchuję będąc cały czas w gotowości. Cisza. Aż dzwoni w uszach.

- Co to było? - pyta Luke szeptem, jego głos jest pełen napięcia.

- Nie mam pojęcia. Poczekaj, sprawdzę.

Schodzę po schodach najciszej jak potrafię; w salonie napotykam ten sam obrazek co kilka chwil wcześniej. Ojciec śpi na fotelu, w tle gra telewizor, a przyczyną nagłego hałasu stała się zapewne szklanka, która musiała mu wypaść z dłoni i która leży na podłodze. Oddycham z ulgą i wracam do Luke'a, który siedzi na moim łóżku i przerzuca w rękach książkę, którą zaczęłam czytać tego wieczoru.

- Mamy trochę czasu, raczej nie obudzi się przez następne dwie godziny.

Jak na zawołanie Hemmings odrzuca książkę i przyszpila mnie do pościeli.

- Wykorzystajmy więc to co do minuty - mówi mi do ucha chrapliwym szeptem, od którego mam ciarki i który doprowadza mnie do szaleństwa. Taki właśnie jest Luke. Samym głosem powoduje, że mam ochotę zedrzeć z niego ciuchy.

Zgodnie z jego słowami korzystamy z każdej chwili, korzystamy z siebie, a kiedy Luke całkowicie obdziera mnie ze wstydu i kiedy tłumię krzyk w jego barku wiem, że żadne słowo ojca nie jest w stanie spowodować, że się poddamy.

Żadne.

a/n Hej wszystkim po dłuższej przerwie :) Wreszcie coś wyszło spod moich palców, trochę długo to trwało, ale mój wyjazd się przedłużył, a kupno nowej ładowarki do laptopa zajęło mi więcej czasu, niż było planowane. Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie Słowika i jeszcze ze mną trochę zostaniecie. Przepraszam za błędy, jeśli są -  kończyłam rozdział na telefonie. Całusy xx

nightingale // l. hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz