Rozdział 11: Zagłuszyć zmiany

41 6 10
                                    

– Powinnam was głupie patafiany tak zostawić – bąknęłam pod nosem. Zaraz dostrzegłam podniesioną brew Aarona.

No tak, książek świata zwierząt nie było na półkach Fausta.

Zaraz za srebrnowłosym stał jego brat, który wpatrywał się w niego, jakby nie pojmując, dlaczego byłam tak ważna.

Oooo to jest to. Rozproszyć ich na tyle, żeby zapomnieli że mają się pobić. Ja to jednak czasami jestem geniuszem.

Uśmiechnęłam się do sobie, gdy przybiłam sobie z drugą wyimaginowaną mną piątkę i ruszyłam do akcji.

– Aaron, później to jakoś między sobą załatwicie, teraz musimy wrócić – jąknęłam – Musimy zrobić kilka badań kontrolnych.

– Nie potrzebuję. Dobrze się czuję.

– Wcale nie, każde z was się zmieniło. Nie widzisz tego?

– Nie wiem o co ci chodzi – uciął szybko rzucając okiem to na mnie to na czarnowłosego. Wilkołak za to przyjrzał się mi uważniej, strzygąc uszami.

– Aida ma rację, nigdy do tej pory nie byłeś tak agresywny – wtrącił się Borys.

– Już zapomniałeś jak ci połamałem żebra? Jeśli chcesz uleczę twoją sklerozę.

– Wtedy było to w obronie Aidy, a teraz, po co to? – Nie odpuszczał wilkołak

– Oczywiście, że w jej obronie! – krzyknął jakby chciał zagłuszyć prawdę.

– To powiedz, dlaczego ona próbuje cię powstrzymać? – warknął ukazując zwierzęce kły, mimo przyjętej ludzkiej postaci. Stojąc blisko siebie, prawie stykając się naprężonymi klatkami skakali sobie do oczu, jakby odrywając cichą wojnę spojrzeń. Niebieskooki już nie wytrzymał. Zapewnie nie umiał tego wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Uderzył głową prosto w czaszkę wilkołaka i oboje odeszli kilka kroków w tył z pojedynczymi strużkami krwi na czołach.

On, on zachowuje się jak Borys wcześniej...

Wilkołak wyprostował się dumnie, jakby nic nie poczuł. Za to po twarzy Aarona było widać jak tylko podsyciło to jego złość. Zaczął szarżować ponownie na bruneta, który ani drgnął, a ja wiedziałam, że powinnam czym prędzej coś zrobić, bo zaraz serio mogli się pozabijać.

Borys ledwo stoi na nogach. Jeśli stanę na linii ataku, jestem pewna że wylądowanie w szpitalu to ta optymistyczniejsza opcja. Aaron by się zatrzymał, ale wyrzuty sumienia zjadły by go od wewnątrz. Hm, a gdyby tak...

– Aaron! – krzyknęłam panicznie, aby zaraz paść na ziemię, symulując kolejne omdlenie. Chłopak przecież nie mógł tego olać, w końcu tak bardzo zamartwiał się o mnie. Musiał przerwać potyczkę z wilkołakiem, po prostu musiał.

Leżałam nieruchoma, próbując nie poruszyć ani jednym ścięgnem na mojej twarzy, które próbowały ułożyć moją mimikę w uśmiech spowodowany samo zachwytem. Sekundy mijały nieubłaganie, a ból doskwierał niemiłosiernie, spowodowany głupią szyszką, na którą oczywiście musiałam bezwładnie upaść.

Upadające drzewo nie było czymś co przewidziałam usłyszeć, a tym bardziej na pewno nie przewidziałam usłyszeć ciężkiego dyszenia i triumfalnych słów pogardy, które padły z ust srebrnowłosego.

Mimowolnie napięłam mięśnie w jednej ręce. Zanim się jednak zerwałam podjęłam decyzję dalszego leżakowania, licząc na spostrzegawczość Aarona. Przecież nie mogłam do niego krzyknąć ponownie, to by było podejrzane, żadna osoba która straci przytomność nie wydaje dźwięków i on to dobrze wiedział.

Dobra jednak jesteście zajebiście gorsi niż przedszkole, wy głupie gnojki! – chciałam wykrzyczeć w ich głupie ryje.

Czułam jak bardzo byłam spięta, już chyba nawet ślepiec nie mógł uwierzyć, że omdlałam. Miałam właśnie otworzyć oczy, gdy lodowate ręce podniosły mnie do pozycji pół siedzącej. Automatycznie nawet nie myśląc jak bardzo to było idiotyczne poluzowałam wszystkie mięśnie.

– Aaron! Aidzie się coś stało! – usłyszałam zbyt blisko mojego ucha krzyk uskrzydlonego i ledwo powstrzymałam się od wykrzywienia twarzy w grymasie niezadowolenia.

O ty gnojku, nie przemujjesz się już moim mdleniem, jak ci nakopie do zadka to się wszystkie klepki nastawią.

– Aida – zaraz usłyszałam kolejny głos i tym razem ręce srebrowłosego potrząsnęły mną – Musi ją obejrzeć Dymitr. – Raz dwa złapał mnie w ramiona niczym worek kartofli i zaczął biec.

No łaskawie sobie przypomniałeś o twojej śpiącej księżniczce, brawo. Tylko mam nadzieję, że nie czytałeś prawdziwej historii, bo ja jak coś się nie zgadzam na dziecko.
Ja to jednak jestem porypana. Nie mam o czym myśleć, na przykład o umierającym gdzieś tam Borysie, tylko o jakichś idiotycznych porównaniach samej siebie.

– Zaraz was... – głos uskrzydlonego zanikł zanim zdążył dokończyć. Niebieskookiego najwyraźniej nic nie interesowało. Tak jak wcześniej obrał sobie cel i nie ważne czy by się waliło i paliło szedł przed siebie, a raczej cwałował po wertepach przy okazji uskuteczniając bieg przez płotki wykorzystując tamtejszą faunę.

***

– Co się stało? – zapytali równocześnie Gerald i Dymitr. Któryś z mężczyzn zerwał się na równe nogi tłucząc przy tym naczynie.

– Aida znowu zemdlała – wysapał zmęczony chłopak.

– Połóż ją na kanapie – poinstruował elf.

– A gdzie reszta? – dopytał, wtrącając się do rozmowy brodacz.

– Zaraz nas dogonią – odpowiedział bez zająknięcia.

– Dlaczego nie przybiegli z wami? – upierał się mężczyzna, który musiał zwęszyć jakiś smród. Pewnie uznał, że nie bez powodu nastolatka wybiega w piżamie do lasu i znika na X czasu, aby wrócić nieprzytomną bez połowy kompani.

No Gerald dajesz! Wierzę w ciebie, użyj potęgi matematyki!

– Odsuńcie się – wytrącił ich z dyskusji zielonooki – Aaron pójdź po apteczkę. Gerald jakbyś mógł, przynieś zimną wodę i ręcznik. Wyjade mi się, że jest rozpalona.

Tia, ja tu zaraz spłonę ze wściekłości. W sumie może by by tak wstać i przyfasolić temu półgłowkowi? Ale to tak z zaskoczenia trzeba, chwila cierpliwości. Tak, tak Aida to jest plan.

– Przyniosłem wszystko co znalazłem – usłyszałam ponownie głos Aarona, który musiał zacząć rozkładać apteczkę, wnioskując po dźwiękach. – Co mam robić?

– Na razie podaj mi stetoskop.

– Nie, ja chcę to zrobić – zaprotestował i nie było co czekać na odpowiedź elfa, który w mgnieniu oka został przesunięty z wysokości mojej klatki, na kolana.

Gorąca ręka Aarona odciągnęła moją koszulkę na bok, aby zaraz lodowata końcówka słuchawki dotknęła mojej klatki, ale tym razem nie powitałam się z gęsią skórką.

No witanko, witam wszystkich w te piękne wakacje, które udało mi się zacząć przed rozpoczęciem się właściwiej sesji więc duma ode mnie promienieje, ale niestety lenistwo też :c

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

No witanko, witam wszystkich w te piękne wakacje, które udało mi się zacząć przed rozpoczęciem się właściwiej sesji więc duma ode mnie promienieje, ale niestety lenistwo też :c. Ale pracuję nad kolejnym rudziałem, gorzej że nie tylko nad nim...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 22, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Granica jawy: Eteryczna dusza|Tom 2 ZAWIESZONYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz