drugi

106 13 7
                                    

Jako że po własnym treningu miałam godzinę do rozpoczęcia treningu drużyny siatkarskiej Karasuno, nie spieszyłam się. Bento wzięłam ze sobą, żeby nie musieć się martwić tym, iż będę umierać z głodu, musiałam tylko dotrzeć do szkoły przyjaciela. Jedynym minusem całej sytuacji był fakt, że byłam ubrana w bluzę klubu w barwach typowych dla mojej szkoły. Przyznam, że czułam się dziwnie, gdy poubierani na czarno uczniowie wpatrywali się we mnie, podczas gdy ja tylko przechodziłam.

Na miejscu byłam kilka minut wcześniej, ponieważ jechałam najpóźniejszym możliwym autobusem, a od przystanku musiałam trochę przejść, by dotrzeć do liceum Karasuno.

Oparłam się plecami o drzwi, czekając na Daichiego lub któregokolwiek trzecioklasisty. W końcu zauważyłam w oddali Shimizu, której od razu pomachałam. Brunetka odwzajemniła gest, na co na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Znałam ją równie długo co pozostałą dwójkę trzeciorocznych, czyli około półtora roku, ale uważałam, że spokojnie mogłabym nazwać ich przyjaciółmi. Jasne, to Daichi był mi najbliższy, ponieważ jego znałam najdłużej, ale do Sugawary, Shimizu i Asahiego mogłam iść po radę w każdej chwili, to działało z resztą w dwie strony.

Gdy brunetka się do mnie zbliżyła, przywitałyśmy się, po czym weszłyśmy na salę. Rozejrzałam się po niej, ale odkąd byłam tam poprzednio, nie zmieniło się praktycznie nic. Te same, wyłożone brązowymi panelami ściany, okna założone kratami i coś, co nazywałam tarasem widokowym, a było zapewne tylko półpiętrem. Schowek najprawdopodobniej też wyglądał w ten sam sposób, jedyną różnicą mógł być połamany mop, o którym historie słyszałam od członków drużyny.

Tymczasowo usiadłam pod ścianą, planując przenieść się na półpiętro, gdy tylko pojawi się drużyna. Od razu też wyciągnęłam bento z torby, którą dotychczas miałam przewieszoną przez ramię. Chciałam zjeść chociaż trochę, żeby mój brzuch nie domagał się pokarmu, gdy pojawią się siatkarze. Zjadłam może jedną czwartą, gdy drzwi się otworzyły i wkroczył przez nie Daichi, a za nim reszta drużyny, bez Asahiego i Nishinoyi.

Już zdążyłam zapomnieć, że żadnego z nich nie zobaczę w najbliższym czasie.

Zamknęłam pudełko, wrzucając je byle jak do torby i ją zapięłam. Gdy spojrzałam ponownie na Sawamurę, na mojej twarzy pojawił się leciutki uśmiech, który po chwili tylko się poszerzył.

Zanim zwróciłam na siebie uwagę, zdążyłam zauważyć, że w całej grupie widziałam w sumie cztery nowe twarze. Zapewne byli to pierwszoklasiści. Wysoki blondyn z okularami na nosie, o obojętnym wyrazie twarzy, niższy od okularnika szatyn, którego twarz pokrywała masa piegów, co nadawało mu uroczego wyglądu i przynajmniej wyglądał na przyjaźnie nastawionego. Trochę dalej stała kolejna dwójka - brunet będący drugim co do wzrostu nowicjuszem, który skutecznie odstraszał od siebie nieprzyjemnym wyrazem twarzy oraz niski, rudowłosy chłopak, który - już mogłam być pewna - miał być równie nadpobudliwy co Noya. Po niektórych było po prostu widać, jacy są.

Jeśli miałabym być szczera, miałam wrażenie, że brunet wpatruje się we mnie przeszywająco, ale gdy na niego spojrzałam, jego cała uwaga była skupiona na rudzielcu obok niego.

Westchnęłam ciężko i już miałam wstawać z miejsca, żeby podejść do Daichiego, ale on zauważył mnie pierwszy i po chwili stał obok mnie z wyciągniętą ręką. Uśmiechnęłam się do niego i przyjęłam dłoń. Szatyn pomógł mi wstać z ziemi, na co podziękowałam mu lekkim uśmiechem.

- Dawno się nie widzieliśmy - stwierdził mój przyjaciel.

- A i owszem, całkiem dawno jak na sąsiadów. To aż dziwne. - Chłopak wyglądał, jakby chciał coś dodać, ale zniechęcił go do tego Sugawara, który do nas dołączył. Przywitaliśmy się skinieniem głowy.

Can't help falling in love | Daichi SawamuraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz