part 1

1 0 0
                                    

-Bradley Loos... ile chcesz dać mi za nią pieniędzy?
- Biorąc pod uwagę to, że może przekazać mi tak cenne informacje...
-Mów.
-Czy tyle wystarczy?- mężczyzna wyciągnął z koperty gruby plik pieniędzy.
-Ile tu jest?
-100 tysięcy. Odpowiednio jak za taką... no sam wiesz jaką dziewczynę..
-Uważaj, co mówisz, Bradley.
-Spokojnie. Charakter nie ma tu znaczenia... sprzedajesz mi informacje opakowane w... najtańszy papier.
- Tak nazywasz moją córkę?!
- Nazywasz ją swoją córką ale ona należy już do mnie, Barchley. Musisz ją kochać nad życie, jeżeli teraz ustalasz cenę jej sprzedaży...
-Przestań. 100 tysięcy to za mało. Chce żyć na wysokim poziomie tak jak ty.

Mężczyzna z którym rozmawiał wyśmiał go.
- To nie jest wysoki poziom, to jest prestiż, bogactwo. Ty się nawet wysłowić nie potrafisz.
- Bradley, jeżeli chcesz Lily ode mnie, musisz zapłacić wysoką cenę. Jest wiele warta i nie wiesz o niej wszystkiego..
- W takim razie dowiem się. Zapłacę wszystkim, tylko żeby była moja.
-Z tego co mi wiadomo, masz dwie posiadłości. Ta, w której mieszkasz, oraz ta dwa domy dalej... ciesz się, że tylko ja wiem, że ta willa jest także twoja... bo twoja żonka najchętniej od razu by ją sprzedała.
-Dobrze, oddam ci ją.
-Oczywiście każdy drobny grosz się przyda.... może na początek milion, a potem będziesz mi płacił co miesiąc... no umówmy się, że po 5 tysięcy. Tyle właśnie jest warta Lilly.
- Zgadzam się, Barchley. Zgadzam się, zdecydowanie! Rzeczy materialne można zawsze kupić...
-Dokładnie. Wszystko organizujemy jutro.
- Dam ci jutro willę i milion,  a ty dajesz mi dziecko. Jessica napewno się ucieszy, zawsze chciała mieć dziecko, dla mnie to miliony cennych informacji, dla ciebie czysty interes. Każdemu będzie pasować.

°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°
Zerwałam się z poduszki, byłam spocona i bałam się. Ten sen był tak realny.... ze strachu pociekło mi parę łez, bałam się także, że to wszystko mogło mieć miejsce w przeszłości...

Zaczęłam analizować moje życie, oraz sen, sprawdzając czy coś się zgadza.
Zgadzało się nazwisko - mam na nie Barchley, zgadzało się to, że miałam kiedyś siostrę Lilly, ale nie było mnie jeszcze na świecie. Rodzice mówili, że wyprowadziła się i zamieszkała ze swoim chłopakiem w innym kraju - nie wiem jakim, nie powiedzieli. Za to kiedy pytałam się ich, czemu nie daje znaków życia, mówili, że najwyraźniej o nas zapomniała, i że to przez nią nie mamy żadnego kontaktu. Pokazywali mi jej postać z jak najgorszej strony, mimo to zawsze chciałam ją poznać- zobaczyć jak wygląda, jaka jest, i czy w ogóle wie, że ja istnieję. Najprawdopodobniej nigdy mnie nie widziała, i może nawet nie wie, jak się nazywam...?
Od dawna zastanawiałam się, co takiego jest w Lilly, że rodzice za wszelką cenę chcieli unikać tego tematu...

Wracając do snu - analizuję każdy sen, w którym choćby pojawi się imię czy nazwisko kogoś, kogo znam. Robię to dlatego, że raz w życiu miałam historię związaną ze snem, który był bardzo realistyczny...

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
6 lat temu

Płakałam tej nocy , i to bardzo mocno. Nie wiedziałam dlaczego, ale przedtem miałam pewien sen:

" -Mamo, mamo! Czy kupisz mi taką fajną lalkę Barbie? Ma bardzo ładne włosy, takie blond i bardzo się błyszczą! Pokażę ci w telefonie - powiedziała Alice, 9 letnia dziewczynka, moja przyjaciółka.
- Alice, ona jest bardzo droga. Nie uważasz, że lepiej jest dostać taką lalkę z zestawem na urodziny? Przecież są już za 3 tygodnie.
- Nie! Ja chcę teraz!
- Dostaniesz na urodziny.
Alice w płaczu uciekła z domu, wbiegła prosto na ulicę...
Pozostały tylko krzyki ludzi, płacze, dźwięk mocnego uderzenia i syreny policyjne oraz nadjeżdżających służb ratowniczych.
Matka Alice wybiegła szybko z domu.
-Alice! Dlaczego!
- Proszę pani, prosimy nie utrudniać nam ratowania. Pani jest matką?
- Tak
- Jak mogła pani dopuścić do takiej sytuacji..."

Miałam wtedy 9 lat. Tej nocy nie mogłam już zasnąć.
Alice była moją bardzo bliską przyjaciółką, byłyśmy dla siebie jak siostry. Kiedy miałam ten sen, czułam, że wydarzy się coś strasznego.
Szybko pobiegłam do mamy w płaczu, opowiedziałam jej wszystko, i powiedziałam, że trzeba chronić Alice jutro, bo będzie straszny wypadek...
Rodzice jednak tylko odprowadzili mnie do pokoju, mówiąc, że to tylko straszny sen i że nie ma się co bać.
Ale na następny dzień  doszła do nas informacja, że Alice nie żyje, gdyż doszło do strasznego wypadku i została potrącona przez samochód.
Nie mogłam po tym wydarzeniu się otrząsnąć, byłam w ciężkim szoku i miałam coś na styl depresji - przypominam, że miałam wtedy 9 lat...

Play TrustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz