Akcja dzieje się w okresie, w którym John stracił prawo jazdy i musiał jeździć do studia komunikacją miejską. (Nie pamiętam dokładnie, który to był rok, ale prawdopodobnie lata 80.)
EDIT: 1985 ((;
Słowa: 1,5 tyś
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W Londynie panowała wielka ulewa, a ty przeklinałaś pod nosem, biegnąc na przystanek.
Jak zwykle zaspałaś i zbierając się w pośpiechu do wyjścia, zapomniałaś o wzięciu ze sobą kurtki lub parasola, a było już zdecydowanie za późno, żeby obejrzeć prognozę lub chociażby wyjrzeć przez okno.
Zimne krople wiosennego deszczu spadały z nieba w ogromnych ilościach i czułaś, jak przemoczone ubranie przykleja się do twojej skóry. Byłaś prawdopodobnie jedyną osobą w Londynie, która postanowiła ubrać krótkie spodenki i letni t-shirt na taką pogodę.
Do przystanku zostało ci zaledwie pare metrów, gdy zauważyłaś nadjeżdżający autobus. Przyspieszyłaś najbardziej jak mogłaś i prawie przewracając się w progu, weszłaś do pojazdu w ostatniej chwili przed zamknięciem drzwi.
Mogłaś sobie tylko wyobrażać, jak okropnie wyglądałaś. Mokre ubranie, twarz zarumieniona od wysiłku i rozwiane przez wiatr włosy, z pewnością nie prezentowały się najlepiej.
Skasowałaś bilet i usiadłaś na wolnym miejscu, obok mężczyzny czytającego książkę. Bez zwracania na niego szczególnej uwagi, założyłaś słuchawki na uszy i zamknęłaś oczy, próbując uciec od rzeczywistości. Dzień nie zapowiadał się najlepiej i marzyłaś o tym, żeby dobiegł już końca. Miałaś przed sobą jednak jeszcze siedem godzin spędzonych w nudym biurze, z nudnymi ludźmi i nudną pracą do wykonania. Od zawsze chciałaś zostać aktorką, ale twoje życie pokierowało cię w zupełnie innym kierunku i byłaś zmuszona pracować w księgowości, co było dla ciebie koszmarem. Nie cierpiałaś swojej pracy tak bardzo, że za każdym razem jadąc do niej, miałaś nadzieję, że w przeciągu nocy spłonęła lub została zamknięta.
Zaczęłaś rozmyślać o wszystkich zadaniach, które miałaś dzisiaj do wykonania, gdy nagle poczułaś, jak siedzący na sąsiednim siedzeniu mężczyzna, puka cię w ramię. Zdjęłaś słuchawki i popatrzyłaś na niego pytająco.
"Nie chcę ci przeszkadzać, ale siedzisz na mojej torbie" odezwał się grzecznie. Spojrzałaś pod siebie i faktycznie, pasek od jego torby znajdował się pod twoimi plecami.
"Oh, przepraszam" uwolniłaś szybko materiał spod siebie, czując, jak robisz się czerwona na twarzy.
Mężczyzna uśmiechnął się w podziękowaniu, a ty zauważyłaś, jak znajomo wyglada. Byłaś pewna, ze już gdzieś widziałaś te charakterystyczne kręcone włosy i łagodne rysy twarzy. Próbowałaś sobie przypomnieć, skąd możesz go kojarzyć, ale nic nie przychodziło ci do głowy.