część 1

5 0 0
                                    

Nie jestem w cale wyjątkowa,

w zasadzie to całkiem zwyczajna,

za to mam talent,

tą cudowną rzecz,

gdy zaczynam mówić,

to wszyscy inni milkną.

Jestem taka wdzięczna i dumna,

wszystko czego nie potrafię powiedzieć, 

zapisuję.

Dziękuję za poezję,

za każdy wiersz.

Bo jak tu bez nich żyć?

Więc dziękuję za poezję

za oddanie jej mnie.

Miałam tyle szczęścia,

los dał mi pióro i złote włosy,

Pisałabym o wszystkim,

o tym szczęściu,

o tym życiu,

o tej szansie.

Stopą zatrzasnęłam swoją szkolną szafkę. W miejscu przyłożenia widoczne było już niewielkie wgniecenie pasujące do wymiarów mojego buta. Jeszcze niecałe dwie klasy tutaj, pomyślałam, niedługo ktoś będzie mógł odgadnąć jaki rozmiar buta noszę. Nie żebym umyślnie dewastowała własność szkoły, po prostu zazwyczaj w dłoniach trzymam już stos książek które w większości nawet nie należały do mnie a do szkolnej biblioteki. Takie książeczki jak; podręcznik do matematyki, fizyki czy chemii od dawien dawna zalegały gdzieś w czeluściach jakże rozmaitego wnętrza tejże szafki. Dobra, zatrzasnęłam ją, teraz najtrudniejsza cześć. Środek ciężkości sterty ostrożnie przełożyłam na prawą stronę, tak że moja lewa ręka była wolna. Drżącą dłoń wysunęłam lekko  przed siebie i zaczęłam obmacywać zieloną blaszkę z której wykonana była szafka celu znalezienia kłódki. Wszystko robiłam po omacku, bo góra książek ograniczała mi pole widzenia do ostrego zoomu na ich pożółkniałe brzegi. Po upływie chwili poczułam metalową kostkę z kilkoma wypustkami. Jest, udało się! Dobrze Grace, skup się teraz. Zaczęłam wykręcać odpowiednie cyferki, robiłam to z pamięci, specjalnie zawsze zostawiam ją zamkniętą na ten sam kod. Teraz dwa w lewo, dobra następny, trzy razy w prawo i wtedy już...

- Wooo..!

Pisnęłam gdy leciałam do tyłu. Dopiero spotkanie trzeciego stopnia z zimną posadzką uświadomiło mi, że się przewróciłam. Uderzyłam potylicą, na chwilę przestałam słyszeć, cały hałas szkolnego korytarza zamienił się w głuchą próżnię, a światło staroświeckich lamp teraz dosłownie było nie do zniesienia. Z miną człowieka cierpiącego na grypę żołądkową, starałam się chronić wzrok zasłaniając oczy dłonią. Nie trwało to długo, gdyż poczułam silny chwyt, a potem ciągnięcie ku górze. Im dalej byłam od parteru, tym dźwięk stawał się na powrót wyraźniejszy. Gdy stałam już na prostych nogach, wszystko wróciło do normy. Zauważyłam przed sobą uśmiechniętą twarz chłopaka. Brunet patrzył na mnie z niedowierzaniem, aczkolwiek uśmiech nie schodził mu z ust. Znam go, hej Liam.

- Hej Liam.

Powiedziałam łapiąc się za skroń, wciąż jeszcze kręciło mi się w głowie.

- Grace Anderson.- Zaśmiał się.- A podobno czytanie jeszcze nikogo nie zabiło.

Prychnęłam przez niewyraźny uśmiech otumanionego. Puściłam skroń.

- Wiesz, że lubię przecierać nam szlaki.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 25, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Młody HrabiaWhere stories live. Discover now