Rozdział 1 - Peron 9 i ¾

3.6K 205 110
                                    

Rozdział 1 - Jak czytać, żeby towarzystwo myślało, że czytasz.

Harry stał przed barierką pomiędzy peronem 9 a 10. Nigdzie na razie nie spotkał Weasleyów, ani Hermiony, ale może są już w pociągu? Albo przynajmniej na peronie. Westchnął i szybkim krokiem wszedł w barierkę.

Przejście wydawało mu się... jakieś inne. Zwykle było po prostu przez chwilę czarno, a zaraz potem był peron. Ale nie tym razem. Gdy wszedł w ścianę, zamiast ciemności zobaczył oszałamiającą ferię kolorów, płynących z niesamowitą szybkością wprost na niego. Przez ułamek sekundy dech Harry'emo zamarł w piersiach, nie mógł ruszyć żadnął częśnią ciała, stał jak sparaliżowany, aż... wszystko minęło tak szybko jak się pojawiło. Czuł się jakby został dosłownie wypluty na peron.

Pierwsze co mu się rzuciło w oczy to pociąg. Wyglądał... mniej staro? W każdym razie był jakby nowszy. Rozejrzał się i nigdzie nie było widać nikogo znajomego, więc wzruszył ramionami i wtaszczył kufer do wagonu. Ledwo. Był bardzo ciężki. Postanowił wyszukać sobie zaklęcie lekkości i rzucić je w Hogwarcie. Ponownie westchnął i wszedł do pustego przedziału.

Rozsiadł się wygodnie i zaczął szperać w kufrze. Podczas wakacji było tak okropnie nudno, że zaczął czytać mugolskie książki, a podczas swoich codziennych, bezsensownych wędrówek ulicą, znalazł bibliotekę. Była naprawdę daleko, a nie mógł tam przesiadywać cały dzień, więc postanowił się zarejestrować. Po tych wszystkich nudnych formalnościach, mógł wypożyczać książki. Oczywiście pod fałszywym nazwiskiem. Wypożyczył kilka interesujących i wyjechał do Hogwartu. Trochę jak kradzież, ale przecież odda to. Za dziesięć miesięcy, ale wciąż.

Nie był tylko pewien, czy to do końca legalne. Zapewne nie. Harry Potter kradnie książki w mugolskiej bibliotece! Świetny nagłówek. Rita byłaby zachwycona.

Ale Rona ani Hermiony jak nie było, tak nie ma. A minęło już z dwadzieścia minut. Chociaż, może nie mogli go znaleźć, czy coś. No, trudno, w końcu i tak się spotkają. Ledwie Harry zdążył pomyśleć, a drzwi do wagonu otworzyły się. Już chciał się przywitać z przyjaciółmi, ale kiedy się odwrócił, nie zobaczył ich.

Zobaczył Toma Riddle'a. I prawie zszedł na zawał!

Obserwował z neutralną twarzą (a przynajmniej taką miał nadzieję), chociaż jego umysł i serce szalały, jak do przedziału wchodzą kolejne osoby, nie patrząc nawet na niego. Był Riddle, ktoś podobny do Draco Malfoya, (jakiś jego krewny?), następnie był podobny do Syriusza, pewnie Black, i kilku innych, których nie rozpoznał.

Okej, analiza: Tom pieprzony Riddle jest w jego przedziale, a on sam prawdopodobnie cofnął się w czasie albo Riddle ze znajomymi śmierciożercami przyszedł tutaj, (albo Harry ma halucynacje) nie wiadomo jak, ale jakby mieli atakować, to chyba by już to zrobili, no chyba, że Riddle lubi bawić się swoją ofiarą, a Harry wiedział, że lubi... a w dodatku znajdował się sam między wężami. Jego mózg zdawał się pracować na zwolnionym tempie, a jednak te wszystkie myśli przebiegły mu błyskawicznie przez głowę, ale tylko jedna została:

Ewakuacja!

Zamknął wolno książkę (żadnych gwałtownych ruchów wśród drapieżników) i schował ją. Następnie wstał, wziął kufer i już miał wychodzić, kiedy coś, lub raczej ktoś, złapał go za rękę. Spojrzał szybko na tą osobę, którą, jak się okazało, był młody Voldemort. Wzdrygnął się pod jego dotykiem, z zaskoczeniem przyjmując do podświadomości, że nie czuje bólu w bliźnie, ale i tak wyrwał się. Wszyscy spojrzeli na nich, kiedy Riddle powiedział:

- Zostań. - Właściwie to brzmiało bardziej jak rozkaz. Harry zawahał się. Nie miał pojęcia gdzie jest, co się dzieje, skąd oni się tu wzięli, (albo skąd on się tu wziął) ani jakie mają zamiary. Jeśli nie chcą go zabić, ani nie wiedzą kim jest, chyba lepiej by było posłuchać. Dumbledore coś mówił, że wszyscy słuchali Riddle'a, że byli nim oczarowani, albo się go bali. Jakby sam udawał kogoś takiego, to młody Voldemort uznałby go za nudnego i nie wartego uwagi, a wtedy miałby względny spokój. Oczywiście, jakby miał tu zostać na dłużej. Tak przynajmniej sądził. Jeśli wiedzą kim jest, chcą go zabić, torturować, cokolwiek, to najbezpieczniej po prostu skłamać i wyść. Albo wyjść po prostu bez słowa. Albo uciec z wrzaskiem, ale to chyba by było zbyt paranoiczne. A oni by go i tak nie puścili. A on nie chciał zostawać. To też trzeba wziąść pod uwagę.

Harry Potter i niekończące się kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz