Denerwuje mnie mój (już raczej były) krasz.
W tym rozdziale się trochę rozpisze. Może być troche pomieszane.
Znam go od 4-5 lat, od jakiś dwóch czuję do niego coś więcej.
Byliśmy dwa razy na tym samym obozie.
Dwa lata jesteśmy w tej samej szkole.
Jego zachowanie wobec mnie... Było dziwne?
Raz dawał mi sygnały, a innym razem, że nie chce mieć ze mną kontaktu i że czuję do mnie obrzydzenie...
To patrzył na mój tyłek, to mnie obgadywał, to znowu przyglądał mi się lubieżnie lub śmiał się ze mnie i mojego wyglądu razem z kolegami.
Całą jedną klasę wzdychałem do niego potajemnie z nadzieją, że mnie zauważy... Nie obyło się bez wyzywając na pewien sposób ubrań. Kiedy dowiedziałem się, że razem jedziemy nad morze byłem wniebowzięty. Bardzo się cieszyłem, bo mieliśmy mieć pokoje prawie obok siebie. Niestety ten wyjazd okazał się być koszmarem...
Pokoje mieliśmy prawie że naprzeciwko siebie... On miał obok moich "przyjaciółek". Niestety ja trafiłem do pokoju z "jakimiś dziećmi" bo tak na początku ich nazwałem.
Krasz z kolegami wolał spędzać czas z moimi przyjaciółkami... A one odsunęły mnie od siebie.
Pokłóciliśmy się o jakąś pierdołę. Może pokłóciliśmy to za dużo powiedziane, zrobiły coś (choć twierdziły że nie, ale miałem świadków) przez co się zdenerwowałem i na nie nakrzyczałem trochę bezsensu do czego się później przyznałem. Od razu po tym incydencie, odwróciłem się dosłownie na chwilę, a one poszły sobie i zostawiły mnie samego na mieście. (Przypominam, że to było nad morzem na kolonii, a wtedy mieliśmy chodzić w grupkach przynajmniej trzy osoby) Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić, więc wróciłem na miejsce zbiórki jakąś godzinę przed czasem i siedziałem tam całkiem sam. Jak przyszły to mnie unikały, nie podchodziły, patrzyły z pogardą... Na szczęście większość osób z kolonii znałem już od dłuższego czasu, więc to nie był problem dołączyć się do kogoś i z nim porozmawiać.
Jeszcze wyjaśnienie, dwie są od incydentu, jedna w ogóle się tym nie przejęła i chyba nawet nie wiedziała i jedną, która czasami do mnie przychodziła coś powiedzieć, a to ważne.
Chciałem się z nimi pogodzić, ponieważ od kogoś dowiedziałem się, że myślą, że ja się na nie obraziłem. Chyba serio są głupie, bo ja się nie obrażam, zwłaszcza o coś tak błahego i nie dałem im żadnego sygnału że jestem obrażony.
Próbowałem z nimi rozmawiać, ale jak się okazało to one się obraziły na mnie, zachowywały się w stosunku do mnie chamsko, odwróciły się ode mnie, naprawdę dorosłe zachowanie. Zamiast wyjaśnić to się obrazić na miesiąc bo czemu nie? A dzień lub dwa przed tym, jednej z nich się zwierzałem... Wiedziała, że mam problemy, mimo to zostawiła mnie samego.
Był to dla mnie ciężki okres. Tęsknota za Kamilem. Bliska mi osoba, którą kochałem chciała się zabić i wysyłała mi różne zdjęcia np. z dachu... Nikt nie wie, że go kochałem (tak przez chwilę), bo on się podkochiwał w kimś innym. Nabawiłem się urazu ręki. Przeżywałem duży stres. Co chwila było mi słabo. Ciągle było mi zimno, nawet na plaży i na największym słońcu. Nie chciałem nic jeść. Chciałem się pociąć przez to napięcie, ale nie miałem czym. Pod koniec wyjazdu nawet się pochorowałem... Miałem gorączkę i inne takie. Telefon mi się rozwalił. Zamknąłem się w sobie... Nawet opiekunowie zauważyli, zmianę we mnie, bo znali mnie z innych wyjazdów już od kilku lat... Potwierdzenie dla was jak tragiczny był mój stan: byliśmy cały dzień w parku rozrywki, cały czas siedziałem na ławce i płakałem do telefonu. Nie skorzystałem z niczego. Nikt się mną nie zainteresował. Siedziałem sam.
Do tego ta kłótnia... I coś co mnie dobiło... Krasz z kolegą się ze mnie śmiał. I to w taki nie miły sposób... Widziałem, że coś robią na telefonie, a na ekranie byłem ja... Zrobiło mi się mega smutno... A nawet nie mogłem nikomu o tym powiedzieć.
A przed tym, z racji, że ciągle źle się czułem siedziałem na boku, krasz często też, bo miał kontuzję nogi i nie mógł brać udziału we wszystkim. Chciałem się do niego zbliżyć, ale nie wyszło...
Już prawie nie wytrzymałem, ale pojawiła się malutka iskierka nadziei. Dosiadł się do mnie mój stary, chyba pierwszy krasz, kuzyn jednej z przyjaciółek, tej co się obraziła. Zagadał, zaprosił do wspólnej zabawy i gry w siatkówkę. Poprawiło mi się. Później dołączyły one i musiałem wrócić na ławkę :)
Drugą deską ratunku były osoby, które poznałem. Moi współlokatorzy i dwie młodsze dziewczyny. Niby młodsi (jeden tylko był w moim wieku), ale byli naprawdę w porządku, miło się spędzało czas, czułem jakby przygarnęli mnie do siebie. Trochę wyżaliłem się dziewczynom... Kupowały mi jedzenie :) oddawałem większość jedzenia jakie miałem.
Przetrwałem dzięki nim.
Początek roku szkolnego...
Przyjaciółkom chyba już przeszło.
Ale jakiś czas później robiły mi wyrzuty, że zadawałem się z Pawłem. Bo on ich obrażał i nikt go nie lubił. Tylko fajnie, że one zadawały się z osobami, które mnie obrażały, wyśmiewały i były dla mnie nie miłe od samego początku. Chyba nie myślały, że jak mnie opuszczą to będę siedział sam i wrócę błagać je o przebaczenie.
Moje urodziny. Masakra.
Jakiś pedofil chciał mnie zgarnąć.
Miało być tak z 10 osób razem ze mną... Przyszły tylko dwie przyjaciółki... Ta, która mi powiedziała, że się obraziły i taka której tam w ogóle nie było. Było mi przykro, bo osoby, które najbardziej mnie do tego namawiały nie przyszły, a wybrały sobie datę, godzinę i miejsce.
Wtedy też się dowiedziałem, że krasz ma dziewczynę. Była nią jakąś bliska znajoma przyjaciółki. Serduszko mi pękło, ale odpuściłem ze względu na nią.
W poprzednim roku przez jakiś czas dużo czasu spędzał z taką jedną blondyną. Do tej pory jej nienawidzę. Jej i tych jej przyjaciółeczek :)
Później raczej nie wydarzyło się nic szczególnego w sprawie Krasza... Może tylko to, że jak się specjalnie stroiłem to go nie było w szkole. I że patrzy się na mnie często. I na mój tyłek. I za mną chodzi.
Niedawno się dowiedziałem, że ma nową dziewczynę. Nawet nie wiedziałem kiedy zerwał z tamtą! Nie trawie tej dziewczyny w ogóle. Wkurza mnie, bo mega gwiazdorzy. No i jest z gimnazjum więc czuje się kurwa lepsza ode mnie!
W tamtym tygodniu widziałem jak trzymają się za ręce.
Oficjalnie to już koniec. Nic już dla mnie nie znaczy. Prawdopodobnie idziemy do różnych szkół i świetnie, bardzo się cieszę!
Niedługo pochwale się wszystkim, że nie jestem przegrywem i cały czas mam kogoś. Ten dupek zobaczy, że już nie ma szansy.
(Wiem, że to źle brzmi... Kamil jest dla mnie naprawdę ważny, bardzo szczerze go kocham, ale po prostu mam ochotę dojebać tym wszystkim pustakom)
CZYTASZ
Ukesiątko Narzeka
RandomKolejna książka z serii o mnie... • Będę tutaj narzekać na wszystko - Mówić co mnie denerwuje. • Prawdopodobnie będę się też żalić... - więc nie wymagam dużego zainteresowania na moje humorki i problemy.