1.

13 2 0
                                    

Patrzyłam na fale które przypływały i odpływały. Uspokajało mnie to od zawsze. Kiedy tylko chciałam w spokoju pomyśleć przychodziłam z kocem na plażę rozkładałam go i siadałam. Myślałam o wszystkim i o niczym, szum fal był mi niezbędny do czegokolwiek. To właśnie było moje miejsce. Nieodłączną część mnie.

Usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego plecaka. Sięgnęłam do niego wyciągając telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i pierwsze co zobaczyłam to wiadomość od mamy abym już wracała.

Schowałam wszystko do plecaka, wstałam, wzięłam głęboki oddech a następnie poszłam w kierunku domu.

Włożyłam słuchawki do uszu puszczając pierwszą lepszą piosenkę Peepa. Jego głos uspokajał mnie i czulam się wtedy oazą. Pomagała mi identycznie jak szum fal.

Popatrzyłam na zachodzace słońce które raziło mnie po oczach, było tak piękne, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. W pewnym momencie poczułam uderzenie, usłyszałam trzask. Po chwili leżałam zdezorientowana na chodniku. Przeglądałam się do okoła zauważając leżącego na ziemi chłopaka z deską. Od razu wstałam. Podeszłam do niego przyjmując pewną siebie postawę.

- Przepraszam bardzo, ale jeśli jedziesz to patrz przed siebie, a nie niewinnych ludzi potrącasz! - Policzki zaczęły mnie piec od wściekłości.

- Jezu sorry. - Wywrócił oczami i wstał.

- Tylko tyle?! Mogło mi się coś stać! Uważaj na przyszłość idioto! - Zacisnęłam pięści wbijajac paznokcie w skórę.

- Idioto? Ty równie dobrze mogłaś odskoczyć czy coś a nie stać jak słup. - Wywrócił oczami.

W tym momencie byłam tak zdenerwowana, że aż mną nosiło.

- Tam jest ścieżka rowerowa! - Pokazałam palcem. - I to ja jestem ta winna? Może kupić Ci okulary bo jej nie widzisz! Mogłam być ranna i to tylko i wyłącznie twoja wina!

- Widzę bardzo dobrze, ale widzisz wywalone mam na to co ci się może stać. Ups. - Wzruszył ramionami jakby nigdy nic.

- Boże, ale ty jesteś denerwujacy! Popatrz nie tylko na siebie! Nie będę tracić czasu na takie osoby jak ty.

Odeszłam nabuzowana ze złości. Popatrzyłam na wewnętrzną stronę moich dłoni. Przez wbijanie w nie paznokci leciała mi krew. Przyspieszyłam tępa, aby jak najszybciej być już w domu.

Otworzyłam drzwi do mojego pokoju rzucając plecak na podłogę. Rozlorzylam się na łóżku jak foka. Przykryłam się kocem, sięgnęłam po laptopa leżącego na szafce nocnej. Włączyłam ulubiony serial, który oglądałam już trzeci raz.

Po około dwóch godzinach popatrzyłam na zegarek "22:30". Stwierdziłam, że to czas na szybki prysznic i spanie.

Wstałam z łóżka ślimacząc się do szafy po piżame z którą poszłam do łazienki. Położyłam rzeczy na suszarkę. Rozebrałam się, zdjęłam kapcie a moje stopy napotkały się na zimne kafle. Odkreciłam wodę, po chwili poczułam gorące stróżki wody spływające po moim ciele.

Od dziecka kochałam wodę. Zawsze z dziadkiem spacerowałam brzegiem oceanu i podziwiałam widoki. Turkusowa woda z której tworzyły się wielkie fale. Były większe ode mnie lecz nie bałam się ich. Wbiegałam w nie po chwili wynurzając się i robiąc to ponownie. Czułam się jak ryba w wodzie.

Wyszłam z łazienki uprzednio zmywając mój makijaż, czyli brwi i rzęsy. Nie miałam potrzeby robienia sobie czegoś jeszcze, ponieważ nie miałam nigdy problemu z trądzikiem, przetluszczaniem się lub wysuszaniem twarzy. Kochałam to, kiedy inni malowali się ja mogłam zaoszczędzić czas na spanie.

Położyłam się na łóżku i przykryłam gruba kołdrą. Było mi zimno, zresztą jak zawsze. Wzięłam telefon ustawiłam budzik na 6:40 wlaczylam głośność na maksa i poszłam spać.

***

Usłyszałam ten wkurzajacy dźwięk budzika. Gdybym lubiła jego melodie pewnie nie wstała bym. Wyłaczyłam go, wstałam z wygodnego materaca i podeszłam do szafy wyjęłam z niej klasyczne, czarne jeansy oraz białą koszulkę która wpuściłam do środka. Umyłam zęby, roszczesałam włosy i spakowałam się do szkoły. Zarzuciłam plecak na plecy i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych zachaczając po drodze do kuchni po kanapkę która będę jeść w drodze.

Zamknęłam drzwi za sobą i ruszyłam w kierunku budynku którego nienawidziłam.

Pewnie każdy na moim miejscu cieszył by się, że każdy go kojarzy. Wszyscy do mnie lgną, ale nie. Ja sama sobie współczułam, nie można było mi zrobić żadnego błędu bo cała szkoła już o tym rozmawiała. Popularność niby daje pozwolenie na wszystko, lecz jest to jedno wielkie kłamstwo.

Weszłam na parking szkolny i odrazu ruszyłam w kierunku moich znajomych przy aucie Andrewa. Kiedy byłam bliżej pomachałam do nich. Odrazu mi odmachali, a na ich twarzach pojawił się szeroki uśmiech.

Popatrzyłam na wszystkich po kolei lecz jedna osoba mi nie pasowała.

- Lexy poznaj Forty'eg. - Rose pokazała na chłopaka, który podniósł głowę i spojrzał na mnie spod włosów opadających mu na oczy.

Jego twarz była mi znajoma. A no tak jak mogła bym zapomnieć pan "pępek świata"!

- Nie poznaję się z ludźmi, którzy nie widzą świata poza sobą. - Wzięłam rękę Rose'i, popatrzyła na mnie zdziwiona Lecz posłusznie poszła ze mną wypytując co się stało.

Kiedy wytłumaczyłam wszystko przyjaciółce nie wierzyła, że chłopak który zrobił na niej tak wielkie wrażenie jest na prawdę dupkiem.

- Ale Forty jest taki miły dla innych. Wiem! Może spróbujecie od nowa? - Popatrzyła na mnie z bananem na twarzy, ale ja tylko przewróciłam oczami. - No ej! Jeśli on należy od dzisiaj, do naszej paczki to musisz mieć z nim dobre stosunki.

- A kto powiedział, że należy? Hmmm? - Uniosłam brew do góry.

- A no ja i reszta. - Wzruszyła ramionami. Popatrzyłam na nią zdziwiona.

- Uhhh dobra niech ci będzie, ale nie rób sobie złudnych nadziei.

***

Szłam właśnie na stołówkę z przyjaciółmi i tym przydupasem. Serio mogli sobie odpuścić i poczekać na mnie z podejmowaniem decyzji, czy będziemy się z nim zadawać czy nie. Zawsze mi nic nie mówią, a potem mają pretensje, że się spinam.

Dobra Sophie ogarnij dupę i zrób coś z poprawieniem relacji.

Zwolniłam tępa żeby móc pogadać z tym wieśniakiem, który szedł na tyle.

- Emm... Hej. Wiem, że nasz początek nie był cudowny, ale możemy spróbować od nowa? - Popatrzyłam na niego wyczekująco aby cokolwiek powiedział.

- Okej, dobry pomysł. - Uśmiechnął się w moją stronę i poszedł do Andrewa.

Byłam bardzo zadowolona, bo czego nie robi się dla przyjaciół tym bardziej, że byli mi najbliżsi. Tak na prawdę to on zawsze wiedzieli co u mnie. Z rodziną nie byłam jakoś bardzo zżyta. Mama i tata non stop byli w pracy, rodzeństwa nie miałam, a dziadkowie zmarli kiedy byłam mała.









On the edge of hellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz