Nowe znajomości i nowe wyzwania

5 1 0
                                    

30 kwietnia 2019 Ukraińska Zona

To już mój drugi wpis, w sumie nie sądziłem, że będę ten notesik który nazywam pamiętnikiem kontynuował, ale ta przygoda… No to było coś! A zaczęło się od tego, że szkoda mi się zrobiło pewnego samotnika, jego kolega chyba nie miał zamiaru z nim iść a biedaczysko miał zabić trzech uzbrojonych gości. Zapoznanie się z nim nie było trudne i kilka minut później byliśmy już w drodze z towarzyszem który kazał mówić na siebie Bombowiec. Pierwsza walka u jego boku miała miejsce dosyć szybko, jednak nie była to walka o którą prosił barman, lecz o którą same prosiły się te psy, pieprzone ślepaki. Na szczęście mój mossberg zdobyty w agropromie mnie nie zawiódł i dwa psy padły po kilku strzałach. Został jeszcze jeden z którym Bombowiec się męczył, próbowałem mu pomóc lecz dwa razy chybiłem, sprytny był ten psiur skoro we dwóch go nie mogliśmy zabić, lecz do czasu, kiedy Jewsiej wystrzelił w niego całą serię. Wyszliśmy z tej walki bez szwanku i ruszyliśmy dalej w kierunku który mój nowy kolega miał zaznaczony na tym dziwnym urządzeniu które niedawno kupiłem - PDA. Kilkaset metrów od punktu na ekraniku zatrzymaliśmy się by popatrzeć z daleka czy czegoś tam nie ma, czegoś w czym mogli się ukrywać ci dezerterzy których mieliśmy ukatrupić. I oczekiwania się spełniły, były tam jakieś dwie chatki, a raczej jedna chatka i mała szopka niedaleko, tą właśnie szopkę zostawiliśmy na później a na nasz celownik pierwszy trafił mały domek. Ruszyliśmy więc, Jewsiej trzymał się gdzieś z tyłu a ja szedłem przez krzaki ku wejściu do większego budynku z drewna. Chwilę czekałem i dołączył Jewsiej, wjebaliśmy się do środka a tu pusto… Nie było nikogo więc zaczęliśmy szperać po ich rzeczach. Zostawili dla nas po 20 tysięcy rubli. Nigdy w życiu takiego szmalu nie widziałem a to nie wszystko, w cholerę naboi dla mnie do strzelby i dla niego te 5,56 do G36 i w chuj śmieci, ciuchów jakichś i cholera wie co… A i jeszcze żarcie, tylko po tym co zobaczyliśmy później, lepiej tego nie jeść. Nagle słychać kroki, mój towarzysz zabrał jeszcze te wszystkie pendrive'y i laptopa na którym to jakieś tam dane mieli, ja tam nie wiem co to. No ale do rzeczy, po tych krokach przylepili my się do ściany, ja przy jednych drzwiach i Bombowiec obok drugich, ten ktoś, a dokładnie jeden z naszych celów, trafił na drzwi Bombowca. Wystarczyła dosłownie chwila, Jewsiej wyskoczył zza drzwi i jednym jebnięciem kolbą zabił go, wcześniej było słychać jakieś słowa przez jego radio i po zabraniu mu rewolweru i notesu którego do teraz nie sprawdziliśmy, pobiegliśmy do tej małej jakby szopki. To było tylko wejście do podziemi, niestarannie zalane betonem… Ślady pazurów które po tym betonie drapały i mnóstwo krwi. Krwi naprawdę było okropnie dużo, a jako takie oświetlenie które trafiało się co kilka, lub kilkanaście metrów nadawało klimatu rodem z horroru które to się oglądało w tamtym świecie. Aż wreszcie krwawy tunel rozdzielał się na trzy korytarze. Przejście było prosto, w lewo i w prawo. A słychać było jakąś muzykę, Bombowiec mówił kto to wykonywał ale już nie pamiętam… To akurat mało ważne. Ruszyliśmy prosto, w stronę tej właśnie muzyki. Pierwszy wszedł Jewsiej, ja za nim, a tam w środku jakiś grubas, śpi sobie smacznie, niczego nie świadomy. Mój towarzysz jakgdyby nigdy nic zakrada się za niego i nie zważając na nic podrzyna mu gardło. Krew się lała, a ja tylko odwracałem wzrok nie mogąc na to patrzeć. No cóż, będę musiał się nauczyć widoku śmierci i w ogóle krwi. A bezduszny Bombowiec postanowił zebrać łupy. Na stoliku leżał karabin G36C. Zabójca grubasa postanowił się mnie zapytać czy chce jego stare G36, bo on sam wziął ten lepszy model. Początkowo się opierałem ale finalnie i tak go przyjąłem. Dał mi jeszcze trochę kulek do niego i ruszyliśmy dalej, aż w końcu dotarliśmy do pomieszczenia gdzie znajdował się ten ostatni dezerter. To się działo bardzo prędko, Bombowiec się na niego rzucił ale nic nie zdziałał, ja za to oddałem strzał z rewolweru, był śmiertelny ale… Miałem tasak wbity w brzuch, straciłem w ogóle na chwilę orientację, co robił w tym czasie mój towarzysz? Tego również nie pamiętam. Ale opatrzenie rany wtedy nie było, aż takim problem i w końcu mimo, że pokrzywdzony mogłem chodzić i działać. Z pomieszczenia uciekliśmy w miarę szybko bo… Ten człowiek był kucharzem, można tak powiedzieć. Na stole leżał pocięty człowiek, z obciętymi niektórymi kończynami, oni chyba byli, Kanibalami… Dlatego to szybko stamtąd uciekliśmy. Po drodze trafiliśmy jeszcze na bandytów ale bez większych trudności ich rozgromiliśmy, przez co zarobek był o wiele większy. Ale dotarliśmy do czystojów, opatrzyli mnie a od barmana odebraliśmy niezłą sumkę. Kupiłem kombinezon i wiele sprzętu, kombinezon jeszcze umocniłem i myślę, że ja chyba znalazłem przyjaciela… Teraz tylko nie wiem co dalej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 21, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pamiętnik Stalkera ZonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz