pierwszy

144 15 7
                                    

w mediach macie cover piosenki, której tytuł stał się również tytułem opowiadania!!

×××

Stanęłam na podeście, powtarzając w głowie sekwencję ruchów. Wysunęłam lewą stopę do przodu, wystawiając palce poza krawędź płytek, po czym uznałam, że ta pozycja jest niewygodna i zmieniłam stopy. Teraz to prawa noga była postawiona przy krawędzi. Zakręciłam ramionami do tyłu, by łatwiej było mi ułożyć odpowiednio ręce, po czym położyłam jedną dłoń na drugiej, tworząc kształt stożka rękoma. Wzięłam głęboki oddech, czekając na kolejne komendy trenera.

Gotowi.

Schyliłam się do przodu, gdy tylko usłyszałam głos mężczyzny. Oddychałam powoli, przygotowując się na to, co za chwilę miało nastąpić. Czułam się, jakby czas zwolnił, wszystko dłużyło się niemiłosiernie.

Start.

Skoczyłam do wody. Skok na główkę zawsze dawał dodatkową prędkość i odejmował metr albo półtora z całej długości, którą musiałam przepłynąć, dlatego tak lubiłam go wykonywać.

××××

Siedziałam już przebrana na ławeczce pod szafkami, wycierając włosy ręcznikiem, żeby szybciej się suszyły. Po chwili wstałam, podchodząc do jednego z wolnych gniazdek, uprzednio wyciągając z torby suszarkę. Rozwinęłam, a następnie podłączyłam kabel. Przez fakt suszenia, spędzałam tam definitywnie zbyt dużo czasu. Teoretycznie powinnam móc szybko wysuszyć głowę, ponieważ włosy sięgały mi nie dalej niż za ramiona, ale były zbyt gęste, żebym mogła je spokojnie wysuszyć na basenie, więc zazwyczaj i tak kończyłam wysuszoną górą, oraz wilgotnymi od spodu brązowymi kołtunami, które wysychały przez kolejne kilka godzin.

Przebywanie w szatni zawsze było najnudniejszą częścią całych zajęć klubowych, ale nie zamieniłabym tego na zmienianie spoconych koszulek po treningu siatkówki czy koszykówki. Zbyt długo to robiłam, żeby chociaż myśleć o innym sporcie, te jedenaście, czy już nawet dwanaście lat nie miało prawa się zmarnować. I mogłam narzekać na trenera, obolałe mięśnie, siedzenie w szatni czy przeklinać moich rodziców, że namówili mnie na chodzenie na zajęcia, ale za nic nie chciałabym tego oddać, bo zbyt uwielbiałam tą swego rodzaju adrenalinę, która krążyła w moich żyłach, kiedy powtarzałam te same, z pozoru nudne czynności.

Przetarłam oczy, powstrzymując westchnienie na samą myśl o tym, ile rzeczy musiałam jeszcze zrobić tamtego dnia. Było to piątkowe popołudnie, które nie zapowiadało się wybitnie dobrze. Wrócić do domu, zrobić obiad i zjeść go samej, ponieważ rodzice byli w pracy, odrobić lekcję, pouczyć się, posprzątać w pokoju, może obejrzeć jakiś film. Przez głowę przemknęła mi myśl, czy nie napisać do Daichiego, ale zaraz ją odepchnęłam. On też miał dzisiaj trening, musiał być padnięty, zważywszy na fakt, iż do drużyny dołączyli nowi ludzie w związku z rozpoczęciem nowego roku szkolnego.

Muszę go w końcu spytać jak pierwszaki, nie rozmawialiśmy od rozpoczęcia. Może wpadłabym na ich jutrzejszy trening? Trzeba będzie spytać go o godzinę.

Westchnęłam na myśl o tym, że po własnym treningu będę się tłuc pół miasta tylko po to, żeby zobaczyć swojego sąsiada na jego treningu. Definitywnie byłam na to zbyt leniwa.

××××

Piątkowy wieczór mijał dokładnie tak, jak przewidywałam. Wróciłam do domu jak zwykle przeraźliwie głodna po dwóch godzinach treningu, zrobiłam obiad, co ciągnęło się w nieskończoność i zjadłam go tak szybko co zwykle. Chwile leżałam na łóżku, wpatrując się bez celu w sufit, odkładając, jak najdłużej mogłam wykonywanie jakichkolwiek czynności, które wymagały wysilenia mojego wyczerpanego mózgu, jednak ostatecznie wstałam i zajęłam się książkami.

Ciekawie zrobiło się dopiero około dwudziestej. Chwilę wcześniej wrócił tata, moja rodzicielka zaś była w domu od godziny.

Słysząc samochód na podjeździe, wyjrzałam przez okno. Poza autem mojego ojca zobaczyłam postać w czarnej bluzie i krótkich spodenkach, mijającą nasz dom. Krótko obcięty chłopak przywitał się skinieniem z moim ojcem, po czym ruszył dalej w kierunku kolejnego podwórka.

Był to oczywiście Daichi. Najwyraźniej był na zakupach, ale to nie miało znaczenia. Wiedziałam, że był w domu.

Od razu wyciągnęłam z kieszeni dresów telefon, odblokowałam go, po czym wyszukałam Sawamurę na liście kontaktów. Wysłałam mu krótkiego SMS-a z pytaniem, czy bardzo przeszkadzałoby mu, gdybym przyszła jutro na ich trening.

Odpowiedź dostałam może po dwóch minutach. Zawierała stwierdzenie, że przecież mogę ich odwiedzić, kiedy zechcę i miała podaną godzinę treningu. Prawie godzinę po moim własnym. Idealnie.

Sobota zapowiadała się wyśmienicie, a miała jeszcze przewyższyć moje najśmielsze oczekiwania.

×××

hej hej i witam w kolejnej książce, którą chcę skończyć, a cholera wie jak wyjdzie:--)

tu byl długi dopisek ale nikt ich nie czyta więc żeby was nie zrazić to go wywaliłam

i hope u like it and u will stay with me till the end of this story, może będę to aktualizować lepiej niż /to/ opko z anime


Can't help falling in love | Daichi SawamuraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz