dzień czwarty

680 100 16
                                    

- Aziraphale! Nareszcie cię znalazłem!

Szczęśliwy Elijah szedł w stronę przyjaciela z bukietem pięknych kolorów.

- Elijah, mój drogi, co cię sprowadza do wschodniej bramy? - uśmiech białowłosego był pięknym uzupełnieniem tego dnia. Podszedł do ochroniarza, a ten odsunął swój płonący miecz.

- Oczywiście, że ty! Aniołku, musisz zobaczyć, czego dokonałem.

Kolory, które trzymał w dłoniach, rzucił w ciemne niebo przed nimi, a one zaczęły tworzyć zorze i gwiazdy.

- Widzisz tę o? - przesunął się do Aziraphale'a bliżej i wskazał na jedną z najjaśniejszych gwiazd. - Sam ją stworzyłem. Nie ma jeszcze nazwy, ale-

- Alpha Centauri. - stwierdził Aziraphale. Jego oddech miło owiewał ucho Elijaha. - Przoduje przed wszystkimi i jest w centrum nieba.

- Zatem Alpha Centauri. - powiedział Elijah. - Powinniśmy się tam kiedyś wybrać. Musisz zobaczyć ją z bliska.

- Bardzo bym chciał, - wyznał anioł, - ale muszę pilnować bram.

- Jak skończy się twoja warta, to ruszymy we wszechświat. - obiecał Elijah i wiedział, że tak zrobią. - Do tego czasu będę przy tobie stał i będę ci przyjacielem.

- Zatem ty również masz przyjaciela, Elijahu. Do końca świata.

Tego dnia Elijah poznał też Lucyfera i jego przyjaciół.

not the end of the worldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz