Łącznie podróż zajęła nam trzy godziny. Kiedy w końcu wyjechałyśmy na podjazd, moje ciało było kompletnie sztywne . Dom prezentował się pięknie. Był otoczony dużym, zadbanym ogrodem, jednak nie jestem pewna czy to sama ciocia się tym zajmowała. Ja nie miałabym do tego cierpliwości.
Silnik zgasł, zostawiając nas w ciszy. Bety wskazała mi drzwi wejściowe.
- Musimy szybko zrobić obiad - powiedziała otwierając drzwi samochodu - Erik i Ben zaraz będą - Złapała moja torbę po czym obeszła przed przednią maską samochód i otworzyła mi moje drzwi. Czyli nie mieszka sama.
Powoli, ostrożnie wysiadłam uważając na moje dłonie. Białe bandaże było widać nawet z daleka. Muszę je zmieniać dwa razy dziennie i chodzić co tydzień na wizyt do lekarza. Na samą myśl szpitalu zrobiło mi się słabo.
Ciocia zamknęła za mną drzwi i ruszyła przed siebie do domu, a ja stałam jak skamieniała. Nie ma mowy. Nie zacznę życia bez nich...
- Chodź - ciocia obróciła się patrząc na mnie i przyzywajac mnie ręką. Nie ruszyłam się ani o milimetr. - Kochanie..
Zacisnęłam z całej siły powieki, aby pozbyć się fali łez toczących mi się do oczu. Moja mama. Ukochana mama się tak do mnie zwracała. Usłyszałam kroki, a potem poczułam delikatny dotyk na ramieniu.
- przepraszam - uniosłam powieki nie powstrzymując już łez. Miałam już dość. Pierwszy raz od ośmiu dni tama puściła. Mokre krople moczyly sweter Bety, kiedy mnie przytuliła. - Wiem, że to trudne. Mi też jest trudno - pogłaskała mnie po głowie - Była moja siostrą.
Chciałam powiedzieć "Wiem" ale nic nie wydobyło się z moich ust. Scisnełam z całej siły sweter.
Stałyśmy tak jeszcze kilka minut, kiedy odsunełam się i otarłam mokre policzki palcem. Bety wzięła mnie pod pachę i weszliśmy do domu. Dom. Rodzina. Tylko nie moja. Tak jakbym została wycienta i wklejona do innej rodziny. Nowej, nieznanej. Ból w sercu nadl nieznośnie dawał o sobie znać, nawet wtedy kiedy zostałam zoprowadzona do mojego pokoju. To nie mój pokój.
Zacisnełam usta lustrujac wzrokiem pomieszczenie. Pokój jak każdy inny. Łóżko, szafa i biurko.- Zejdź na dół jak będziesz gotowa - ciocia położyła na łóżku torbę i wyszła cicho zamykając za sobą drzwi.
Wpatrywałam się tempo na łóżko i to co się na nim leżało . Dobrze wiedziałam co w tej torbie się znajduje, ale dopiero po dwudziestu minutach byłam gotowa ją otworzyć.
Delikatnie odpiełam zamek. Moim oczom ukazało się drewniane pudełeczko. Tylko tyle udało się uratować. Tylko tyle z mojego życia. Drżąca ręką uchyliłam wieczko, a w moich oczach znów pojawiły się łzy.
Na wybitnym na niebiesko dnie leżał złoty naszyjnik. Jęknelam cicho zasłaniając usta ramieniem. Bałam się go dotknąć. Bałam się nawet na niego patrzeć. Zdecydowanym ruchem zamknęłam pudełko. Dość. Wstałam chwytając torbę i delikatnie schowalam ją po łóżko.
Siedziałam tak skołowana błądząc w myślach, kiedy nagle usłyszałam zamieszanie.
- Witam moją najpiękniejszą kobietę - szorstki głos dopłynął do moich uszu.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Kolejny człowiek, któremu muszę stawić czoła.Otrzepałam kolana i podeszłam do lustra. Wyglądam koszmarnie. Ciemnobrazowe włosy są rzadkie i pozbawione życia, oplatają bladą twarz i podkrążone oczy, w których nie ma nic. Odgarnęłam włosy i założyłam je za ucho. Brzuch bolał mnie od ruchu, a rana na nim piekła. Z żalem spostrzegłam, że będę mieć pamiątkę.
Podskoczylam słysząc otwierające się drzwi.
- obiad już jest - ciocia wychylila głowę przez mała szparkę. - Zjesz z nami?
Przez chwilę zastanawiałam się. Wymieniłam wszystkie za i przeciw, aż w końcu skinełam głową. Nie mam na to siły, ale prędzej czy później i tak wpadnę na kogoś.
Na twarzy Bety pojawił się uśmiech.
*********
Dajcie znać że tu jesteście w kom :/
CZYTASZ
Zagubiona W Sobie
Teen FictionJedynym sposobem na to, żeby sobie poradzić jest przestać się odzywać. Milczeć jak grób. Nie dopuszczać do siebie nikogo. Kiedy Alison przeprowadza się do ciotki rozpoczyna trudna drogę. Jaką? Musisz dowiedzieć się sam PS. Przepraszam za wsz...