2.

196 17 0
                                    

24.10.2013

Jest prawie 19 a oni znów się wydzierają. "Wow dziś troche później niż zwykle czyżby nowy rekord?" spytałam sama siebie ironicznie. Nawet jeszcze nie zdążyłam przemyśleć co teraz zrobić bo usłyszałam głos ojca:

'Destiny Elizabeth ! Na dół na tychmiast! '

Zebrałam swoje dupsko z łóżka i ze strachem zeszłam na dół rozmyślając co tym razem robiłam. Nie przekroczyła jeszcze nawet progu salonu a już usłyszałam słowa, których nigdy bym się nie spodziewała.

' Wynoś się stąd ! '

W końcikach moich oczu zebrały się łzy. To pewnie przez groźnieszy niż zwykle ton ojca.

' Pakuj swoje szmaty i wynocha!Jesteś nie robem, nic nie potrafisz, jesteś skończoną dziwką '

Kobieta która mnie kochała przez te jebane 16 lat teraz nie chcę mieć ze mną nic do czynienia i każe mi się wynosić? To smutne ale z każdą sekundą czuję jak rzeczywistość dociera do mnie. Jak moja własna matka mogła tak do mnie powiedzieć. Postanowiłam wykonać polecenie nakazane przez moich jak kiedyś sądziłam kochających rodziców. Pobiegłam jak najszybciej na górę, wzięłam pierwszą lepszą torbę i spakowałam swoje rzeczy. Nie zdążyłam dobrze zawiązać butów, a ojciec złapał mnie za bark i zaprowadził pod drzwi a następnie wypchną rzucają krótkie „Nie wracaj".
Pogoda była odpowiednia do mojego teraźniejszego stanu. Padał deszcz mieszając się ze spływającym tuszem na moich policzkach, a po głowie chodziły dwa pytania "Dlaczego mnie wyrzucili z domu? Co zrobiłam? ".
Nie raz mnie straszyli tym, że wyrzucą mnie na próg, ale nie spodziewałam się ,że kiedykolwiek to dojdzie do skutku. Szłam już dobre pół godziny;cała przemokłam, było mi cholernie zimno.Lekko napuchnietymi oczami zauważyłam neonowy szyld jednej ze stacji na obrzeżach LA. Podeszałm pod nią aby chociaż na chwile uchronic się przed kroplami zimnej wody. Dużo osób wchodziło i wychodziło ze stacji , nikt nie zwracał na mnie uwagi. W mojej głowie zaczęłam analizować swoje zachowanie. Nie jestem może wzorem córki ale zachowywałam się dobrze. Mam dopiero 16 lat to, że niekiedy zapaliłam nie skreśla mnie z listy grzecznych. Mam jeszcze 2 siosty , Jade-starszą oraz Cher-młodszą.Jade ma już 23 lata i wyprowadziła się do Sydney -szczęściara od jej wyjazdu rodzice zaczęli być bardziej wymagający wobec mnie. A diabeł wcielony zwany mą młodszą siostrą ma 13 lat to pewnie przez Cher wyrzucil mnie na zbity pysk;już nie raz próbował to zrobić lecz z marnym skutkiem.Wredna mała suka.Tak byłam pochłonięta rozmyślaniem o tym co się stało, że nie poczułam dotyku na moim ramieniu. Powróciłam do rzeczywistości dopiero po tym jak ktoś potrząsną mną lekko. Podniosłam głowe i ujrzałam miej więcej mojego wzrostu brunetkę o nieskazitelnej twarzy.

' Wszystko w porzątku? '-spytała.W jej głosie można było wyczuć troske.

' Tak '-odowiedziałam wymuszając uśmiech i ocierając policzki.

' Widze ,że nie jest dobrze.A tak w ogóle jedem Madison.' -uśmiechneła się do mnie.

Dziewczyna wydawała się być miła lecz czemu mam jej niby zaufać? Nie znam jej.
Ale z racji tego, że ja jej imię już znam postanowiłam też się przedstawić.

' Destiny. Miło mi '- wydusiłam z siebie chyba najbardziej fałszywy uśmiech w życiu.

'A więc Destiny chcesz o tym porozmawiać?
'
'Przepraszam bardzo ale o czym niby?'

' Nie udawaj widać, że coś jest u Ciebie nie tak'

' Może jest ale nie zabardzo chcę o tym rozmawiać z przypadkową osoba, ale jeśli znasz kogoś kto ma wolne łóżko chodz na jedną noc to chętnie skorzystam z twojej pomocy.' -pojedyncze łzy zaczęły skapywać na moją wymiętą szarą koszulkę.

' Ja moge cię przenocować jeśli powiesz mi co się stało.'

Ta kobieta chyba jest nie normalna. Nie powiem jej co się stało, ale mogę skłamać. Przynajmniej będę miała gdzie spać i nie będzie to ławka na dworcu lub w parku.

' Okay?' -spytała upewniając się czy ją usłyszałąm.

