Urodziny

952 42 7
                                    

Powoli otworzyłam oczy, do których dotarły przebijające się przez rolety promienie słoneczne. Jęknęłam obolała rozciągając się na łóżku.
-Jarvis, rolety.-powiedziałam, a rolety odsunęły się wpuszczając do pokoju jeszcze więcej światła. Westchnęłam i podniosłam się z łóżka.
-Dzień dobry panienko Angie. Jest dzisiaj 4 czerwca, godzina 10:26, na zewnątrz 28°C, lekkie zachmurzenie, prawdopodobieństwo opadów 40%, w budynku 24°C, włączona klimatyzacja. Avengers Tower życzy panience wszystkiego najlepszego z okazji 16-tych urodzin.-po pokoju rozległ się mechaniczny głos sztucznej inteligencji stworzonej przez mojego ojca.

-Dziękuję Jarvis

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Dziękuję Jarvis.-uśmiechnęłam się lekko i weszłam do łazienki. Przemyłam twarz i zapaliłam papierosa z paczki trzymanej w kosmetyczce.

Poczułam charakterystyczny zapach i cały czas zaciągając się wyszłam z łazienki z powrotem do pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poczułam charakterystyczny zapach i cały czas zaciągając się wyszłam z łazienki z powrotem do pokoju. Trzymając papieros w zębach otworzyłam wielką szafę i wyjęłam z niej kigurumi fioletowego jednorożca.

 Trzymając papieros w zębach otworzyłam wielką szafę i wyjęłam z niej kigurumi fioletowego jednorożca

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cały czas paląc owego papierosa ubrałam kigurumi i wyszłam z pokoju. Szybko stłamsiłam żar i zakopałam niedopałek w jednej z roślinek stojących na korytarzu. Nie ma problemu żeby ojciec zobaczył mnie z papierosem, ale gorzej jeżeli byłaby to Wanda lub Steve. Wjechałam windą do salonu i udałam się do części kuchennej. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie było. No cóż. Jak widać NIKT nie pamięta. Albo myślą, że jestem w szkole. No, ale przepraszam, kto normalny chodzi do szkoły w dzień urodzin?! No na pewno nie ja. Zrobiłam sobie tosty i posmarowałam je nutellą. Zjadłam je ze smakiem jednocześnie popijając zrobioną przez J.A.R.V.I.S.a kawę. Po posiłku wróciłam do pokoju. Zostałam tam Wandę, Natashę, Carol i Pepper. Dziewczyny wpadły na pomysł zakupów i damskiego dnia w ramach moich urodzin. Każda z nich oczywiście wręczyła mi jeszcze jakiś prezent- Pepper kubek z napisem "Jestem najlepszą dziewczyną ever", Natasha piękny, czarny scyzoryk, Carol etui na telefon z wizerunkiem sarny mieniącej się mnóstwem kolorów, a Wanda sweter z napisem "Smoking depresion". Wiedziałam, że uszyła go sama💝. Dostałam też SMS'a od Shuri.

Shuri🖤💛: Wszystkiego najlepszego moja ty najukochańsza kluseczko 😘💌🎁🎆
Ja: Dziękuję księżniczko 😍💋💞

Przebrałam się i wraz z dziewczynami (Wandą, Nat, Carol i Pep) poszłyśmy do galerii na zakupy. Kupiłyśmy mnóstwo ciuszków, kosmetyków, ozdób do sypialni i łazienek oraz poszłyśmy na manicure&pedicure. Ostatnią niespodzianką była wizyta w SPA i późniejsza wizyta u zaznajomionej z Pepper wizażystki, która pięknie nas wszystkie umalowała, a mnie w szczególności. Zadowolone wróciłyśmy do Avengers Tower. W salonie ujrzałam ojca siedzącego na kanapie i ogladajacego jakiś film.
-Tato?...-zaczęłam, a on nawet nie odwrócił w moją stronę głowy.-...Bo...ja...em...tego...mam dziś urodziny...-wydusiłam z siebie w końcu.
-To super.-powiedział, sypnął mi w twarz banknotami i wrócił do oglądania. W moich oczach zebrały się łzy, wybiegłam łkając z salonu i od razu udałam się do swojej sypialni. Zamknęłam się w niej na klucz i wyjęłam z szuflady z biurka żyletkę. Gwałtownie przyjechałam kilka razy po żyłach w zgięciu pod łokciem na lewej ręce. Po chwili to samo zrobiłam z prawą, w tym samym miejscu. Gorąca krew zaczęła spływać po moim łokciu i kapać na podłogę. Po chwili dołączyły do niej też moje łzy. Oczywiście mój ojciec musiał zjebać wszystko. Jak zawsze.
-KURWA!-wrzasnęłam na całe gardło. Trzasnęłam ręką w białą biurko przy okazji plamiąc je krwią. Czemu to wszystko było takie skomplikowane?! Czemu nie mogłam urodzić się w normalnej rodzinie, a nie, że moim ojcem musi być jebany miliarder, a matki oczywiście nawet nie znam?! Miałam ochotę pociąć się jeszcze bardziej, ale uniemożliwiła mi to czyjąś blada dłoń położona na mojej żyletce.
-Tniesz się?-było to raczej stwierdzenie niż pytanie.
-Owszem, a co ci do tego?-odparłam ostro poznając przybysza.
-W sumie to nic.-wzruszył ramionami. Zabrał żyletkę z biurka i zniknął. Kurwa. I czym ja się teraz będę ciąć?!
-Loki!-wydarłam się na cały pokój.-Gdzie spierdalasz z moją żyletką jebany huju?!-wrzeszczałam, lecz go już tu nie było. Pewnie teleportował się do nowej kryjówki. W ogóle to ciekawie jakim cudem zbiegł z Asgardzkiego więzienia... Z tymi myślami zasnęłam oparta głową o zakrwawione biurko, a z moich łokci dalej obficie spływała krew.

Przeklęta CórkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz