2.

90 8 12
                                    


Londyn,opuszczona fabryka
4 grudnia 1889 rok, wieczór

Nagle po fabryce rozległo się pukanie w okno.

Kirkland zerwał się i sięgnął po swój pistolet.Powoli podchodził do okna, od którego słychać było dźwięk.
Kryminalni byli przygotowani na ewentualny atak.

-Halo?Otwórzcie te cholerne drzwi!Merde!-powiedział mężczyzna stojący za drzwiami.
Arthur od razu rozpoznał ten głos. Ten głos. Kirkland dał znak kolegom po fachu,że zna gościa i niechętnie, ale wpuścił go do środka.
Francuz uśmięchnął się na widok Anglika.Nie widział go od tak dawna. Z jednego powodu. Czy on nadal pamięta? Nie czas na to.

-Skąd się tu wzięłeś, Bonnefoy?-zapytał detektyw.
-Wiesz, mój szef mnie tu przysłał.. Jesteśmy partnerami.Jak za dawnych czasów, fajnie, nie? - powiedział z uśmiechem Francuz. Arthur prychnął i poszedł w stronę ofiary.

Francuz poszedł wraz z Anglikiem.Przyglądał się martwej dziewczynie.Młoda.
Arthur założył rękawiczki na dłonie i lekko podniósł głowę dziewczyny.Zaniemówił.Wszyscy zebrani za-nie-mówili.

Dziewczyna.. Miała wydłubane oczy.

-No pięknie...-szepnął do siebie Kirkland.Bonnefoy stał jak wryty próbując wymazać ten straszny obraz z pamięci.Arthur zauważając to, powiedział.
-Jak jesteś zbyt wrażliwy na to, to po prostu zmień robotę chłopie.
-Oh, martwisz się o mnie?-zapytał z uśmiechem.
-A idź!Mamy morderstwo, a tobie do śmiechu!

Z twarzy Francuza zniknął uśmiech.
Zauważył na ciele dziewczyny wiele siniaków. Od sznura.
-Dziewczyna ma też poderżnięte gardło. -powiedział.

Arthur skinął głową.Ten widok był czymś nowym.Nie widział żeby jakiś zabójca z którym kiedykolwiek miał styczność, podrżynał ofiarom gardła.
-Zabierzcie ją do patologa.Ja i Bonnefoy zabierzemy się do ABŚ.

Trochę później
W Angielskim Biurze Śledczym

-Więc...Nie mamy praktycznie żadnych narzędzi zbrodni?-zapytał jeden z kryminalnych.
-Nie mamy kompletnie nic.Wiemy, że dziewczyna nie miała oczu i miała poderżnięte gardło.-powiedział Arthur.

Widok dziewczyny bez oczu u niejednego wywoływałby odruch wymiotny. Jednak Arthura niezbyt to ruszało.Widział.. Gorsze rzeczy.. Takie jak tamtego pamiętnego dnia..

-Aha. Nie dziwię się. Ale musiał to zrobić profesjonalista. To na pewno. - powiedział mężczyzna w garniturze. Kirkland spojrzał na niego, nowy? - A. No tak.. Nie przedstawiłem się. Jack Miller. Jestem detektywem z Bristol. Miło was poznać.

-Bristol? To kawał drogi stąd. Po co żeś się fatygował? Miejscowi sobie poradzą. - odpowiedział chłodno Arthur. Wziął do ręki akta dziewczyny. Musiał też poinformować matkę zamordowanej dziewczyny."Pani córka nie żyje, dedła. " Nie. Tak nie wypada.

Zamyślił się przez chwilę. Myślał o wszystkim. Co zrobił w życiu?
-Arthur? Arthur! Do cholery jasnej, słuchaj mnie! - z natłoku myśli wyrwało go krzyczenie Jack'a.

-Tak. Słucham, po prostu się zamyśliłem. Muszę przecież przekazać matce Cassady, że ta nie żyje.
- Ano. O tym mówię. Pójdziesz tam, razem z Francisem. - A właśnie.. Gdzie ten cholerny Francuz? No cóż. Rozejrzał się po pokoju. Tylko on, Jack i paru innych kryminologów.

-Pójdę wzamian za niego. - odezwał się Jack. Uśmiechnął się wesoło. On naprawdę jest dzieciakiem. Przynajmniej wygląda na mniej niż dwadzieścia.
Przemilczał to.

Arthur wziął swoją torbę i wyszedł  pokoju. Gdzie ten żabojad? Powolnym krokiem szedł w stronę wyjścia.
-H-Hej! Poczeka pan! - krzyknął w jego stronę Jack. Arthur nawet się nie odwrócił. Stanął w miejscu i czekał na niego ze znudzoną miną.

-Czego chcesz, młody? - zapytał chłodnym głosem.
Jack lekko się wzdrygnął. Trochę się bał starszego kolegi, a raczej, nowego kolegi po fachu.
-No.. Mamy razem iść do pani Blackstone..
-Blackwell.
-A-Ah, tak! - powiedział wymachując rękami. Mieszały mu się nazwiska z jego terenu.

Oboje wyszli z budynku. Młody próbował zacząć rozmowę, ale jedyne co dostawał w odpowiedzi to "Tak." "Nie." I "Chyba" Albo po prostu skinienie głową.
Arthur nie wydawał się być zainteresowany nową znajomością.

Gdy byli już na miejscu, otworzyła im dziewczynka. Krótkie, czarne włosy i zielone oczy. Na oko jakieś dziesięć lat.

Arthur ukucnął przy niej i zapytał.
-Dzień Dobry. Arthur Kirkland, jestem detektywem. A to mój kolega z pracy, Jack Miller.

Dziewczynka milczała przez chwilę.
-Miley.. Miley Blackwell..
-O, super. Jesteś siostrą Cassady, tak?

Skinęła głową. Wyglądała na przestraszoną i smutną.
-Jest twoja mama?
-Nie. Nie ma jej. Zabrał ją. Przyszedł. I zabrał.

Oboje zmarszczyli brwi. Arthur wstał i z powagą zapytał.
-Kto przyszedł? Kto ją zabrał?
- O E K A T... I M A G M E

Przechyliła powoli głowę na bok i pustym wzrokiem lalki, patrzyła na Kirklanda, po czym zapytała.
-Chcesz zobaczyć śmierć?

==============
Yo
Kolejny rodział będzie eee
Kiedyś

•Wtopić Się W Tłum•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz