Rozdział 7

236 11 8
                                    


- Mycroft? Masz gdzieś pod ręką u siebie formularz adopcyjny?- zapytał Sherlock ignorując nieco pytanie Johna
- Formularz adopcyjny? Po co ci on braciszku? - odparł Mycroft
Młodszy Holmes spiorunował brata wzrokiem i uśmiechnął się szelmowsko ponownie.
- Sherlock.. Co ty znowu kombinujesz? - spytał Mycroft podejrzliwie - Nie ... Ty chyba nie mówisz tego poważnie? Nie.. Nie możliwe. Sherlock.. Nie mów mi, że chcesz zrobić to, o czym myślę? - dodał
- Tak braciszku. To właśnie chcę zrobić. - odpowiedział Sherlock szczerząc się
John przypatrywał się im, słuchając o czy mówią. Nic nie rozumiał o co braciom Holmes chodzi. W obecnej sytuacji jedynie milczał i patrzył na Mycrofta i Sherlocka z głupią miną.
- ekhem. - odchrząknął John zwracając uwagę na siebie - Czy ktoś mi wreszcie powie o co chodzi ? Sherlock, po jaką cholerę ci formularz adopcyjny? - dodał
Sherlock tylko się szczerzył dopijając swoją kawę.
- Sherlock, drogi Watsonie, stwierdził, że adoptuje Andromedę. Po to chce ten formularz adopcyjny. - odpowiedział starszy Holmes
- Co?- zapytał John upuszczając swoją filiżankę z herbatą
- On ją kocha John. I czuje się za nią odpowiedzialny. - oznajmiła pani Hudson, która nie wiadomo skąd się wzięła
- Sherlock. To prawda? - pytał John niedowierzając
- Tak. Pokochałem tę mądralę. Sam nawet nie wiem kiedy. Dzisiejszej nocy miała koszmar. Strasznie płakała i rzucała się przez sen. Poszedłem do niej, aby ją uspokoić. Zanim zasnęła, powiedziała mi, że za ten krótki czas, stałem się dla niej ojcem. Wtedy od razu podjąłem decyzję. Chcę ją adoptować. Chcę dać jej dom i rodzinę. Chcę jej dać na nowo to, co straciła. - powiedział bardzo poważnie Sherlock
W tej chwili pani Hudson nie wytrzymała i popłakała się. Nigdy nie przypuszczała, że od tego cholernego socjopaty usłyszy coś tak wzruszającego.
- Och Sherlock. - zdołała powiedzieć tylko po to aby go zgnieść w swoich ramionach
Sherlock nie spodziewał się takiej reakcji pani Hudson. No cóż to było dla niego dziwne, ale za chwilę Martha Hudson puściła detektywa.
- To co braciszku? Masz ten formularz czy nie? - powiedział Sherlock uśmiechnięty w swój charakterystyczny sposób
-  Tak mam. - odparł Mycroft poddając się
Sięgnął do swojej teczki i wyciągnął odpowiednią kartkę.
- Ale wiesz, że musisz także spytać ją o jej zdanie na ten temat. - powiedział starszy Holmes podając bratu kartkę
- Tak wiem. I zapytam ją o to jeszcze dzisiaj. - powiedział Sherlock
- Kto kogo o coś zapyta? - powiedziała zaspana Andy wchodząc do kuchni
- Andy, jest coś ważnego, o czym chciałbym z tobą porozmawiać. - powiedział Sherlock
- No to mów. - powiedziała gryząc swoje śniadanie
- Posłuchaj... Czy.. Czy ty chciałabyś mieć znowu rodzinę? - zapytał Sherlock
- Tak ale... Czy ty chcesz mnie komuś oddać ? - zapytała Andy - Jeśli... Jeśli jestem dla ciebie zbyt wielkim ciężarem i nie potrzebujesz takiej głupiej i przemądrzałej smarkuli jak ja... To.. To zrozumiem...  Ale nie oddawaj mnie do domu dziecka. Proszę..- dodała pociągając nosem ze łzami w oczach
Sherlock popatrzył na dziewczynkę i klęknął przed nią aby ich oczy były na tej samej wysokości.
- Och Andy... Nie to miałem na myśli... - powiedział cicho
- N..nie? - zapytała dziewczynka
- Nie. Nigdy bym ciebie nie odesłał do kogoś innego. A zwłaszcza do domu dziecka. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Co ci takiego w ogóle przyszło do głowy? - powiedział patrząc w jej oczy
- No ale pytałeś czy...- zaczęła niepewnie Andy
Sherlock westchnął ciężko. Popatrzył na brata i przyjaciela, niemo prosząc ich aby na chwilę wyszli i zostawili go samego z dziewczyną. Mycroft zrozumiał o co chodzi bratu i wyciągnął z kuchni Watsona pytając o coś. Sherlock westchnął ponownie i popatrzył w oczy Andy.
- Chciałem zapytać... Czy zgodziłabyś się na adopcję. - powiedział Sherlock szczerząc się
Andy popatrzyła na niego w szoku.
- Ty... Ty chcesz mnie...adoptować?- zapytała cichutko