' Tak , tak'

' No to chodź.Opowiesz mi wszystko w drodze do mojego mieszkania.' -powiedziała przytuljąc mnie lekko i wskazując ręką na czarne bmw.

Jechałyśmy około godziny. Dziewczyna otworzyła się przed mną co było dość dziwne, a ja po tym co od niej usłyszałam nie potrafiłam jej okłamać. Moja wybawczyni to Madison Lee ma 21 lat. W wieku 19 lat wyprowadziła się z domu i zamieszkała z koleżką która po pół roku znalazła chłopaka i zamieszkała z nim. Madi wydaje się być bardzo miłą i przyjazną osobą.
Na dal padał deszcz.Zauważyłam że wjeżdżamy na podjazd jednego z białych, jedno piętrowych domów. Gdy wysiadłam z auta zachęciła mnie gestem bym poszła za nią. Stanęłyśmy przed sporych rozmiarów drzwiami. Dziweczyna uparcie szukała kluczy w beżowej torebce. Po odszukaniu zguby przekręciła klucz w zamku i otworzyła drwi. Jej dom składał się z dużych rozmiarów kuchni, 2 łazienek, 3 sypialni oraz salonu. Madios wskazał mi pierwszy pokój po prawej mówiąc, że mogę w nim zamieszkać ile zechce. "Mój pokój" był nie wielki. Pod ścianą naprzeciw mahoniowych drzwi znajdowało się dwuosobowe łóżko, obok niego zauważyłam niewielki stolik z lampką. Na równoległej ścianie znajdowała się duża szafa oraz niewielkie biurko. Wszystko utrzymane w jednym stylu i dopasowane do grafitowo- białych ścian. Odłożyłam torbę na łóżku i wyjęłam z niej białą bluzkę z flagą UK oraz moje ulubione dresy. Spytałam Lee gdzie znajduję się łazienka. Madi zaprowadziła mnie do niej i powiedziała że w tej moge zostawić kosmetyki i inne pierdoły. Podziękowałam jej chyba po raz kolejny za to, że mnie przygarnęła. Weszłam do pomieszczenia z wielkim luster i przejrzałam się w nim dokładnie. Miałam opuchnięte oczy i rozmazany tusz , szczerz mówiąc byłam wrakiem człowieka. Otworzyłam kosmetyczkę i w oczy żuciała mi się mała lśniąca żyletka. Na myśl przyszło mi tylko jedno-pociąć się i choć na chwilę zapomnieć o tym co się wydarzyło.Ostrożenie ją wyciągnęłam, obróciła kilka razy w palcach patrząc jak od nieskazitelnej powłoki odbija się światło. Przyłożyłam ją do skóry.Byłam zdecydowana. Już nic nie mogło nie powstrzymać.
Pierwsze cięcie.
Drugie.
Trzecie.
Czwarte.
Dziesiąte...
Nie potrafiłam przestać to było coś czego potrzebowałam. Widok mojej krwi spływającej w dół ręki i skapującej powoli do zlewu ukoił na chwilę mój ból psychiczny.Odłożyłam żyletlę i spojrzałam na rękę. Wyglądał tak jakbym co dopiero bawiła się czerwoną farbką. Chwile przyglądałam się jej dokładnie lustrując każdą strurzke krwi. Postanowiłam obmyć ją wodą. Przyjemny chłód spotkał się z moją ręką powodując lekke dreszcze. W kosmetyczce znalazłam jakiś bandaż którym owinełam moją poraniona ręke.
Przebrałąm się w dres i koszulke. Rosczesłam włosy. Zmyłąm resztki makijażu i wyszłam z pomieszczenia. Lee czekała na mnie w salonie z gorącą czekoladą i kocem.

" Destiny chodź mam dla ciebie..."-dziewczyna zamarła.

Z pewnością zauważyła zakrwawiony bandaż.

' Haywood czy ty zrobiłaś to o czym ja myślę?'

Jej głos lekko się załamał. To bardzo dziwne jakim cudem osoba która zna mnie raptem 3 godziny tak bardzo martwi się stanem mojego ciała.

" Nie przejmuj się Madi to nic takiego tylko lekkie draćsięcie, zachaczyłam się o róg szafki.'

' Niech będzie, że ci wierze.' -powiedziała lekko mróżąc oczy.

Usiadłam obok brunetki, chwyciłam w ręce kubek i upiłam łyk ciepłego płynu.
Rozmiawiałam z Lee chyba do 4 nad ranem.
Gdy się obudziłam dziewczyna już piła kawe.

' Dzień Dobry Madison' -powiedziałam źewając.

' Witam Desti' -dziewczyna uśmiechnęła się promniennie ' Ja o 15 ide do pracy, za jakąś godzinę bądź gotowa to pójdziemy dorobić ci klucze.

' Okay.To ja ide się szykować'

Zaufanie jaki obdarzyła mnie Madison jest bardzo dziwne gdyż ona prawie, a gdzie tam ona mnie wogle mnie nie zna. To naprawdę dziewczyna której się chyba do końca życia nie odwdzięcze.

Safety Pin /L.H/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz