PRZECZYTAJCIE CAŁE!!!
To było w mojej książce Wilcze serce. Zdarzenia te były chyba w 2018 roku, ale dodaję tu, bo mi pasuje do tematyki tej książki.
Wybaczcie, że to nie rozdział, ale przydarzyło mi się coś i chciałbym żebyście wyrazili swoje zdanie na ten temat, a tutaj mam was najwięcej.
Ja naprawdę nie wiem czy ja zrobiłem coś nie tak. Mam tendencje do wyrzutów sumienia nawet za coś co na pewno prawie w 100% nie jest moją winą. A wiadomo jak wyrzuty mogą się kończyć.
Rozdział już prawie gotowy, postaram się go za chwilę wstawić.
No więc najpierw muszę zrobić wytłumaczenia.
Osoby występujące:
TNZ - Ta niby zła
WP - ważny pomocnik
O1 - ofiara 1
O2 - ofiara 2
(Te ofiary to tak z ironią -,-)
BS1 - bezstronny świadek 1
BS2 - bezstronny świadek 2
(Świadkowie nie malowali)
N - nawrócona
I ja.Moja klasa jest podzielona na językach. Jak jedna ma angielski to druga niemiecki i na odwrót.
W piątek najpierw jedna grupa ma angielski, a druga informatyke, a na siódmej lekcji jest zmiana.Zdarzenie dotyczy głównie tego piątku i poniedziałku. (14 i 17 grudnia)
Moja klasa przygotowuje przedstawienie na święta i w podanej wyżej grupie robiliśmy jakby tło do scen. Mieliśmy już zrobiony Ogród, kościół i połowę stajenki. Sprawa dotyczy tej drugiej połowy. (Teraz pewnie myślicie o co może chodzić, chyba nie o takie gówno jak karton)
I jeszcze taka informacja, że ja zostałem wyznaczony jako odpowiedzialny za klucze, do "naszych pracowni".
Oh, i jeszcze ważna kwestia. Nie mieliśmy materiałów do pracy ponieważ prawie nikt nic nie przyniósł. Mieliśmy tylko parę cienkich pędzli i jeden do ścian i kilka farb takich większych. (Dla dzieci bardziej,nie?)(przyniosłem ja i O1) I z tej racji dzwoniłem do taty i w ciągu pół godziny przywiózł mi materiały, które wciąż nam zostały. 5 litrowych farb białych do ścian, 5 pędzli do ścian, 4 pigmenty, folie ochronną i patyk do mieszania. Wydał na to z 200 zł, więc teoretycznie te farby przecież są moją prywatną własnością poświęconą na rzecz szkoły, jednak wciąż moją. :>
Myśle, że już mogę przejść do rzeczy.
Był piątek, 20 minutowa przerwa obiadowa po 6 lekcji. Kończymy na dzisiaj prace, myjemy sprzęty, sprzątamy, układamy... Tak w sumie to tylko ja, bo ja jestem odpowiedzialny. I podczas tego wyszła taka rozmowa:
Skoro ja, WP i TNZ mamy angielski (z tej lekcji nie wolno nam było się zwalniać przez egzaminy) a reszta ma informatyke, to one mogą przyjść i tu robić. Ja jako wyznaczony rządzący powiedziałem, że nie, mają iść na lekcje, ponieważ nie ma farby i posprzątałem.
Wszystko jest w miarę ogarnięte. Wszyscy wychodzą, zbierają swoje plecaki i bluzy. Zamykam drzwi i idę oddać klucze. Wszyscy idziemy na swoje lekcje. Później wszyscy normalnie wychodzimy.
I tutaj mamy weekend.
Poniedziałek. Siedze przed klasą przed pierwszą lekcją z O1 i O2. W pewnym momencie O1 pyta się O2 czy mi powiedzieć. I mówią mi, że w piątek na siódmej lekcji były tam i malowały. Na początku, myślę okey, na pewno nie jest źle. Mówiły mi, że to co zrobiły dobrze wygląda.
O1 naprawiała drzewo które niby zepsuła TNZ. Teraz to już w ogóle nie wygląda jak drzewo. Na tej gotowej części stajenki zrobiły cegłe. I trochę im wyszła czerwona. Zepsuły kilkugodzinną prace. Tą drugą część zrobiły na jasnożółty, na taki kremowy i przykleiły do tego siano. NIE klejem. FARBĄ. Kolor tła był wręcz pomarańczowy, a to siano jakaś porażka. Przy próbie ściągnięcia siana część się przykleiła na dobre przez zaschniętą farbe.
I jeszcze przed pierwszą lekcją, kiedy nie byłem świadom jak to naprawdę wygląda, powiedziały mi że jak TNZ będzie chciała to zmienić, przemalować to mam się z nią kłócić i nie pozwalać, a najwyżej się ją wywali z zespołu bo najmniej zrobiła. No to ja dobra. :>
W poniedziałek na początku przez ponad godzinę byłem tam tylko z TNZ i WP. Szliśmy z panią dyrektor żeby nam otworzyła. Wydarła się na nas za syf, który zostawiły po sobie w piątek. :> na podłodze i ścianach farba, brudne pędzle zostawione w farbie, otwarte farby, wszystko porozrzucane.
Zobaczyliśmy to co zrobiły no i nawet dyrektorka powiedziała że to źle wygląda. Zaczęliśmy to zmieniać.
Przyszły nasze O i zaczęły że co my robimy, przecież to jest ładne, to nie jest jeszcze skończone! I poszły i wróciły z N która zaczęła na nas krzyczeć. Po czym wszystkie poszły obrażone, a kiedy ja i bezstronne sprzątaliśmy, a TNZ i WP naprawiały karton one zabrały swoje rzeczy, a w sumie to tylko O1 swoje i siedziały na dupie przez 2 godziny i przeszkadzały w próbach i z tego co się dowiedziałem chciały zniszczyć naszą prace.
Spytałem się BS1 czy widziała jak ofiary i N zwalniają się u nauczycielki, powiedziała, że nie. BS2 na to samo pytanie powiedziała, że w sumie widziała jak były u niej.
Nawrócona jest tak nazwana ponieważ dotarło do niej jak źle to wygląda i przyznała się do błędu. I pomagała nam przy dalszej pracy co było dla nas ratunkiem. Kiedy z N malowaliśmy jedną z części dowiedziałem się, że O2 powiedziała, że ja sam zaproponowałem im żeby na informatyce poszły tam robić.
No halo przecież ja się w poniedziałek dowiedziałem że tam były. Gdzie tu logika?
Po za tym doskonale pamiętam co im mówiłem. I kazałem im iść na lekcje.
No i ofiary są na mnie obrażone i wszystko jest na mnie.
A podsumowanie jest takie:
- okłamały mnie
- zrobiły coś bez mojej wiedzy
- zniszczyły część naszej pracy
- zużyły moje farby i pigment :>
- wzięły klucze bez mojego nadzoru
- zrobiły burdel w pracowni
- prawie zniszczyły pędzle
- jak była karkówka na matematyce to się pytały jak to zrobić i ode mnie ściągały, a po skończeniu lekcji już zlewały.Przepraszam bardzo, dlaczego one są obrażone na mnie? Przyznam, że raz na nie krzyknąłem, ale tylko dlatego, że nie można było z nimi przeprowadzić normalnej rozmowy. Nie byłem na nie zły ani obrażony, po prostu się na nich zawiodłem. Większość odpowiedzialności spada na mnie. Rozumiem, że chciały dobrze, jednak mogły to ze mną ustalić, tak? Zachowały się w stosunku do mnie bardzo nie fair.
Jeżeli są takie żeby kłócić się o jebany karton przed świętami to ich problem. Ja nie potrzebuję takich przyjaciół. Jeśli myślą, że bez nich będzie mi źle to są w błędzie. Po pierwsze lubię czasem posiedzieć w samotności. Po drugie świetnie dogaduje się z większością klasy więc to nie problem posiedzieć z kimś i pogadać. Mam również chłopaka, cudownych znajomych no i was tutaj. Po co mi fałszywi przyjaciele?
Przepraszam za błędy i że to tak poplatane, ale mnie to męczy i już nie mam na to siły.
Napiszcie co sądzicie i co powinniśmy zrobić.
CZYTASZ
Ukesiątko Narzeka
RandomKolejna książka z serii o mnie... • Będę tutaj narzekać na wszystko - Mówić co mnie denerwuje. • Prawdopodobnie będę się też żalić... - więc nie wymagam dużego zainteresowania na moje humorki i problemy.