Nowe życie, nowe otoczenie...
Wszystko się zmieniło przez Lucasa i Azazela.
Siedziałam na jednej z ławeczek w pobliskim piekielnym parku. Usłyszałam, że ktoś się zbliża. Odwróciłam się w tą stronę i zobaczyłam Azazela...
-Witaj Lily- szepnął
-Hej. Co cię tu sprowadza?
- Musimy porozmawiać. Nie mogę już tak dłużej. Widzę, że coś cię męczy. Możesz mi powiedzieć o co chodzi?-mówił tak cicho , żebym tylko ja usłyszała. Nie wiem kiedy znalazł się tak blisko mnie.
-Nic przecież się nie dzieje- odpowiadam zgodnie z prawdą.
I wtedy poczułam jego usta na moich. To było dziwne. Nie oddawałam pocałunku.
Potem wszystko działo się bardzo szybko. W tym momencie pojawił się mój brat, a zaraz potem usłyszałam wściekły głos ojca.
- Lily co tu się kurwa dzieje? W tej chwili masz mi to wyjaśnić.
- Tato to on mnie pocałował- odpowiedziałam cicho ze strachem.
- Wiesz, że gdyby ci to przeszkadzało, mogłabyś go jednym pstryknięciem palca zabić - zadaje pytanie chociaż zna na nie odpowiedź.
- W...wiem - jąkam się .
- To czemu nic z tym kurwa nie zrobiłaś!? Jutro zostaniesz zesłana na ziemię pod opiekę matce!- wrzeszczy.- A ty Azazelu już nie będziesz moją prawą ręką. Ześlę cię do Tartaru.
Kiedy usłyszałam to łzy popłynęły mi po policzkach. Wstanę z ławki i biegnę przed siebie. Chcę być jak najdalej od nich.