🌞rozdział 5🌙

79 21 2
                                    

Na niebie zawitał już w pełni księżyc. Mrok zapanował w lesie przez co jego niektórzy mieszkańcy budzili się do życia. Większość bogów mieszkających na łonie natury była skazana na życie z magią dopiero w porach wieczornych z obawy na złapanie ich na gorącym uczynku lub nie daj boże rozpowszechnienie po całym świecie tego że istnieje magia i meta-ludzie.

Yerim prowadziła za rękę Jina, który widocznie nie był przekonany do pomysłu dziewczyny.
To nie tak że jej nie ufał. On znał ją odkąd była mała i wiedział że często miewa niedorzeczne i głupie pomysły.
Choć może tym razem to była dobra droga?

- Oj no nie wlecz się tak! Będzie dobrze, zobaczysz - odwróciła głowę w jego stronę i jedyne co dostrzegła to grymas na twarzy nastolatka - jeszcze mi za to podziękujesz!
Jin pryknął pod nosem i teatralnie przewrócił oczami.

Mimo że niby przekonał się że sam nie da sobie rady z opanowaniem mocy, to jednak miał iskierkę nadziei że nikt nie będzie mu pomagał a jego rodzina będzie dumna z jego wyników.

- Możesz chociaż mi powiedzieć do kogo idziemy? Znam tą osobę? - dopytywał chłopak ale nie otrzymał odpowiedzi od napalonej na tę całą sytuację Yerim a z jej twarzy nie schodził uśmiech prze który Jin bał się coraz bardziej.

W końcu dotarli do nie wielkiej chatki w środku seulskiego lasu, którą różowowłosy kojarzył z widzenia. Water puściła rękę chłopaka i pobiegła niedaleko drzwi wejściowych w połowie drogi zatrzymując się i zapraszając gestem ręki Jina do środka.

Yerim zapukała do drzwiczek chatki. Jin natomiast westchnął ciężko i złapał się za głowę

Trochę bał się co mogła wymysleć młodsza...

No dobra, nie oszukujmy się...

Bał się cholernie...

Drzwi niewielkiego domku otworzyła znana dla Fenix'a postać.

- Jimin? - zapytał sam siebie, co zostało zignorowane przez witających się ze sobą Yerim i Jiminem.

- Hejka! Już jest wszytsko przygotowane - odparł i gestem ręki zaprosił do środka.

Yerim - jak zwykle - radośnie wbiegła do środka, a Jin po usłyszeniu "Wszytsko jest już przygotowane" zaczynał rozmyślać nad ucieczką.

Różowowłosy był zdziwiony że to Jimin jest osobą, która ma go nauczać. Przecież jest z sektoru planetarnego, ma mniej mocy niż on a nawet nie posiada skrzydeł.

Więc dlaczego on?

W głębi domku było ciemno. Dominował wzór drewna oraz ciemna zieleń.
Między ścianami pnęły się bluszcze i oplatały większość mebli w chatce.

Skierowali się do drzwi na końcu korytarza. Były one stare i nie czyszczone przez długi czas co symbolizował mech, widniejący na nich.

Jimin nacisnął klamkę a zza drzwi ukazało się pomieszczenie na wzór świątyni.

Podłoga miała wygląd kamienia marmurowego, kolumny i schody prowadzące do wielkiego kamiennego okręgu z wizerunkiem drzewa, były zrobione z podobnego materiału.
Sufit był szklany przez co światło księżyca dobrze oświetlało pomieszczenie.

- Siostra! - krzyknął Jimin a stojąca kobieta odwróciła się powolnym ruchem w jego stronę - goście.

- Nie no na serio ma mnie uczyć jakaś baba z planetarnego? - rozpaczał Jin i jęczał niezadowolony.

Yerim tylko uderzyła go mocno w ramię aby ten się opamiętał.

- Nie żadna "baba" - kobieta zrobiła cudzysłów palcami - tylko Earth Irene - przedstawiła się na co chłopak przewrócił oczami.

SolarMoon [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz