Rozdział 4

51 5 0
                                    


Jak to jest możliwe, że ta ruda małpa, na co najmniej sto uczennic, uczepiła się MNIE? Stoi obok z tym swoim zawadiackim uśmieszkiem. Myśli, że będę na niego lecieć jak te wymalowane pustaki? Nie to, że coś, jest on niczego sobie, ale kurde bez przesady. Będąc nachalnym nic nie zdziała.

- Czego? - warknęłam. Może się odczepi jak zauważy, że nie jestem w humorze.

- Nie można już spytać się koleżanki z klasy o samopoczucie? - teatralnie złapał się za serce udając urażonego.

- Widocznie nie. - z hukiem zamknęłam szafkę i udałam się w stronę biblioteki. Miejmy nadzieję, że Nataniel załatwił dla mnie tą piątkową pomoc.

- Uuuu... widać humorek gdzieś ci uciekł. Czyżby pan gospodarz byłby tego powodem?

- O co ci chodzi? - nagle się zatrzymałam i za chwilę poczułam jak Kastiel łupnął w moje plecy. Widocznie się tego nie spodziewał.... W sumie tak samo jak ja bo prawie bym sobie zęby wybiła. Mówię „prawie" bo chłopak złapał mnie w pasie i przyciągnął do swojego torsu. Jeszcze się świnia zaśmiała, no ja walę.

- Co cię tak bawi?

- Twoja ślamazarność mała. - mam dość. Tłumaczy mu człowiek, jak krowie na granicy, a ten nadal swoje. Przecież jak mu zaraz zasadzę kolano między nogi to będzie lepiej piszczał niż kobieta na przecenie.

- Czy tobie..

- Zostaw ją. - gwałtownie się odwróciłam i moim oczom ukazał się złotooki. Tylko.. to nie był ten sam cud chłopak... widoczna złość w oczach i napięte mięśnie zmieniały go całkowicie.

- Odwal się lalusiu. Z tego co wiem to nie jest twoja.

- Z tego co wiem to Lynn twoją dziewczyną też nie jest. Poza tym rodziłbym ci ją puścić. - zauważyłam jak zacisnął dłonie w pięści. Czuję w powietrzu, że będzie jatka.

- Bo co mi zrobisz? Pójdziesz do dyry? - tak czy owak puścił mnie i podszedł do Nata tak blisko, że prawie stykali się nosami.

- Zdziwisz się co ci mogę zrobić. - powiedział przez zęby.

- No to pokaż na co cię stać. - ludzie na korytarzu zamarli, dało się wyczuć napięcie. Dlaczego nikt nic nie robi? Ja bym mogła, ale znając moje umiejętności to cała trójka wylądowała by u dyry, a później w szpitalu... No co? Jak już się bić to na całego, nie?

- Panienki! Proszę o spokój, każda dostanie te buty na obcasie. - nawet nie zauważyłam kiedy Kim pojawiła się obok chłopaków i objęła ich za ramiona. - A teraz na poważnie. - widocznie wpiła im paznokcie bo zauważyłam grymasy na ich twarzach. - Lynn to nie przedmiot, rzecz, trofeum, medal etc. Jest kobietą. I nie życzę sobie, abyście półgłówki traktowali ją jak nie wiadomo co. Rozumiemy się? - z każdym kolejnym słowem coraz mocniej wciskała swoje paznokcie w ich ramiona.

- Przecież ja ją tylko broniłem.

- Ja nic nie zrobiłem. - puściła ich z widoczną niechęcią na twarzy.

- Faceci. Chodź Darcy.

~~

Usiadłyśmy w zacienionym miejscu na trawie i oparłyśmy się o pień grabu. Wow co za akcja. Widać, że Kim lubi rządzić twardą ręką. Ciekawe czy odnalazłaby się w wojsku?

- Myślałam, że nasz gospodarz jest bardziej opanowany, ale.. - spojrzała na mnie swoim kocim wzrokiem. - Ktoś tu ma na niego niesamowity wpływ.

- Przestań. Szczerze to nawet nie wiem o co im poszło. - zerwałam sobie stokrotkę i zaczęłam się nią bawić. Muszę zająć czymś ręce inaczej by chodziła w kółko.

- Wiesz... Kastiel myśli, że każda będzie jego, a Natowi po prostu się podobasz. Przynajmniej tak to wyglądało, a jak jest naprawdę to tylko Pan Bóg wie. Ale! Są plusy tej sytuacji. Mogłam się trochę nad kimś poznęcać.

- Jakie to miłe. - parsknęłam ni to do siebie, no to niej.

- No co?! Fajne z nich ciacha no bo.. heh sama wiesz, ale to jednak faceci. Muszą sobie podogryzać, powarczeć, pokazać ile mogą... Ktoś musi im pokazać, gdzie ich miejsce.

- Jesteś feministką? - nie powiem, ja też mam czasem takie feministyczne zapędy, no ale bez przesady.

- Nie. Jestem bokserem.

- Co?

- No. Nikogo ci nie przypominam? - nie miałam jeszcze czasu, aby jej się dokładnie przyjrzeć, ale jakby tak spojrzeć to przypomina mi pewnego sławnego boksera, który ma na swoim koncie zwycięstwa na międzynarodowej i światowej arenie, ale przecież to niemożliwe...

- Foster? - szepnęłam, nawet nie zdałam sobie z tego sprawy,że to robię.

- Otóż to. Kim Foster, do usług. - ja cię kręcę.

~~

Co za dzień! I jeszcze się nie skończył. Muszę się dowiedzieć czy mam załatwioną tą bibliotekę, czy nie. Ciekawe jak zareaguje Nat na fakt, że nie jestem na niego obrażona, jakoby mogła zareagować każda laska. No dobra, prawie każda.

- No spójrzcie dziewczyny to ta nowa. - ktoś tu chce mieć kłopoty. Cóż za przesłodzony głos, aż boli w uszy. Powoli się odwróciłam i zauważyłam te trzy co się kąpały w perfumach.

- Problem?

- Problem jest z tobą. Nie to,że kręcisz się wokół Nata to jeszcze widzę cię koło Kasa. Ojojoj... ktoś tu jest jeszcze nie nauczony. - kręcona blondyna zaczęła mówić do mnie jak do dziecka. Co ja? Pięciolatka?

- Pragnę zauważyć, że koło Nata kręci się jeszcze pewna inna dziewczyna, którą powinnaś się przejąć, a Kasa możesz sobie wziąć tu i teraz, bo nie interesuje mnie ten naburmuszony buc. Do widzenia. - nie czekając na jej odpowiedź weszłam do pokoju gospodarzy. Co za baba!

- Hej. Czy zała...

- Poczekaj chwilkę. - wstał i niepewnie do mnie podszedł. - Przepraszam za moje zachowanie. Nie powinienem tak postępować, zachowałem się jak niewychowany bachor i...

- Hej, hej spokojnie bo mi się tu zapowietrzysz. - położyłam mu dłonie na torsie. - No już. Nie jestem zła. Każdy by tak zareagował gdyby... - kurde. Przecież mu nie powiem „gdyby leciał na jakąś laskę" no! - .... No nieważne. Masz dla mnie dobre wiadomości? - zabrałam ręce bo widocznie się już uspokoił. A serce waliło mu jakby miało mu zaraz wyskoczyć.

- Tak, tak. Jesteś już tam zapisana, zaczynasz od piątku.

- Super.... A takie pytanko. Ta blondyna co kręci się jeszcze z takimi dwiema to... kto to jest? Zachowuje się jakby jej się wszystko należało. I używa za dużo perfum, jak na mój nos. Nie to, że coś, ale zaczepiła mnie i zaczęła peplać o tobie i Kastielu... Jakaś taka...lalusiowata babka.

- To moja siostra Amber. - Zarąbiście!

(Nie)normalne życie.Where stories live. Discover now