❤❤

495 72 39
                                    

—  Wiedziałem że to ty! —  Jeden z mężczyzn prowadzonych przez policjantów splunął na podłogę, tuż po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z Taehyungiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Wiedziałem że to ty! — Jeden z mężczyzn prowadzonych przez policjantów splunął na podłogę, tuż po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z Taehyungiem. — Ten twój przyjaciel... — Nie dokończył przez dłoń funkcjonariusza, który słysząc najwyraźniej kolejne słowa pełne jadu, skierował jego głowę do dołu.

Taehyung zacisnął usta i hamując się przed przekleństwem, zaczął przeciskać się między ludźmi. W chwili gdy policja weszła do lokalu, większość bawiących się tam klubowiczów uciekła, bojąc się nie tyle tego co miało się tam dziać, co możliwego zatrzymania z powodu posiadania środków odurzających.

Akcja nie trwała długo. Kim cieszył się, że na czas udało się wszystko rozwiązać. Ludzie byli przygotowani na każde ryzyko, dlatego jeszcze bardziej odczuwał dumę, że nic nie wymknęło im się spod kontroli. Wreszcie to oni byli krok do przodu. Po wtargnięciu do jednego z pokoi, okazało się, że przebywają tam wszyscy którzy byli dla policji istotni. Otumaniona dziewczyna została uratowana i na czas przewieziona do szpitala. Większość policjantów uszła z wtargnięcia cało, choć nie obeszło się bez przepychanek, grożenia bronią i rękoczynów. Kilku siedziało już w zaparkowanej przed klubem karetce, a inni dochodzili do siebie spacerując powoli po ogrodzonym taśmą lokalu, rozmasowując obolałe miejsca.

Taehyung dostrzegł wszystkich oprócz Hoseoka, co martwiło go najbardziej. Chłopak wszedł tak jak reszta na pierwszy ogień, lecz po wyprowadzeniu przestępców, nie pojawił się z powrotem.

— Widzieliście Jung Hoseoka? — zapytał Kim, widząc na swojej drodze znajomych funkcjonariuszy.

— O, pan Kim. Co pan tutaj robi? — odparli, nie kryjąc przy tym swojego zdziwienia.

— Przyszedłem kontrolować sytuację — warknął zdenerwowany, nie mając ochoty marnować czasu na głupie pogaduszki. — Widzieliście go czy nie?

— Nie, choć mocno oberwał. Może zabrali go do karetki — gdybali, na co Kim nie mówiąc nic więcej, skierował się do wyjścia.

Bardziej biegł niż szedł, czując nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej na samą myśl o stanie policjanta. Gdy był już blisko wozu, krzyknął do jednego z ratowników, który w tej samej chwili zamykał tylne drzwi pojazdu.

— Jung Hoseok? Widzieliście go? Ktoś go opatrywał?

— Nikogo takiego nie było.

— Chodzi mi o wysokiego bruneta, ubranego w malinową marynarkę — mówił, nie mogąc uwierzyć że dalej opisuje policjanta. Przecież jeszcze wezmą go za wariata albo kłamcę.

— Pozwalają się wam tak ubierać? — Ratownik roześmiał się na to, po czym pokręcił głową w geście niedowierzania.

— Musiał być incognito!

— No dobra, spokojnie — Mężczyzna uniósł dłonie w geście poddania, na co Tae przewrócił oczami i z powrotem wrócił do środka, modląc się, żeby Jung jeszcze tam był. 

Może jeszcze nie wyszedł z pokoju.

Przeskakując co dwa stopnie, mógł wyraźnie poczuć zapach wnętrza, który przy świeżym powietrzu z zewnątrz, był otumaniającą mieszanką potu, alkoholu, dymu papierosowego i perfum.

— Czy ktoś tam jeszcze jest? — zapytał, mijając w korytarzu jednego z policjantów.

— Został jeden. Właśnie idę po jakieś nosze — odparł, umożliwiając Tae wejście do pokoju.

Po popchnięciu drzwi w głąb pomieszczenia, Tae ujrzał siedzącego na podłodze Junga, który opierał plecy na obskurnej ścianie w kolorze zgniłej zieleni. Chłopak oddychał ciężko, trzymając jedną z rąk blisko brzucha.

— Hoseokie, co ci? — Taehyung uklęknął przed nim, łapiąc jego twarz w obie dłonie. Kim miał duże dłonie, dlatego twarz Junga zniknęła w nich prawie całkowicie.

— Jestem cały — wyszeptał, lekko się krzywiąc. — No prawie.

— Dźgnęli cię?!

— Nie, spokojnie... Jeden się tylko na mnie rzucił z pięściami. Raczej to nic poważnego, trochę boli, ale nie musisz się martwić.

— Nie mów mi co mam robić. Pewnie sam się na niego rzuciłeś w przypływie odwagi, no nie?

— Nie jestem tak lekkomyślny, Tae — syknął, szczelniej obejmując się w pasie. — Chociaż nie powiem, chciałem być odważniejszy.

— Oni byli trzy razy więksi od ciebie. Nie mogłeś zaczekać z tą odwagą do jakieś innej sprawy.

— Odwaga jest najważniejsza, więc nie mów tego w ten sposób. Tutaj liczyło się życie dziewczyny i nie chciałem dać plamy. Może nie tylko ty się zmieniasz...

— O czym ty gadasz?

— Nie zawsze jesteś chyba taki rozkojarzony, otwarty i troskliwy, co?

— Ja nie...

— Coś czuję, że to moja zasługa.

— Raczej naszego spotkania.

— Czyli moja — odparł, uśmiechając się mimo bólu.

— Mów jak chcesz. Głupoty i tak masz w sobie tyle samo — parsknął Taehyung, dźwigając Junga na ręce, chcąc wynieść go z tej klitki.

— Coś musi nas różnić, no nie? Ja jestem ten głupi, a ty mądry. Przeciwieństwa się przyciągają — Hoseok objął ramionami jego szyję i raczej mało świadomie spojrzał prosto w jego oczy.

— Wcale nie musi, geniuszu — Tae przytulił Hobiego do piersi i zrównał ze sobą ich spojrzenia. — Ale masz rację, przyciągamy się.

Po tych słowach, wykorzystując chwilę konsternacji Junga, złączył ze sobą ich usta. Wargi bruneta były miękkie i ciepłe, co spowodowało, że Tae poczuł jeszcze większą chęć posmakowania ich. Całowali się namiętnie, co jakiś czas odrywając się od siebie, by nabrać powietrza. Robiliby to zapewne dłużej, gdyby nie cichy jęk bólu Hoseoka.

— Idziemy do domu, bratnia duszo — powiedział Tae, w stu procentach pewny, że po tym dniu wspólna praca będzie jedynie dodatkiem do ich relacji.

— Tak idziemy — odparł Hobi, głaszcząc policjanta po policzku. — Aha, jeszcze jedno. Dasz mi swój numer, no nie?

THE END

______________________________________________________

Mam nadzieję, że się spodobało!

LOVE U 


秘密 found you。 vhope ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz