– Jak minął ci dzień w szkole, kochanie? – krzyczy mama z kuchni, gdy słyszy, że wchodzę do domu. Zapachy przygotowywanego przez nią obiadu czuję już od progu.
Zdejmuję swoje buty, które wrzucam pod szafkę, a plecak kładę na komodzie w przedpokoju. Nie lubię krzyczeć, dlatego też wolę zostawić wszystkie swoje rzeczy w holu i pójść do kuchni, aby odpowiedzieć mojej mamie na pytanie w mniej głośny sposób.
– Pytałam, jak...
– Wiem, słyszałam – odpowiadam, siadając na jednym z wysokich stołków tuż przy kuchennej wysepce. – Dzień, jak dzień. Minął mi tak samo, jak pozostałe.
Nie spodziewam się po moim stwierdzeniu żadnej odpowiedzi od mamy, gdyż wiem, że nie jest zadowolona. Biedna, ciągle ma nadzieję, że może jej córka pewnego dnia pozna jakąś koleżankę albo chociażby sama zainicjuje rozmowę z przypadkową osobą. Gdyby tylko wiedziała, że ja naprawdę się staram, ale to jest o wiele trudniejsze, niż się wydaje.
Kobieta cicho wzdycha i wyjmuje z szafki trzy talerze, nakładając na każdy z nich porcję makaronu w sosie serowym. Obiad stawia tuż przede mną, a sama siada naprzeciwko mnie. Trzeci talerz kładzie po mojej prawej stronie, a gdy posyłam jej zdezorientowane spojrzenie, szeroko się uśmiecha.
– Zaprosiłam dziś na obiad twoją kuzynkę, Cassie – wyjaśnia, wkładając do ust makaron. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Nie, oczywiście – zaprzeczam, lekko się uśmiechając. Cassie to moja kuzynka i jednocześnie jedyna najlepsza przyjaciółka. Tylko jej ufam na tyle, aby zdradzać swoje sekrety albo chociażby rozmawiać jak z normalną osobą. Znamy się całe życie, więc przed nią nie mam żadnych oporów, aby nawiązać rozmowę, gdyż widziała mnie w każdej postaci. Gdy byłam w dołkach emocjonalnych, gdy przeżywałam żałobę albo najlepsze chwile swojego życia. Przed innymi wolę po prostu zamknąć się w swojej skorupie.
W momencie, w którym zjadłam swój obiad, słyszę pukanie do drzwi. Nawet bez zaglądania przez wizjer wiem, że to Cassie, gdyż ona nigdy nie używa dzwonka. Uważa, że to marnowanie przewodów elektrycznych i energii, skoro wystarczy wyciągnąć dłoń i zapukać.
– Witaj, Lexi – mówi i przybija mi żółwika. To taki nasz rodzaj powitania, gdyż Cassie wiedząc o moim schorzeniu, woli trzymać się na dystans.
– Hej, Cassie – odrzekam cicho, spoglądając na podłogę. Spuszczanie wzroku podczas każdej rozmowy stało się dla mnie nawykiem. – Mama ugotowała obiad. Twoja porcja czeka w kuchni.
– Jasne, dzięki – wzrusza ramionami i rusza do kuchni. – Jak chcesz, możesz zaczekać na mnie w swoim pokoju. Nie musisz na mnie czekać, aż zjem. Poza tym, jeśli twoja mama znowu ugotowała ten pyszny makaron z serem, to dłuuugo mnie nie będzie.
Zanim znika w kuchni, głośno się śmieje i wita z moją mamą. Ja natomiast idę do swojego pokoju i zamykam za sobą drzwi, siadając na parapecie. Zamieszkanie w mieszkaniu na najwyższym piętrze ma także swoje zalety. Można bezwładnie oglądać piękne widoki, jakimi są inne wysokie budynki, zachody słońca, a nawet fale obijające się o brzeg oceanu. W nocy najpiękniej jednak wyglądają gwiazdy i księżyc, których widok skradł moje serce. Potrafię gapić się w gwieździste niebo godzinami i raczej nigdy mi się to nie znudzi.
– Mówiłam ci już, że twoja mama to najlepsza kucharka, jaką znam? – pyta retorycznie Cassie, wchodząc do mojego pokoju i kładzie się na łóżku. Odrywam na chwilę wzrok od okna, aby na nią spojrzeć, ale po chwili wracam do patrzenia na wieżowce. – Ależ dziś ładna pogoda, nie sądzisz?
– Jeśli to twój sposób wyciągnięcia mnie na podwórko, to odpowiedź już brzmi ,,nie" – odpieram i odchylam głowę do tyłu, aby oprzeć ją o ścianę za mną. – Nawet nie próbuj mnie namawiać.
– Ale dziś jest impreza u Wendy...
– Cass – ucinam, zanim zaczęłaby opowiadać, jak świetnie byśmy się ze sobą bawiły, ale doskonale wiem, że tylko jedna z nas dobrze by się tam czuła. – Jeszcze bym może rozważyła tę propozycję, gdyby to był piątek albo ostatecznie sobota, ale nie czwartek. Ja jutro muszę iść jeszcze do szkoły, a rozumiem, że ty na jutrzejsze wykłady to nie musisz iść?
– Oh, daj spokój – wzdycha i łapie się rękoma za głowę. – Ależ ty jesteś nudna.
– Ja nie jestem nudna – przeczę, marszcząc przy tym brwi. – Po prostu będzie tam dużo osób...
– A dlaczego ty się tak właściwie boisz ludzi? Przecież cię nie zjedzą.
- Ja się ich nie boję. Po prostu przez całe swoje życie rozmawiałam tylko z tobą i mamą, więc za każdym razem, gdy muszę porozmawiać z kimś innym, to natychmiast odwracam wzrok, serce przyspiesza swoje bicie, oddech staje się płytki oraz mam ochotę uciec i się popłakać. Wolę zamknąć się w swojej skorupie i nikomu nic o sobie nie mówić, gdyż inni mogą wykorzystać wszystkie informacje oraz mnie skrzywdzić, a ja już sporo wycierpiałam i nie wiem, czy zniosłabym więcej bólu w swoim życiu.
– Czy to od czasu, no wiesz, gdy twój tata...
Na wspomnienie o swoim tacie po moich policzkach spływają łzy. Gdy Cassie je zauważa, od razu do mnie podbiega i mocno mnie przytula. Nie mam jej tego za złe, gdyż właśnie w tym momencie potrzebuję kogoś bliskiego. To, co stało się z moim tatą, niech pozostanie przeszłością, ale w jednym ma rację. Od tamtego momentu wszystkie moje problemy z komunikacją się rozpoczęły.
– Przepraszam, nie powinnam była o nim wspominać – przeprasza, gdy się ode mnie odsuwa. – Wiesz, co? Zamiast tej dennej imprezy może obejrzymy sobie jakiś film? Co ty na to?
– Jasne – potwierdzam, wstając na nogi. – To ja pójdę do kuchni po przekąski, a ty może poszukasz jakiegoś filmu?
– Jakieś wymagania, co do gatunku? – pyta, gdy uruchamia mojego laptopa.
– Komedia romantyczna – mówię pewnie i bez zająknięcia. – Najlepiej wyciskacz łez.
– Już się robi! – salutuje, a ja opuszczam pokój.
Krzątam się po kuchni, szukając różnych przekąsek, ale niczego nie znajduję. Zaglądam w miejsce, w którym zawsze są jakieś chrupki czy żelki oraz do innych miejsc, ale w żadnym niczego nie znajduję. Mam nadzieję, że mama znowu nie zaczyna podjadać moich zapasów, bo będę musiała odwiedzać sklep pełen ludzi częściej, niż jest to konieczne.
Po dziesięciu minutach szukania, znajduję torebkę z popcornem, więc wkładam ją do mikrofalówki. Oprócz tego, udaje mi się wynaleźć opakowanie żelek w kwaśnej posypce, które są moimi ulubionymi oraz cztery lizaki. Zanim wszystko zanoszę do pokoju, wchodzę jeszcze do łazienki, aby wziąć ze sobą całe opakowanie chusteczek, które mam nadzieję, że wykorzystam.
– Z tego, co tutaj wyczytałam, to film Trzy Kroki od Siebie jest doskonałym wyciskaczem łez – informuje mnie Cassie, gdy wchodzę do pomieszczenia. Siedzi na moim puszystym dywanie z laptopem na kolanach, opierając się plecami o skrzynie na pościel.
– Doskonale – klaszczę w dłonie, kładąc przekąski tuż obok kuzynki. – A więc oglądamy.
– Okej, ale następny film ja wybieram – mówi podejrzanie, unosząc do góry jedną brew.
– Niech będzie – wywracam oczami i wciskam przycisk Play, aby rozpocząć oglądanie filmu.
Gdy tylko słyszę, że główni bohaterowie chorują na tę samą chorobę, mogę spodziewać się zakończenia. Tak jak przewiduję, obydwie zużywamy całe opakowanie chusteczek i zjadamy wszystkie przekąski.
Film jednak daje mi trochę do myślenia. Może nie powinnam być tak zamknięta w sobie, gdyż nigdy nie wiadomo, co może się ze mną stać w najbliższej przyszłości. Powinnam cieszyć się każdą chwilą i nie tracić ich na przebywanie w pokoju.
No dobra, przesiadywanie w pokoju wcale nie jest takie złe, bo przynajmniej mam czas na oglądanie filmów i rozmyślanie o swoim życiu, które i tak niczego nie zmieni.
Chyba.
CZYTASZ
mute and asshole
Teen FictionAlexa Collins nie jest zwykłą nastolatką, która wychodzi z przyjaciółkami na zakupy, umawia się z chłopcami do kina, czy grubo imprezuje. Chorując na fobię społeczną, niewiele może zrobić w towarzystwie obcych osób, jeśli boi się powiedzieć do nich...