- Tak Andy, to właśnie chcę zrobić. Wiesz, myślałem nad tym już od dłuższego czasu. Jednak twoje wczorajsze słowa utwierdziły mnie w tym. Więc, tak.. Chcę być dla ciebie ojcem. Chcę ci dać na nowo to, co ci zostało okrutnie odebrane przez bandę niedorozwiniętych idiotów z za dużym mniemaniem o sobie. - odpowiedział Sherlock
Wtedy Andy popłakała się ze szczęścia jakie ją spotkało. Była szczęśliwa, że komuś na niej zależy, że ktoś chce się nią zająć. W końcu poczuła się kochana i rozumiana. Nie mogła nic powiedzieć, tylko rzuciła się w ramiona młodego Holmesa.
- Tak...chcę...- wyszeptała mu do ucha
Sherlock mocno ją do siebie przytulił. Kiedy skończyli się przytulać, zabrali się do wypełniania formularza adopcyjnego.
- A co będzie z moim nazwiskiem?- zapytała Andromeda
- Jeśli tylko chcesz, możesz mieć dwuczłonowe nazwisko. Swoich rodziców i moje. - powiedział Sherlock
- Andromeda Cassiopea Winter - Holmes. Ciekawie to brzmi. - zaśmiała się Andy
- Tak. - odparł Holmes
- Hmm. Ciekawe co powiedzą w szkole.... Mycroft pewnie powiadomił kogo pewnie kogo  trzeba o tym co się stało i że jestem cała i zdrowa. - powiedziała dziewczynka śmiejąc się pod nosem - Dyrekcja pewnie będzie pluła sobie w brodę, że nic nie zrobili. - dodała już ryczą ze śmiechu
Sherlock dobrze wiedział o co chodzi. Sam kiedyś chodził do tej samej szkoły co ona teraz. Niby najlepsza,  renomowana szkoła w całym Londynie, a nauczyciele i dyrektorzy strasznie zadufani swoim ideom, wymagający od dzieciaków aby brały udział w wyścigu szczurów o oceny i nie znoszący gdy w ich placówce pojawia się mały geniusz.
- Oj tak... Teraz nie będą tylko pluli sobie w brodę. Będą mieli ze mną do czynienia gwiazdko. Nie pozwolę aby ktokolwiek z tych zadufanych w sobie, pożal się Boże, nauczycieli - idealistów pozwalał sobie robić to, co ci robili do tej pory. - powiedział Sherlock
- Skąd o tym wiesz? - zapytała Andy
- Mycroft doskonale nakreślił mi jak cię tam traktowali. Z resztą, ja miałem tak samo. Też przez to przeszedłem. Dali mi spokój dopiero gdy wykończyłem pytaniami i teoriami historyka,  który swoją drogą okazał się wielkim rasistą i popapranym faszystą. - odpowiedział Holmes
- Aaa.. To dlatego niektórych rodzice co wspominali swoje szkolne czasy, a dawniej chodzili do tej szkoły, śmiali się że dawno nie było już takiego małego geniusza, który swoim intelektem wykończył starego,  fanatycznego historyka. - zaśmiała się dziewczyna
Oboje zaczęli się śmiać. Kiedy się już opanowali, skończyli wypełniać dokument.
- To co? Mogę do ciebie mówić już tatku? No wiesz, tak nieoficjalnie. - spytała Andy kiedy mieli wejść do salonu
- Tak gwiazdko. - odpowiedział Sherlock  targając jej włosy
Weszli do salonu. Oddali dokumenty Mycroftowi i usiedli, a raczej rozwalili się, na kanapie przy okazji zwalając z niej Andersona. Greg dowiedział się o całej sprawie od Johna i starszego Holmesa gdyż przyszedł razem z Andersonem po porad w śledztwie. Anderson oczywiście nie słuchał ich rozmowy tylko wdał się w dyskusję z panią Hudson na temat ostatniego odcinka jakiegoś serialu i nic, jak zwykle, o niczym nie wiedział. Sherlock i Andy popatrzyli na siebie szczerząc się przebiegle. Lestrade widząc to, cicho szepnął coś do Johna śmiejąc się pod nosem i zezując na Andersona i pozostałą dwójkę okupującą kanapę. Wbrew pozorom domyślił się, że ta dwójka za chwilę zrobi jakąś scenę, aby pogrążyć Andersona jeszcze bardziej niż przed chwilą.
- Tatku? Co będziemy dzisiaj robić ? Mamy jakąś ciekawą zagadkę do rozwiązania? - zapytała Andy
- Hmm no nie wiem gwiazdko. - powiedział Holmes przeglądając maile - Na razie nie ma nic ciekawego...lub wymagającego naszej uwagi. Chyba, że...Greg, masz coś ciekawego dla nas? - dodał patrząc na Lestrade'a
- No brawo. W końcu nie pomyliłeś mojego imienia. - zaśmiał Greg
- Przymknij się Garry, albo powiedz czy jest coś ciekawego dla nas. - powiedział Sherlock
Andersona siedział nadal na podłodze z durną miną, nie wiedząc o co chodzi. Reakcja pozostałych była jednoznaczna na jego mało inteligentny wyraz twarzy. Wszyscy po prostu ryknęli śmiechem. Śmiali się tak bardzo, że aż John zjechał z fotla. Mycroft natomiast wyszedł śmiejąc się razem z panią Hudson.

Córka Sherlocka HolmesaWhere stories live. Discover now