baaaaaaardzo luźno inspirowane pewnym p s o t n i k i e m. szocik powstał w głównej mierze "just for fun", ale też z chęci pomajstrowania nad innymi motywami i narracją. fabuła, prócz kilku "kamieni milowych" w postaci faktów, to tylko i wyłącznie moja radosna twórczość, żeby nie było. a zresztą – któż wie, co jest prawdą, a co złudzeniem, gdy narratorem jest DG?... ewentualne błędy językowe są w większości zamierzone XDD
spotifajowa plejlista:
***
"Jest takie miejsce na każdej mapie
Nie znajdę tu szczęścia nie szukam zwady
Chłopaki stąd zwykle idą do pierdla
Dziewczyny na autostrady"
~ Pidżama Porno – "Twoja Generacja"
Zakład Poprawczy w Romford, 1978 r.
Chcę, żebyście to zobaczyli. Jak na filmie, wiecie, bardzo wyraźnie. Ten kadr, trwający w nieskończoność: to było dosłownie kilka sekund po zachodzie słońca. Na niebie było widać takie nocne chmury, wiecie – ciemne i ciężkie. Po oczach dawała mi łuna ognia, która dygotała na wietrze jak te wszystkie beznadziejne laski, co chcą atencji, więc zamiast jak człowiek wziąć kurtkę z domu, wyłudzają ją od chłopaka, na którego lecą. No, to widzicie to, nie? – ciemność i ogień. A wśród tego stałem sobie ja, z łapskami w kieszeniach mojej kochanej skóry. Oczy błyszczały mi zachwytem i kurewsko łzawiły od gorąca pożaru. A do tego wszystkiego dodajmy jeszcze "Immigrant Song" w tle, o ile macie dobrą wyobraźnię (i muzyczny gust, by to znać). W sensie, wiecie, tej muzyczki nie było tak dosłownie, bo tak naprawdę wszyscy darli mordy aż miło, trzaskało szkło i skwierczały jarające się gabloty. Ale czujecie ten klimat, nie? Normalnie apokalipsa, albo jeszcze lepiej. I to wszystko była nasza sprawka.
No tak, brzmi to co najmniej klawo, ale to była tylko chwilka. Jedna z wielu perfekcyjnie dojebanych, ale jednak należąca już do historii. Bo zaraz potem wparował cały zastęp psów i było po święcie rodzinnym. Ale po kolei.
Szczerze mówiąc, to nie za bardzo wiem, jak zacząć, więc chyba zacznę od początku. Albo, wiecie, jednak nie, bo najpierw może dobrze by było ogarnąć, po jaką cholerę ja się właściwie produkuje i to gryzmole, c'nie?
No więc... no więc jest sobota i siedzę w jebanym poprawczaku, że tak to umownie nazwę. To nie jest taki klasyczny ośrodek, że siedzi się tu cały czas, wiecie, jak na tych wszystkich smutnych filmach, w których klawisze gnębią młodzież, jest ogólny rozpierdol, wychowankowie dupczą się między sobą, a na końcu ktoś umiera przez niesprawiedliwość. W zasadzie chodzi o to, żeby nas trzymać w ryzach w weekendy, żebyśmy nie robili rozpiździelu na mieście. Sprytnie, nie powiem. Trudno coś zmajstrować, jak trzeba zapierdalać tutaj, fakt. A roboty jest pełno. Wiecie, oni tutaj uważają, że praca to jedyny sposób, żeby nas kontrolować, a to już wcale takie odkrywcze nie jest, wiadomo. Pierdoleni faszyści.
CZYTASZ
DEPESZE | Depeche Mode, one-shots
Fanfictionkrótkie, zazwyczaj smutne historyjki, inspirowane muzyką DM (aktualnie głównie Młodociany). cdn XD